... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Jego powiązania z rejonem Fukuoki dawały zbyt wiele do myślenia. Ponieważ Genyosha nigdy nie została zdelegalizowana, jej archiwa okazały się łatwo dostępne. Pułkownik udał się więc potajemnie na południe, na wyspę Kyushu i dowiedział się, czego chciał. Satsugai był jednym z przywódców Genyosha. W tym czasie ujawnienie takiej informacji mogło spowodować nieobliczalne skutki. Gdyby dowiedział się o tym trybunał wojenny, to co Satsugai przedstawiłby na swoją obronę, nie miałoby znaczenia - i tak zostałby skazany na śmierć i rozstrzelany. Jednak pułkownik nie miał najmniejszego zamiaru dzielić się tą informacją z kimkolwiek. Według niego skazanie kuzyna na śmierć nie miało najmniejszego sensu. Jego organizacja wysunęłaby kogoś innego na jego miejsce i kontynuowała swoją działalność. A taka działalność była sprzeczna z tym, co pułkownik uważał za właściwe dla Japonii. On chciał doprowadzić do upadku Genyosha. Uważał, że jeżeli Satsugai zostanie uniewinniony, to będzie od niego uzależniony. A wówczas z czasem ujawni przed nim tajemnice tej organizacji. Pułkownik powrócił do rzeczywistości i oderwał spojrzenie od okna. Patrzył w skośne, mongoloidalne oczy swojego przeciwnika, które były tak wyćwiczone, iż nie mógł zajrzeć w ich głąb, chyba że ich właściciel miałby na to ochotę. Minęło już wiele lat, wspominał, od czasu gdy mu pomógł i w niczym nie posunęło to jego planu. Widać wiedział od początku, co mi chodzi. Udało mu się jedynie ograniczyć władzę Satsugai, ale poza tym wszystkie jego próby były blokowane. Pułkownik czuł do siebie żal, gdyż zdał sobie sprawę, że nie miał szans wygrać z tym człowiekiem i błędem było podejmowanie tej rozgrywki. To, że Satsugai go nienawidził, w żadnej mierze nie dziwiło pułkownika. Jakkolwiek by było, mieli całkowicie przeciwne poglądy polityczne. Choć pułkownik rozumiał lepiej niż jakikolwiek inny obcokrajowiec zamieszkały w Japonii znaczenie utrzymania tradycji i spuścizny historycznej, wiedząc, że bez tego to państwo się rozleci, to zauważył również, jakie zło i szkody mógł Japonii wyrządzić nacjonalizm w wydaniu Satsugai. W tym kraju nigdy nie czczono przestępców, zawsze zaś bohaterów, ale niestety było ich niewielu. W chwili gdy tak wpatrywał się w złe oczy Japończyka, wreszcie zrozumiał, że w całej tej grze coś przeoczył. Coś, co stanowiłoby, o czym był przekonany, podstawę jego sukcesu. Wydawało mu się, że rozpracował tajemnice Satsugai wiele lat wcześniej i wszystkie jego działania od tego czasu bazował na tym założeniu. Obecnie pojął swój błąd, mając do siebie żal za to, że tak łatwo dał się oszukać. Pułkownik był wściekły na samą myśl, że bawiono się z nim w kotka i myszkę. Nie było dla niego żadnym pocieszeniem, że swoją pomocą upokorzył Satsugai, który stał się dłużnikiem człowieka, którego nienawidził. Dla Japończyka była to sytuacja nie do zniesienia, ale Satsugai nie stwarzał wrażenia tym przejętego, co spotkało się z uznaniem pułkownika. Mój Boże, pomyślał, cóż takiego udało mu się przede mną ukryć przez te lata? Ten stary wojownik był jeszcze wystarczająco przebiegły. I nagle pułkownik zrozumiał, co należy uczynić. Zbyt wiele lat spędził bezproduktywnie. Tak jak powiedział mu Satsugai, powinien być większym realistą. A prawda była taka, że musiał przerwać patową sytuację za wszelką cenę. Teraz już tę cenę znał. Pułkownik wiedział, że ze strony kuzyna nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Mógł na przykład go obrazić, a tamten nic by w odpowiedzi nie uczynił, nie mógłby nic uczynić. Miał bowiem do spłacenia dług wdzięczności, dlatego musiał wszystko znosić w spokoju. Ta zależność była jednak tylko jednostronna. Przez chwilę pułkownika ogarnął żal. Jego syn był jeszcze taki młody, nie miał nigdy dla niego zbyt wiele czasu. Spojrzał na swą rozległą posiadłość, na ociekające wodą drzewa przechylane podmuchami wiatru. Wypatrywał zauważonego wcześniej ptaka, ale ten już dawno odleciał, w ostatecznym rachunku wybierając lot w sztormie zamiast bezsensownego wyczekiwania. Świat za oknem był taki piękny, ale tego dnia nie mógł się tym nacieszyć. Czego nauczyłeś się, czytając Go rin no shol - spytał Kansatsu któregoś dnia na treningu