... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Tam spływały dane ze stu czterdziestu ośmiu kamer telewizyjnych, trzystu dziewięćdziesięciu dziewięciorga elektronicznych drzwi, trzystu siedemdziesięciu siedmiu podsłuchów telefonicznych i dwustu dwunastu mikrofonów rozmieszczonych w budynku NSA. Dyrektorzy agencji dobrze wiedzieli, że dwadzieścia sześć tysięcy pracowników to nie tylko wielka siła, ale i wielkie zagrożenie. Wszystkie przypadki naruszenia bezpieczeństwa NSA były spowodowane przez jej własnych pracowników. Zadanie Midge polegało na śledzeniu tego, co działo się w murach agencji... najwyraźniej również w magazynie kantyny. Brinkerhoff wstał, chciał się bronić, ale Midge już wychodziła. - Trzymaj ręce nad biurkiem! - krzyknęła jeszcze przez ramię. - Tylko żadnych zabaw, jak mnie nie będzie. Ściany mają oczy! Brinkerhoff usiadł i słuchał coraz cichszego stukania obcasów. Wiedział przynajmniej, że Midge nikomu nie powie. Ona również miała swoje słabości - takie jak wzajemne masowanie się z Chadem. Pomyślał o Carmen. Wyobraził sobie jej zgrabne ciało, ciemne uda, radio grające na pełny regulator - gorąca salsa z San Juan. Uśmiechnął się do siebie. Jak skończę, może wpadnę coś przekąsić. Otworzył pierwszy wydruk. KRYPTO-PRODUKCJA/WYDATKI Humor od razu mu się poprawił. Midge dała mu łatwe zadanie, sprawozdania Krypto były zawsze bułką z masłem. Teoretycznie powinien dokładnie wszystko sprawdzić, ale dyrektor pytał tylko o jedno: ŚKD - średni koszt dekryptażu, czyli ile średnio kosztowało złamanie jednego szyfru za pomocą TRANSLATORA. Jeśli ŚKD był poniżej tysiąca dolarów za szyfr, Fontaine się nie przejmował. Patyk za wiadomość, zachichotał Brinkerhoff. Na to idą nasze podatki. Gdy zaczął sprawdzać wyniki z kolejnych dni, miał w głowie obraz Carmen smarującej się miodem i lukrem. Po trzydziestu sekundach już niemal skończył - wyniki z Krypto były jak zwykle doskonałe. Nim sięgnął po następny dokument, coś zwróciło jego uwagę. Na dole ostatniej strony coś wydawało się nie w porządku z ŚKD. Liczba była tak wielka, że nie zmieściła się w kolumnie tabeli. Brinkerhoff patrzył na nią zupełnie zaszokowany. 999999999? Z trudem złapał oddech. Miliard dolarów? Natychmiast zapomniał o Carmen. Szyfr za miliard dolarów? Siedział przez chwilę jak sparaliżowany, po czym pod wpływem paniki wybiegł na korytarz. - Midge! - krzyknął. - Wróć tutaj! Rozdział 44 Phil Chartrukian stał w laboratorium i nie mógł się uspokoić. Wciąż słyszał słowa Strathmore’a: Proszę wyjść! To rozkaz! Kopnął kosz na śmieci i głośno zaklął. - Diagnostyka, gówno prawda! Od kiedy to zastępca dyrektora omija filtry Gauntlet? Pracownicy wydziału bezpieczeństwa systemów dostawali wysokie pensje za to, by troszczyli się o komputery NSA. Chartrukian wiedział już, że praca ta wymaga dwóch ważnych cech: inteligencji i paranoidalnej podejrzliwości. - Do diabła! - zaklął. - To nie jest paranoja! Pieprzony komputer pracuje od osiemnastu godzin! To był wirus. Chartrukian wiedział to z całą pewnością. Nie miał wątpliwości, jak do tego doszło: Strathmore popełnił błąd, omijając „ścieżkę zdrowia”, a teraz próbował zasłonić się jakąś historyjką o testach diagnostycznych. Chartrukian nie czułby takiego niepokoju, gdyby sprawa dotyczyła tylko TRANSLATORA. Tak jednak nie było. Wbrew pozorom ogromny komputer do dekryptażu nie był samotną wyspą. Wprawdzie kryptografowie wierzyli, że Gauntlet miał służyć wyłącznie ochronie ich superkomputera, ale pracownicy Sys-Sec znali prawdę. Filtry Gauntlet służyły znacznie większemu bogu: głównemu bankowi danych NSA. Był zafascynowany historią budowy banku danych. Mimo wysiłków Departamentu Obrony, aby pod koniec lat siedemdziesiątych nie wypuścić z rąk Internetu, ten niezwykle wygodny system stał się powszechnie dostępny. Najpierw zaczęły korzystać z niego uniwersytety, a niewiele później pojawiły się komercjalne serwery. Tama runęła. Na początku lat dziewięćdziesiątych niegdyś bezpieczny rządowy Internet zmienił się w sieć zatkaną przez publiczną pocztę i komputerową pornografię. Po kilku włamaniach - zachowanych w tajemnicy, ale bardzo kosztownych - do komputera Biura Wywiadu Marynarki Wojennej stało się jasne, że materiały niejawne zapisane w rządowych komputerach dołączonych do Internetu przestały być bezpieczne. Prezydent, w porozumieniu z Departamentem Obrony, wydał tajny dekret o budowie nowej, całkowicie bezpiecznej komputerowej sieci rządowej, która miała służyć do wymiany informacji z agencjami wywiadu. W celu zapobieżenia kolejnym włamaniom wszystkie tajne dane przeniesiono do jednego, doskonale zabezpieczonego miejsca - nowego banku danych NSA - prawdziwego Fortu Knox amerykańskiego wywiadu