... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Chandos dowiedział się, że tu właśnie mieszkają 222 dziewczęta z miejscowej sali tanecznej. Jedną z nich była kobieta Wade'a Smitha. Na imię miała Loretta. Stracił wiele czasu, zanim trafił na jej ślad, bo Smith pojawił się w Paris pod zmienionym nazwiskiem i siedział cicho jak mysz pod miotłą. Mało kto go tutaj znał, a jeśli już, to jako Willa Greena. Chandos zdawał sobie sprawę, że Will Green może, lecz nie musi być człowiekiem, którego poszukiwał. Wielkiego wyboru jednak nie miał. Stał teraz w mroku i obserwował niewielki domek. W końcu ruszył w jego stronę. W przyciśniętej do boku dłoni ściskał rewolwer. Serce biło mu szybko. Nadchodziła chwila, na którą czekał od dawna. Niebawem stanie twarzą w twarz z zabójcą swej siostry. Bezszelestnie podkradł się do drzwi i przekręcił gałkę. Były otwarte. Przyłożył do nich ucho, ale ze środka nie dobiegał najlżejszy szmer. Słyszał tylko głośne uderzenia krwi w skroniach. Znów powoli przekręcił gałkę i kopniakiem otworzył drzwi. Front domu zadygotał, gdy wyrżnęły w wewnętrzną ścianę. Na półce przewróciło się kilka talerzy, na brudną podłogę spadł kubek. Leżąca w łóżku blondynka odwróciła się niemrawo w jego stronę i popatrzyła w lufę rewolweru. Pod prześcieradłem rysowały się drobne, nie do końca jeszcze rozwinięte piersi. Dziewczynka miała najwyżej trzynaście lub czternaście lat. Czyżby trafił pod niewłaściwy adres? - Loretta? Dziecko skuliło się. — Słucham? Chandos ciężko westchnął. Tak, to jednak ten dom. 223 Powinien pamiętać, że Smith przepada za małymi dziewczynkami. Loretta została w straszny sposób pobita. Połowę twarzy miała czarną i opuchniętą. Drugie oko również otaczała ciemna obwódka. Od obojczyka do lewego ramienia biegła okropna, sina pręga, a przedramiona pełne były mniejszych siniaków, jakby ktoś brutalnie ściskał dziewczynkę za ręce. Chandos nie próbował nawet sobie wyobrażać, jak wygląda reszta skrytego pod prześcieradłem ciała. - Gdzie on jest? - K-kto? Miała żałosny głos małego, wystraszonego dziecka. Chandos zdawał sobie sprawę, jak okropnie w jej oczach wygląda. Od chwili wyjazdu z Alamedy ani razu się nie golił, a teraz jeszcze trzymał wycelowany w dziewczynkę rewolwer. Wsunął broń do olstra. - Nie zamierzam cię skrzywdzić. Szukam Smitha. Zesztywniała. Zdrowe oko rozbłysło jej gniewem. - Spóźnił się pan. Wydałam tego skurwysyna. Pobił mnie ostatni raz. - Siedzi w więzieniu? Skinęła głową. - Jasne. Dowiedziałam się, że w mieście jest ran-ger*. Wcześniej nie miałam do kogo zwrócić się o pomoc, bo nie wierzę, żeby Wade'a zdołano zatrzymać w miejscowym więzieniu. Powiedziałam mu, kim naprawdę jest Wade. Bo, widzi pan, Wade mówił mi o dziewczynie, którą zabił w San Antonio. Raz nawet i mnie groził śmiercią. Jak mi mógł to zrobić! * Ranger (ang.) - wywiadowca konnej formacji. 224 — I ranger zabrał go ze sobą? - zapytał Chandos, starając się zachować spokój. — Jasne. Zjawił się tu w towarzystwie szeryfa i schwytał Wade'a bez spodni. Skurwysyn wciąż miał na mnie ochotę. Chyba nawet w takim stanie bardziej mu się podobałam. — K i e d y to się stało? — Przed trzema dniami, proszę pana. Chandos jęknął w duchu. Trzy cholerne dni. Gdyby nie ukąszenie węża i poszukujący Courtney łowca nagród, Smith wpadłby mu w ręce. — Jeśli chce go pan zobaczyć - ciągnęła Loretta — musi się pan pośpieszyć. Ranger wiedział o nim wszystko. Mówił, że w San Antonio mają dosyć dowodów, by go powiesić już po wstępnej rozprawie. Chandos nie miał wątpliwości. Był w San Antonio wkrótce po zamordowaniu dziewczyny i wiedział o wszystkim. Tam właśnie po raz pierwszy stracił trop Wade'a. — Dziękuję, dziecko — powiedział, kiwając głową. — N i e jestem dzieckiem — odparła. - A już na p e w n o nie, gdy mam makijaż. Od roku pracuję w sali tanecznej. — To powinno być zabronione. — Gadaj z d r ó w — b u r k n ę ł a L o r e t t a . - Znalazł się rewolwerowiec kaznodzieja! - Kiedy jednak Chandos nie podjął wyzwania i ruszył do wyjścia, dziewczynka zawołała: - Proszę pana, dlaczego pan go szuka? Chandos popatrzył na nią przez ramię. Niewiele brakowało, by stała się kolejną ofiarą Smitha. Nie zdawała sobie nawet sprawy, ile miała szczęścia. 225 - Poszukuję go za morderstwo, dziecko. Dziewczyna w San Antonio nie była jedyną, którą zabił. Chociaż stał w pewnej odległości, dostrzegł, że dostała gęsiej skórki. - Czy... czy sądzi pan, że ucieknie rangerowi? - Nie