... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Jest to swojego rodzaju „łeb”, spryt ma dziedziczny – z nim można by wejść w mądry układ i znaleźć punkt styczny na gruncie... antysemityzmu naukowego. Swoją drogą, ja zwolennikiem zaciekłym rozbijania kapitału nie jestem wcale, na gruncie szczególniej kieleckim. Tu kapitalizacja – to rozwój, postęp, obudzenie się z letargu, a na kapitał żydowski śmiało, bezkarnie i z czystym sumieniem szczekać można, znajdując brawo we wszystkich kołach, stronnictwach, za wszystkimi parawanami opinii. 8 IX (poniedziałek). Deszcz nieprzerwany tnie w okna, zimno. Kaszel mię męczy, głowa płonie z gorączki. Smutno... Jakże mi duszno w tych murach, brak powietrza. Ani jednego słowa, ani wieści z Podlasia. Zapomniany zostałem bardzo szybko. 9 IX (wtorek). Długim, przykrym i nudnym niewymownie snem wydaje mi się życie obecne. Przeklęte Kielce! [...] Ile podłości na każdym kroku. Drżę cały, gdy myślę, jakie przykrości, jakie krzywdy znosi od inspektora moja macocha. Zrujnował ją umyślnie. Jestem chory i wyjechać nie mogę. Parę dni temu poszedłem na Karczówkę i zaziębiłem się – kaszel, ból boku; wczoraj Bernard namówił mię na spacer do Słowika. Pojechaliśmy jego końmi. Użyłem: deszcz mię zmoczył. Katar niesłychany nosa i uszu, gorączka. 14 września (niedziela). W N a ł ę c z o w i e. W środę o 1/2 do 2 wyjechałem z Kielc wezwany listem pana G.276, a wieczorem byłem już tutaj. Jestem chory, obawiam się bardzo, czy nie mam początku suchot. Ogrom- 276 p a n G. – Michał Górski (1845 – 1907), bogaty inżynier kolejowy, właściciel folwarku i kilku willi w Nałęczowie; po odkupieniu w r. 1879 od generałowej Konstancji Czemirziny dóbr Nałęczów wraz z pałacem i parkiem (dawniej Małachowskich) umożliwił powstałej w r. 1878 spółce akcyjnej wskrzeszenie Zakładu Leczniczego; organizatorami spółki byli trzej lekarze – sybiracy: dr Fortunat Nowicki, dr Wacław Lasocki i dr Konrad Chmielewski (ojczym przyszłej żony Żeromskiego, Oktawii z Radzi 146 ny ból w płucach, kaszel z flegmą, dreszcze, gorączka, ból głowy, osłabienie wielkie. Mam na drugim piętrze domu śliczny pokój z balkonem, wychodzącym na park otaczający pałac. Co drzew! Kołyszą się, kołyszą od zimnego wiatru, który i mnie na wskroś przejmuje, i jeżeli zamknąć oczy, to w szumie, jaki do mojego okna podlatuje, daje się słyszeć głos, który do mnie mówi: – Nazywam się Natalia... Mam dużą pracę: cztery godziny dziennie wykładam trzem podrastającym pannom łacinę, algebrę, geometrią, arytmetykę, fizykę, mineralogią, zoologią, botanikę, historią, języki, jakie tylko istnieją na świecie, i rozmaite takie nauki, istnienie których nie zwracało dotychczas na siebie mojej uwagi – rysunków uczę np. Dziś szukałem z uporem dra Chł.277, chcąc dowiedzieć się, czy mam te suchoty, czy nie. Nie mogłem spotkać tego doktora nigdzie. Pani Ułaszyn tu jest, Prus, Karłowicz278 i ... ja. Po przyjeździe do Nałęczowa straciłem dla siebie szacunek dawny i wyrobiłem sobie nowy. Co ja właściwie jestem wart? Pisałem recenzją o Hr. Auguście – a ja sam jestem hr. Augustem. Z mojego okna roztacza się taki widok, który aż złości – tyle w nim piękna – otóż stoję nieraz w oknie i bezwiednie myślę, myślę, dokąd by stąd uciec. A wszakże drżałem z rozkoszy na myśl, że tu będę mieszkał. Ale nie – patrząc na wzgórze prześliczne, pokryte młodym lasem świerkowym, myślę o Rogaczu – i nie, to nie Rogacz... Gdybym wyzdrowiał! Dziwne i bardzo ciekawe, fenomenalne uczucie, taki odcień uczucia, co klinem na chwilę wbija się we mnie, obserwowałem po przyjeździe tutaj. Żal mi było p. Anieli. Nie kocham się w niej nawet namiętnie, nie lubię jej, nie znoszę wielu jej przymiotów, pamiętam całym sercem każde jej dokuczenie – i żal mi jej. Gdyby tak ona sama tego nie widziała, pojechałbym i pocałował ją w rękę. Zimno i głupio pożegnałem ją ukłonem i podaniem ręki. Pamiętam aż do tej sekundy każdym nerwem ręki dotknięcie jej palców trwożliwe, nieśmiałe, a jednak zrozpaczone. Nie spojrzałem na nią, mruknąłem „do widzenia” i poszedłem. Gdym miał odjechać, szła, ażeby się ze mną spotkać. Umknąłem z domu tak, aby mię nie spostrzegła. Pisałem dzisiaj dużo listów: do Stasi L., do Zygmunta, p. Anieli, Wacka. Noce bezsenne, nudne obiady, lekcje i choroba. wiłłowiczów Rodkiewiczowej); w domu Górskich Żeromski był nauczycielem od września 1890 r. do stycznia 1892 r.; uczył ich trzy córki: Zofię, Stefanię i Janinę, oraz przygotowywał do egzaminów syna, Zygmunta. 277 d r C h ł. – Kazimierz Chełchowski (1858 – 1917), lekarz i działacz społeczno – oświatowy; ukończył medycynę na Uniwersytecie Warszawskim w r. 1880, po czym był asystentem, a od 1891 r. ordynatorem szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie; w porze letniej był ordynatorem Zakładu Leczniczego w Nałęczowie od r. 1886 do r. 1902, sprawując równocześnie funkcje członka Rady Zarządzającej lub Komisji Rewizyjnej uzdrowiska