... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Prowadzi to do stałego poczucia krzywdy… …zaraz, zaraz, przecież muszą być jakieś zasady, jakieś normy lub określone wyznaczniki dojrzałości! Zanim dojdziemy do norm, warto może zwrócić uwagę na inne użycie słowa „dojrzały”. Mówimy tak o kimś, by nie powiedzieć, że nie jest już młody, albo wręcz, że jest już stary. No tak, „dojrzała kobieta…” Skądinąd to określenie nie zawsze jest używane w sensie pozytywnym. Bo już „dojrzały mężczyzna”, zgodnie z tradycją, ZAWSZE brzmi jak komplement… To eufemistyczne używanie słowa „dojrzały” kryje w sobie jeszcze inną potoczną prawdę. W naszej kulturze przyjmujemy, że ludzie młodzi mogą być niezrównoważeni, porywczy, mogą podejmować nieprzemyślane decyzje, a nawet być egoistami. W nadziei, że właśnie z wiekiem, w naturalnym biegu życia, dojrzeją. Ale nie wszyscy przecież. Moja starsza córka potrzebowała na to więcej czasu, a młodsza mniej… Opiekuńcze skrzydła babci wydłużyły niedojrzałość starszej córki, a dla odmiany moje wymagania skróciły ten czas u młodszej. kto szybciej dojrzewa? To prawda, że ludzie się zmieniają, dojrzewają w różnym tempie. Prawda też, że niektórzy nie osiągają dojrzałości nigdy. Psychologia rozwojowa, która przez cały dwudziesty wiek opisywała wnikliwie różne wymiary ludzkiego życia psychicznego, pokazuje, jak ludzie zmieniają się emocjonalnie, jak zmienia się ich funkcjonowanie intelektualne, jak rozwijają się moralnie, a jak popędowo. Wszystkie te opisy uporządkowane są jak wzorce, a na końcu drogi zawsze jest opis jakiejś idealnej rzeczywistości. Atrybuty dorosłości to zrównoważenie emocjonalne, gotowość do stałości w uczuciach i utrzymania stabilnego związku, swoboda w myśleniu abstrakcyjnym i zdolność do niezależnych sądów, autonomia i wrażliwość moralna, umiejętność kontroli popędów i ich zaspokajania bez przynoszenia szkody innym. Można by powiedzieć, że dojrzałość to zdolność do bycia mężem, ojcem, żoną, matką, obywatelem, członkiem społeczności. „Bycia”, w przeciwieństwie do „posiadania” — żony, męża, dzieci i „tego wszystkiego”. Hm… Znowu powiem coś wbrew tradycji. Zgodnie z nią właśnie „mamy” żonę, męża, dzieci… Dojrzały czy tylko dorosły? W każdym razie chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o granice osiągnięcia dojrzałości. Uważa się, a raczej uważało dotychczas, że dorastanie, czyli stawanie się dorosłym, powinno kończyć się w połowie trzeciej dekady życia. Właśnie dorosłym, nie dojrzałym. W psychologii i psychopatologii rozróżnia się te pojęcia. Dorosłość zastrzegamy dla tego etapu życia, w którym człowiek jest niezależny w sądach — to znaczy potrafi samodzielnie formułować i wyrażać opinie w ważnych kwestiach, jest niezależny uczuciowo, czyli umie poradzić sobie z tym, że nie jest kochany lub że ktoś, kogo kocha, sprawia mu przykrość, jest w stanie znieść krytykę bez popadania w rozpacz, jest autonomiczny moralnie — to znaczy potrafi skorzystać z wolności, dokonując wyborów korzystnych dla siebie, nie krzywdząc przy tym innych ludzi. do czego dojrzałem? Dojrzałość zaś ocenia się w odniesieniu do każdego etapu życia. Tak jak dojrzałość do rozpoczęcia nauki szkolnej, dojrzałość do uprawiania sportu wyczynowego, dojrzałość do pracy, do rodzicielstwa i małżeństwa. Czy to nie jest trochę nudne być w pełni dojrzałym, dorosłym…? To chyba żart… Chociaż warto może pamiętać o Gombrowiczu. Otwarcie przecież opowiadał się za wartością niedojrzałości w porównaniu z dorosłością. Zdecydowanie wyżej cenił „stawanie się” niż „bycie”. Ale taka postawa wymaga założenia, że dorosłość jest czymś zamkniętym i niezmiennym. Tak chyba nie jest, rozwijamy się przecież stale i stale stoi przed nami zadanie dojrzewania do kolejnego, nowego życiowego wyzwania. dojrzałość a dalszy rozwój Etap dojrzałości w życiu to bardzo długi okres, przynajmniej tak samo długi jak czas pomiędzy narodzinami a opuszczeniem domu i uniezależnieniem się. A może ten czas jest nawet dłuższy, ponieważ nie wszystkie dzieci w rodzinie przychodzą na świat w tym samym momencie. Jest bowiem taka specyficzna faza, kiedy pierwsze dziecko staje się dorosłe i odchodzi, ale pozostaje jeszcze młodsze rodzeństwo i czas pełnej rodziny przedłuża się, dopóki ostatnie z dzieci nie opuści domu. Biorąc pod uwagę, że można jeszcze mieć dzieci w wieku czterdziestu paru lat, to potrzebne na ich wychowanie dwadzieścia pięć lat już dokłada nam siedemdziesiątkę na kark, ale to też nie jest kres. Jeżeli medycyna bardziej się rozwinie i będzie można rodzić dzieci po okresie menopauzy, to w gruncie rzeczy pełne życie długo się nie skończy. Ale i tak większość życia spędzamy jako dorośli, którymi stajemy się już około dwudziestki. A średnia życia wciąż się wydłuża i coraz więcej ludzi przekracza osiemdziesiąt lat. W związku z tym coraz więcej czasu przypada na okres, który już nie jest młodością. Eee, odbiera pan nam optymistyczne pojęcie drugiej i trzeciej młodości… mitologia dzieciństwa …ale za to całe nasze życie pełne jest mitologii na temat młodości i dzieciństwa, kultu owego okresu nieodpowiedzialności, zależności i bycia zawsze otoczonym bliskimi osobami. Nie mam złudzeń, że te okresy są idealizowane w naszej pamięci. Ja jestem skłonna idealizować każdy okres mojego dość długiego życia. Lubiłam swoje dzieciństwo, ale jakoś go nie wyróżniam. Jeżeli już, to idealizuję młodość. A jednak bardzo dużo mówi się o dzieciństwie i poświęca się mu uwagę, ponieważ to jest okres, w którym się formujemy