... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

I wtedy poznał prawdę, która na zawsze zmieniła jego życie. Abdel był synem boga mordu, potomkiem Bhaala. Wprawdzie martwego boga, ale jednak boga. Osoba jego ojca zmieniła Abdela w uciekiniera, poszukiwanego przez wrogów i łowców nagród. Pochodzenie wpłynęło na życie Abdela również w inny, zaskakujący sposób. Zmienił się także fizycznie. Wciąż wyglądał jak normalny, choć może wyjątkowo duży mężczyzna, lecz nie był człowiekiem. Już nie. Jaheira nazwała go awatarem, fizyczną manifestacją nieśmiertelnego ojca. Bycie awatarem miało swoje zalety. Ciało Abdela stało się naczyniem esencji Bhaala, było zadziwiająco silne. Mogło czerpać z nieśmiertelnej esencji, by się regenerować, leczyć poważne, a nawet śmiertelne rany z zadziwiającą szybkością. Wytrzymałość, siła i wigor Abdela nie miały sobie równych w całym Faerunie. Jego moc stale rosła. Z każdym dniem Abdel był silniejszy, czuł, że jego umiejętności coraz bardziej wykraczają poza ludzkie możliwości. Jego niezwykłe zdolności regeneracji sprawiały, że miecze i strzały wrogów były niemal bezradne. Zadawane nimi rany goiły się prawie natychmiast. Abdel, właściwie niepokonany, wierzył, że mógłby samodzielnie zabić całą kompanię i wyjść z tego bez obrażeń. Imoen i Jaheira nie były jednak obdarzone jego wytrzymałością. Były podatne na zranienia, a Abdel nie wiedział, czy w czasie bitwy mógłby je ochronić. I jeszcze jedno – choć Abdel zyskał odporność na wszelkiego rodzaje fizyczne ataki, miał w sobie ogromną słabość. Wielkiemu najemnikowi nieobca była przemoc. Wybrany przezeń zawód jeszcze podsycał jego pragnienie krwi, karmiąc złą część jego natury, dziedzictwo Bhaala. Tylko miłość Jaheiry chroniła Abdela przed poddaniem się piętnu boga mordu i staniem się bezduszną maszyną do zabijania, jaką kiedyś był jego przyrodni brat Sarevok. Wsparcie kobiety, którą kochał, umożliwiało Abdelowi walkę z własnymi impulsami. Z cierpliwą i pełną zrozumienia pomocą Jaheiry uczył się kontrolować nienawiść i wściekłość, powstrzymywać straszliwą transformację, która groziła jego zniszczeniem. Ta kontrola była jednak jeszcze słaba. Zabicie wszystkich prześladowców mogłoby wypuścić na wolność straszliwego potwora, którego Abdel nauczył się w sobie powstrzymywać. Już wcześniej zdarzało się to i jemu, i Imoen, choć Abdel wygnał bestię z duszy Imoen w krwawej, okrutnej bitwie u stóp Drzewa Życia. Wciąż jednak istniała możliwość, że Abdel zmieni się w bezrozumne plugastwo, którego jedynym pragnieniem będzie zabijanie wszystkich wokół. Zwycięstwo nad wrogami groziło, że ohydna esencja jego przeklętego ojca pochłonie tożsamość Abdela i zmieni go w czterorękiego demona, fizyczną manifestację Bhaala w Faerunie. Abdel wiedział, że jeśli nie zachowa ostrożności, może znów stać się Niszczycielem. Cichutki szelest liści sprawił, że Abdel obrócił się na pięcie i pochylił, jednym płynnym ruchem wyciągając ciężki miecz z pochwy na plecach. Stał z ostrzem gotowym do ataku, gdyby pojawił się niewidzialny intruz, a jego dłonie zaciskały się na rękojeści tak mocno, że aż zbielały mu kostki. Potężne mięśnie ramion i rąk drżały w oczekiwaniu, po czym rozluźniły się, gdy spomiędzy drzew na polankę wyszła Jaheira. Śliczna druidka trzymała w dłoni kilka niewielkich trójkątnych liści, po czym jeden wsunęła sobie do ust. – To nam pomoże, ale i tak musimy się przespać. Nawet ty, Abdelu. – Podała mu jeden z liści. – Dla Imoen. Włóż jej pod język, jeśli jest zbyt zmęczona, żeby żuć. Abdel zrobił tak, jak mu kazała. Opadł na kolana i ułożył swój miecz na ziemi, po czym łagodnie uniósł głowę wyczerpanej przyrodniej siostry. Nie zareagowała, kiedy zachęcił ją do wzięcia liścia, więc delikatnie odchylił jej głowę i otworzył małe usta. Wsunął jej liść pod język i ponownie położył ją na ziemi. Jaheira podała mu wyjęty z plecaka koc, którym mężczyzna okrył delikatne ciało młodej kobiety. Jaheira ułożyła się kilka stóp dalej i Abdel podszedł do niej. Ułożyła głowę w zgięciu jego potężnego ramienia i wtuliła się w niego, by ogrzać się ciepłem muskularnego ciała. – Rozmawiałam ze zwierzętami z lasu – szepnęła druidka sennym głosem, już prawie pogrążając się we śnie. – Ostrzegą nas, gdy ktoś będzie się zbliżał. Abdel, uspokojony słowami Jaheiry, przesunął się nieco na zimnej ziemi, by ułożyć się wygodniej, nie budząc jednocześnie druidki. W pełni ufał zdolności Jaheiry do komunikowania się z leśnymi ptakami i zwierzętami. Wiedział, że będą pod dobrą opieką, lecz nie mógł się jakoś zmusić do zamknięcia oczu. Zastanawiał się nad ich sytuacją. Prześladowcy zbliżali się coraz bardziej, a ponieważ Imoen i Jaheira z każdym dniem były słabsze, ich odnalezienie pozostawało tylko kwestią czasu. Abdel zostanie zmuszony do walki, której za wszelką cenę pragnął uniknąć. Nie po raz pierwszy, kiedy Jaheira i Imoen spały, Abdel rozważał swoje odejście, aby odciągnąć prześladowców od obu kobiet. Niech one żyją w spokoju, a tylko on będzie musiał wiecznie uciekać. Abdel westchnął i zamknął oczy, jak zawsze odrzucając tę możliwość. Nawet gdyby zmusił się do opuszczenia Imoen i kobiety, którą kochał, nie miał pewności, że łowcy na pewno podążą za nim. Polowali na Abdela ze wzglądu na jego krew – splugawioną krew martwego boga. Prześladowali go za grzechy ojca, Bhaala. Plotki o nagłych aresztowaniach, okrutnych torturach i natychmiastowych egzekucjach były zbyt częste i powszechne, by nie zwracać na nie uwagi