... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
.." Wśród głównych bohaterów tych wiosennych romansów wścibska kronikarka wymieniała „brata pani Walickiej, na- * Chodziło zapewnię o Aglaje (Aglae), jedną z trzech Charyt (Gracji)—boginek wdzięku i radości życia, towarzyszących Afrodycie. 178 der urodziwego młodzieńca, chodzącego z ręką na tembla- ku". — „Najpiękniejsze kobiety wyrywają go sobie — pi- sała. — Gdyby był rozsądniejszym, nie byłaby mu się rana jego odświeżyła..." Wiosna 1813 roku przyniosła ważne wydarzenia. Kiedy na ostatnim skrawku napoleońskiej Polski organizowano woj- sko, balowano, prowadzono wierszowane polemiki i urzą- dzano romantyczne majówki — na zachodzie Europy rozpo- czynała się już nowa kampania. 15 marca król pruski Fryderyk Wilhelm III—po uprzed- nim zawarciu przymierza z carem Aleksandrem—wypowie- dział wojnę swej byłej sojuszniczce, Francji. Odradzała się dawna koalicja antynapoleońska. Sprzymierzone armie ru- szyły na Saksonię, wypierając stamtąd wojska wicekróla Eugeniusza, Sasów i polską dywizję Dąbrowskiego. Fryderyk August, król saski i książę warszawski, uciekł z Drezna i schro- nił się na terytorium Austrii. W państewkach Związku Reń- skiego szerzył się popłoch. Ale w końcu kwietnia ofensywa sprzymierzonych uległa zahamowaniu. Na zachodnim brzegu Łaby pojawił się Napoleon z nową Wielką Armią. Sytuacja Polaków w otoczonym przez wojska austriackie Krakowie z dnia na dzień stawała się trudniejsza. Sprzymie- rzonym monarchom ogromnie zależało na usunięciu ze swego zaplecza ostatniej reduty napoleońskiej. Austria pozornie trwała nadal przy Napoleonie, ale siecią sekretnych porozu- mień wiązała się już z koalicją. Pozbawiony lojalnej pomocy Austriaków, Kraków znalazł się między młotem a kowa- dłem. Główna odpowiedzialność za dalsze losy zgrupowania kra- kowskiego ciążyła na księciu Józefie. Rząd Księstwa — od początku niepopularny — podczas pobytu w Krakowie nie wzmocnił swojej powagi. Rada Konfederacji jako instytucja nie liczyła się już od dawna. Jedyną osobą reprezentującą ' 179 realną siłę i autorytet moralny był naczelny wódz wojska, od niego też oczekiwano ostatecznych decyzji. Austriacy zachowywali się pod Krakowem dokładnie tak sa- mo, jak przed dwoma miesiącami pod Warszawą. Feldmarszałek Frimont — następca przeniesionego na ambasadora do Pa- ryża Schwarzenberga—zawarł w końcu marca tajną kon- wencję z pełnomocnikiem koalicji, zobowiązując się ustąpić z lewego brzegu Wisły, a przez to — uniemożliwić Polakom dalsze utrzymanie Krakowa. W pierwszych dniach kwietnia zawiadomił o tym Poniatowskiego, motywując swoją decyzję rzekomym oskrzydleniem przez wojska koalicyjne. Nalegał na wodza polskiego, aby najszybciej opuścił Kraków i wycofał się ze swoim korpusem za Wisi?, razem z Austriakami. Stra- szył go ofensywą rosyjską. Nie były to czcze groźby. Odstą- pienie „korpusu posiłkowego" otwarłoby drogę do miasta armii generała Sackena, przerastającej dwukrotnie szczupłe siły polskie. Z matni krakowskiej istniały dla Polaków trzy wyjścia: wdanie się w nierówną walkę z wojskami Sackena, zawarcie ugody z Aleksandrem za cenę odstąpienia od Napoleona, wycofanie się przez kraje austriackie na zachód, ku Wielkiej Armii. Dwa pierwsze rozwiązania były dla Poniatowskiego trudne do przyjęcia. Jako odpowiedzialny i dobrze zorientowany w sytuacji dowódca wiedział, że przy miażdżącej przewadze Sackena w ludziach, a zwłaszcza w artylerii, podjęcie działań zaczepnych, bez pomocy Austriaków, musiałoby się zakoń- czyć rozbiciem lub kapitulacją młodego korpusu polskiego na długo przedtem, zanim Napoleon zdążyłby nadciągnąć nad Wisłę z przyrzeczoną odsieczą. Do ogólnikowych obietnic Aleksandra na temat odbudowy Polski od dawna odnosił się sceptycznie, a od sojuszu rosyj- sko-pruskiego przestał w nie wierzyć zupełnie. Za dobrze pa- miętał jeszcze ową przejażdżkę konną z jesieni 1805 roku, kiedy—oszukany i ośmieszony—odprowadzał niedoszłego 180 króla Polski do traktu berlińskiego. Poza tym honor żoł- nierski nie pozwalał mu na zerwanie z wieloletnim sprzymie- rzeńcem francuskim, od którego dopiero co przyjął nominację na dowódcę korpusu. Bratanek Stanisława Augusta i księcia Prymasa bardziej niż ktokolwiek inny musiał brzydzić się zdradą. Zbyt drogo i zbyt często kazano mu płacić w prze- szłości za plamę na rodowym nazwisku. Wybrał tedy rozwiązanie ostatnie — odmarsz na Zachód. Nie kierował się w tym wyborze ślepą wiernością czy bezkry- tycznym uwielbieniem dla Napoleona. Swój stosunek do ce- sarza określił wyraźnie w marcowej rozmowie z Bignonem, zapisanej przez Koźmiana. Był dowódcą VIII korpusu Wiel- kiej Armii—i powrót do tej armii, przy której znajdowały się już inne oddziały polskie, uznał za rozwiązanie najna- turalniejsze i najpewniej zabezpieczające przyszłość jego woj- ska, które, jak niegdyś legiony Dąbrowskiego, stawało się znowu „ruchomą ojczyzną". Podobnie jak wielu wybitnych generałów i polityków ówczesnej Europy, Poniatowski nie tracił nadziei, że ostateczne zwycięstwo w wojnie odniesie Napoleon. Ale „wodzowi dzielnych Polaków" niełatwo było zdecydo- wać się na opuszczenie ostatniego skrawka ziemi polskiej i na ryzykowny przemarsz przez kraje' „sprzymierzeńców" au- striackich. Tym bardziej że ze wszystkich stron starano się go od tej decyzji odwieść. Przypuszczam, że w ówczesnym Krakowie nikt chyba nie czekał na ostateczne postanowienie wodza z takim niepoko- jem i w takim napięciu, jak Jan Leon Hipolit Kozietulski, do- wódca detaszowanego oddziału szwoleżerów. Sytuacja ce- sarskich gwardzistów w zagrożonym mieście była szczególnie drażliwa. W odróżnieniu od korpusu polskiego, będącego ostatecznie tylko „wojskiem sprzymierzonym", gwardziści stanowili rdzenną' część armii francuskiej. Ich macierzysty pułk był już w Niemczech i w każdej chwili mógł wziąć udział w wojnie. Jeśliby Poniatowski zdecydował się na ugodę z koa- 181 licją i na zerwanie z Napoleonem, krakowscy szwoleżerowie znaleźliby się w położeniu rozpaczliwym i hańbiącym. Kra- siński, Dautancourt i Dominik Radziwiłł uznaliby ich nie- wątpliwie za zdrajców i dezerterów. Pani Nakwaska stwierdza, że właśnie w kwietniu odświe- żyła się Kozietulskiemu stara rana