... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Dni byBy jasne i sBoneczne, na zamarznit ziemi nie spadB ani jeden pBatek [niegu. Po zakoDczeniu jesiennego semestru panna Wilder odeszBa ze szkoBy i wróciBa do Minnesoty. Nowy nauczyciel, pan Clewett - spokojny, ale stanowczy czBowiek - przestrzegaB dyscypliny. W klasie panowaBa cisza, przerywana tylko gBosami odpowiadajcych uczniów, którzy teraz pilnie si uczyli. W zimowym semestrze zaczli chodzi do szkoBy starsi chBopcy. ZjawiB si Cap Garland z twarz opalon na tak ciemny kolor, |e jego blond wBosy i jasnoniebieskie oczy wydawaBy si prawie biaBe. U[miech ciepBy jak promieD sBoDca roz[wietlaB jego twarz. Wszyscy pamitali, |e Cap Garland wybraB si poprzedniej zimy w niezwykle niebezpieczn podró|, by wraz z Almanzem Wilderem przywiez pszenic. Obaj uratowali miasteczko od [mierci gBodowej. WróciB te| Ben Woodworth 139 i Fred Gillbert, którego ojciec dostarczyB ostatni poczt, nim pocigi utknBy w zaspach. PrzybyB tak|e Arthur Johnson, brat Minnie. A [niegu cigle nie byBo. Na du|ej przerwie chBopcy grali w baseball. Starsze dziewczynki nie braBy udziaBu w tej grze, tylko niektóre stawaBy przy oknie, przygldajc si grajcym. Nellie na przerwach zajmowaBa si szydeBkowaniem, a Laura zwykle siedziaBa w Bawce i pilnie si uczyBa. MiaBa ju| pitna[cie lat i bardzo jej zale|aBo na uzyskaniu nauczycielskiego [wiadectwa. Którego[ popoBudnia Ida podeszBa do niej i powiedziaBa: - Chodz, popatrz, jak graj. Masz jeszcze caBy rok do egzaminów, zd|ysz si nauczy. Laura zamknBa ksi|k, rada, |e kole|anki pragn jej towarzystwa. Nellie potrzsnBa gBow z lekcewa|eniem. - Ja, na szcz[cie, nie bd nauczycielk. Rodzice mog si oby bez moich zarobków. Laura opanowaBa si z trudno[ci i odparBa zjadliwie: - Pewnie, Nellie, |e nie musisz, ale my nie jeste[my biedakami, którym musz pomaga krewni ze Wschodu. Nellie zaczBa si jka ze zBo[ci. Mary Power przerwaBa jej: - Nie rozumiem, czemu ci tak irytuje fakt, |e Laura chce zosta nauczycielk. Jest zdolna i mo|e uczy w szkole. - Pewnie, jest lepsza ni|... - zaczBa Ida, ale przerwaBa, gdy| do klasy wszedB Cap Garland. WracaB z miasta, w rku trzymaB paczuszk, zawinit w pr|kowany papier. - Cze[ - powiedziaB, patrzc na Mary Power. A potem wrczajc jej paczuszk powiedziaB z u[miechem: - Chcecie cukierków? 140 »-." Nellie zrcznie przechwyciBa pakunek i zawoBaBa: - O, Cap, skd wiedziaBe[, |e tak bardzo lubi sBodycze? To s najlepsze cukierki, jakie mo|na dosta w mie[cie! - Za[miaBa si i rzuciBa mu spojrzenie, jakiego Laura u niej nigdy przedtem nie zauwa|yBa. W pierwszej chwili Cap jak gdyby si przestraszyB, a potem zrobiB gBupi min i spu[ciB wzrok. - Chcecie spróbowa? - spytaBa Nellie i wspaniaBomy[lnie poczstowaBa wszystkie kole|anki, po czym wziBa sobie cukierek, a torebk z reszt sBodyczy wsunBa do kieszeni spódnicy. Cap spojrzaB na Mary Power takim wzrokiem, jakby chciaB si usprawiedliwi, ale ona potrzsnBa gBow i spu[ciBa oczy. - Mam nadziej, |e wam smakuj - powiedziaB Cap Garland niepewnym gBosem i wyszedB na dwór, |eby pogra w piBk z chBopcami. Nastpnego dnia w poBudnie znowu przyniósB cukierki