... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Twórca zaś przekracza świat zjawisk poprzez wytworzenie dzieła. Spoglądając przez pryzmat dzieła na świat, dostrzega, że pojęcia i formy są tylko namiastką rzeczywistości, że przed nim znajduje się coś tak ogromnego, że niemożliwym jest oddać to doświadczenie za pomocą słów i symboli. Pragnie dotknąć tego, co rzeczywiste, lecz to wciąż wymyka się, ponieważ sam jest tym. Zastanawia się, co to znaczy poznać poznającego, odkryć odkrywającego, odnaleźć poszukującego, co to znaczy schwytać myśl, która myśli samą siebie. A jest to wiedza absolutna, mająca przyczynę we wrodzonych właściwościach umysłu, która polega na znajomości natury tego, kto doświadcza zjawisk we wszystkich możliwych stanach istnienia. Spoglądając na własne dzieło, twórca, wydzierając boskiemu nieprze-jawionemu przywilej tworzenia, przeżywa ekstazę twórczą, poprzez którą doświadcza, choćby przez krótką chwilę, wglądu w istotę rzeczywistości. Doświadcza świata zjawisk jako manifestacji Absolutu, odkrywa, że zarówno on sam, jak i świat są tożsame z Absolutem, ponieważ stanowią jego kreację. Objawia mu się istota będąca poza pojęciami, poza wszelkimi kategoriami, jego własna istota w powiązaniu ze stawającym się światem, emanująca ze Wszechogarniającej Pustej Przestrzeni. Doświadcza tego, co medytujący, który doszedł do końca, że nirwana i samsara są jednym, że afirmacja i negacja są tożsame. Tyle że w przypadku medytującego cały proces jest bardziej świadomy, w związku z czym doznawany wgląd częściej doprowadza do jego przeobrażenia. Natomiast twórca po doznanym wglądzie i przeżyciu stanu ekstazy zazwyczaj, nieraz bez udziału swej woli, upada na dno piekła samsary, by stamtąd podźwignąć się do kolejnego lotu, napędzany przez jedną wielką pasję tworzenia. A jak powstaje pasja tworzenia? Sądzę, podobnie jak romantycy, że doskonałą metaforą narodzin pasji tworzenia jest kosmogonia Jakuba Boehmego, którą to zachwycony był między innymi Adam Mickiewicz. Spróbujmy połączyć myśl Nagardżuny z doświadczeniem niemieckiego mistyka. Jeżeli wszystko, co istnieje, jest przejawem emanującym z Wszechogarniającej Pustej Przestrzeni, również z tej Przestrzeni emanuje to, co chrześcijanie określają Trójcą Świętą. W głębinach istnienia porusza się ślepa pierwotna wola - Ojciec, od którego pochodzą wszystkie rzeczy i który szuka po omacku wyrazu dla siebie, a znajduje swe dopełnienie i przejaw w Synu. Syn jest wolą, co stała się świadoma samej siebie i swego celu. Ze wzajemnego oddziaływania tej promieniującej na zewnątrz energii oraz Tomasz Olchanowski Odwaga trwania w chwili Należy zaznaczyć, że metakomunikator nie jest związany z żadną naszą częścią, co pozwala mu na dystansowanie się bądź utożsamianie się z każdą z nich. Generalnie, można rzec, że istnieje w nas Trójca: ten, który coś robi; ten który reaguje na to, co jest robione, np. jest zadowolony lub niezadowolony; wreszcie ten, który jest obserwatorem śledzącym interakcję pomiędzy tym, kto robi, i tym, kto na to reaguje. Jednak, moim zdaniem, do dwóch najważniejszych funkcji obserwatora (metakomunikatora) należą: zdolność do myślenia o myślach, a tym samym do ich obserwowania, zatrzymywania i wprawiania w ruch, oraz zdolność do odbierania metako-munikatów, dzięki którym możemy przejść psychiczną transformację. Pojęcie to bliskie jest Jungowskiej koncepcji synchroniczności, z tym że różni je od koincydencji (znaczących zbiegów okoliczności) stopień subtelności doświadczenia. Otóż dostrzec i odczytać metakomunikaty może jedynie świadek w nas. Są to nieraz bardzo delikatne sygnały, które wysyła do nas świat przejawiony, a które właściwie zinterpretowane stają się wehikułem przemian. Z nich to mogą brać się te objawienia, które nie rujnują osobowości, lecz rozwijają ją, wzmacniają i rozświetlają mroki nieświadomego. Lecz doświadczymy istnienia metakomunikatów jedynie wówczas, gdy otworzymy się na chwilę, gdy zatrzymamy się, skupimy na oddechu, wstrzymamy dialog wewnętrzny i uważnie rozejrzymy się wokół. Istotne jest, by wyjść poza własny niepokój, ponieważ, jak nauczał Mistrz Eckhart: „wszelki niepokój, który się w tobie budzi, pochodzi z twej samowoli"15. A samowola nie ma nic wspólnego z metakomunikatorem, jest ona jedynie reakcją na to, co było, jest lub będzie robione. Człon samookreśla kierunek działania na samego siebie. Natomiast „wola ma swe źródło w zdolności do powiedzenia »nie«. (...) To »nie« jest protestem przeciw światu, którego nie tworzyliśmy, jest także uznaniem wysiłków »ja« mających na celu zmianę świata. Wola zaczyna się od »nie«, chociaż zawarte jest w niej również »tak«"16. W naszej woli powinna mieścić się również troska o świat, o życie, o innych ludzi, jak też troska o własny rozwój. Człowiek kształtuje świat, siebie i jest przez świat kształtowany. Natomiast w samowoli przerwany zostaje dialog pomiędzy człowiekiem a przejawioną rzeczywistością. Liczy się tylko moje samotne, drapieżne, zachłanne ego i jego ambicje. A wszystko poza ego jest polem bitwy, na którym obłędne zmagania przerywa dopiero śmierć. Dlatego też wszelki niepokój wykazuje związek z zachłannością, z której to emanuje agresja i pochodne od niej awersje i niechęci, zwątpienie i depresja; a w końcu lenistwo i ogólne zgnuśnienie. Jung określał synchroniczność jako „zbieżność dwóch lub więcej zjawisk, niezwiązanych ze sobą przyczynowo i mających to samo lub podobne znaczenie"17. Zjawisko to najczęściej dotyczy zbieżności postrzeżeń wewnętrznych (przeczuć, snów, wizji, wrażeń) ze zdarzeniami wewnętrznymi, mającymi miejsce w przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości. Jung był przekonany, ALBO albo - dranice psychiki_________________________Od psychologii do autopsychoterapii surowych protestantów i wyznawców judaizmu. Kto posiada takie cechy charakteru, jak upór, planowanie, systematyczność, zamiłowanie do schludności i porządku, staje się w tych społeczeństwach cennym trybikiem machiny społecznej. Pokolenia, które się buntują przeciwko swym rodzicom, błędnie sądzą, że przeciwieństwem pomyłki będzie prawda i po hołdowaniu przez pewien okres przeciwstawnym cechom, to jest po doświadczeniu załamania, chaosu, bezradności i odrzucenia, powracają do szyku. Wspomniany przeze mnie wyjaławiający rytm polega na tym, że wielu Europejczyków i Amerykanów radykalnie rozdziela od siebie dyscyplinę i rozluźnienie