... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Im w dużej mierze zawdzięczać możemy tak patriotyczną postawę chłopów w czasie ostatniej wojny i okupacji. Piłsudski nosił się z zamiarem przedyskutowania z ministrem oświaty niektórych spraw reformy szkolnictwa powszechnego i podsunąć mu pewne myśli. Szczegółów mi nie mówił. Wiem, że reformę szkolnictwa dokonaną przez min. Janusza Jędrzejewicza pochwalał. Mąż marzył o tym, aby móc objechać różne tereny i porozmawiać z poszczególnymi obywatelami, działaczami społecznymi, nauczycielami szkół powszechnych. Niestety, zajęcia i zdrowie nie pozwoliły mu na wykonanie tego zamiaru i przedyskutowanie różnych zagadnień z właściwymi ludźmi. Ongiś, jeszcze w okresie prac konspiracyjnych, będąc na zebraniu młodzieży w Szwajcarii mówił o tym, jak dużą rolę mogliby odegrać księża w dziele odrodzenia Ojczyzny i w kształtowaniu uczuć patriotycznych obywateli. Je- den ze słuchaczy tak przejął się tymi myślami Piłsudskiego, że zmienił zawód, porzucił studia i wstąpił do seminarium duchownego. Z zakresu prac wojskowych męża zetknęłam się ze sprawą wyszkolenia Hughes-istek. Piłsudski narzekał bardzo na funkcjonowanie łączności w cza- sie wojny 1920 roku. Postanowił też poświęcić zagadnieniu łączności szcze- gólną uwagę. Zdaje mi się, że w jesieni 1926 r. zdecydował organizację szkoły Hughes-stek. Wychodził z założenia, że kobiety są pewniejsze w dotrzymywaniu tajemnic służbowych. A do tego przywiązywał największą wagę. Doradzałam mu, żeby stanowisko komendantki powierzył p. Wandzie Goertzównie. P. Goertzówna przeszła przez służbę liniową w Legionach i w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Mąż rozmawiat z nią wtedy proponując objęeie kierownictwa tego kursu. Miał się on odbywać w Zegrzu. P. Goer- tzówna wolała jednak pozostać w biurze płk. Prystora, w którym w tym czasie pracowała. Na komendantkę powołał mąż Elżbietę Daniłowską, swoją córkę chrzestną, do której miał zaufanie. Przeszła ona przed tym kilkumie- * Op. cit., t. VI, s. 142. 245 sięczne przeszkolenie i dobrze zdała egzamin. Kurs zorganizowano szybko. Znalazło się sporo kandydatek z poważnymi referencjami. Wiele z nich zaopiniowały organizacje kobiece. Szkoła ta trwała kilka lat i przeszkalała corocznie dużą ilość kobiet. Piłsudski do końca życia był przeciwnikiem obowiązkowej służby kobiet jak również ich pracy liniowej. Kobiety, według niego, mogą być tylko ochotniczkami i powinny być powoływane jedynie do pełnienia służby po- mocniczej na tyłach oraz do służby wywiadowczej. Państwo miało też za mało pieniędzy i gmachów, aby szkolić kobiety. Nie mogło nawet wykorzy- stać wszystkich zdolnych do służby poborowych z każdego rocznika. Starania kobiet o ustawowy obowiązek służby wojskowej nie znajdowały także od- dźwięku ani w społeczeństwie, ani w sejmie. Piłsudski, jako Naczelny Wódz nie przyznawał, jak mi mówił, w latach wojny polsko-rosyjskiej stopni woj- skowych kobietom. Dział pracy wojennej kobiet należał wtedy do ministra spraw wojskowych. Po wojnie trzy kobiety ukończyły podchorążówkę i uzy- skały stopień oficerski podporucznika: pp. Montbowerowa, Maria Wittekó- ; wna i Podborska. Kobiety-oficerowie Ochotniczej Legii Kobiet (OLK) nie otrzymywały praw oficerskich w czasie pokojowym, ponieważ ustawa o po- wszechnej służbie wojskowej nie przewidywała udziału kobiet. # 1923 r. byłe członkinie OLK zaczęły organizować obozy przeszkolenia wojskowego kobiet. Praca ich rozwinęła się dopiero wówczas, gdy utworzony został Państwowy Urząd Przysposobienia Wojskowego i W chowania Fiz cz- nego. Mąż miał zrozumienie dla znaczenia pracy społecznej w życiu polskim i doceniał ją także w zakresie wchodzącym w życie wojska. Nieraz bywał na różnych zebraniach organizacji społecznych. Przytaczam dosłownie jego prze- mówienie na inauguracyjnym zebraniu tworzącego się wówczas stowarzysze- nia Rodzin Wojskowych: "Szanowne Panie! Spotkał mnie zaszczyt, że zostałem zaproszony przez komitet, organizujący dzisiejsze zebranie, na to, bym je zagaił. Szanowne Panie! Zostałem zaproszony dlatego, że byłem ongiś Naczel- nym Wodzem Polski w czasie wojny, żem był tym, który szafował krwią waszych najbliższych, waszych mężów; tych których żegnałyście nieraz z trwogą i bojaźnią o ich los. I nieraz gdy przemyśliwałem o swej i waszej przeszłości, gdy myślałem o tym urzędzie szafarstwa krwi, miałem swoje czarne dni, miałem swoje czarne godziny, które sądzą samego siebie, które szukają gdzieś innego sądu, niż swego własnego. Szafarstwo krwi bowiem nie należy do przyjemnych, przeciwnie należy do tych czarnych godzin. Są jednak chwile radości i tryumfu. Lecz gdy myślę, że biuletyny zwycię- stwa są czytane przez wiele istot nie z radosnym biciem serca, lecz z sercem ściśnionym trwogą, sercem bij ącym niepokoj em ; że w czarnych literkach szukają numerów dywizji i pułków tam, gdzie głowa dobra i kochana słyszy świst kul, które nie szukają, lecz znajdują gdzieś swoje ofiary, gdy w czarnych godzinach przebiegam myślą sumienie, mówiące o szafarstwie krwi, gdy w 246 czarnych godzinach kiedyś przez najwyższy sąd szafarstwo to inaczej i innym rozumem sądzone być może, niż naszym ludzkim, i że są blizny niezagojone, takie, które goi tylko grób, i blizny nigdy niezapomniane, w tych czarnych godzinach nieraz myślę o was panie, o kobietach, o tyc#, które pozostały w domu, o tych, które sztandaru łopoczącego nie słyszały, ale mają tylko trwogę i niepokój i niepewność o innych, o tych, którzy wyszli. Dzięki więc wam za to panie, żeście mnie zaprosiły, że w godzinach czarnych ulgę mi sprawiacie, że nawiązałem węzły z wami, najcięższymi ofiarami wojny