... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Po długiej rundzie gratulacji zarządzono przerwę w obradach Konwokacji. Akzad potrzebował kilku dni na sformowanie gabinetu i obsadzenie stanowisk. Lord Chen, wychodząc z Sali, znalazł się przy lordzie Pierze Ngenim. Młody konwokat szedł ze spuszczoną głową, nachmurzony wpatrywał się w podłogę, silnymi szczękami mełł jakąś myśl na proch. - Lordzie Pierre, mam nadzieję, że pański ojciec ma się dobrze - powiedział Maurice Chen. Pierre drgnął, zaskoczony, i podniósł wzrok. - Przepraszam, lordzie Chen, ale myślałem o... nieważne. Ojciec dobrze się czuje i chciałbym, żeby tu był. Byłby pewnym kandydatem do nowego rządu. Ja jestem, niestety, za młody. - Wczoraj spotkałem jednego z pańskich klientów, lorda Rolanda Martineza. - A, tak. - Ciężkie szczęki wykonały jeden obrót żarna. - Lord Roland. Przybył z Laredo. - Powiedział mi, że podróż trwała trzy miesiące. - Tak. - To chyba brat tego faceta, który pomógł Caro Suli w akcji ratunkowej „Blitshartsa”? Lord Pierre wyglądał tak, jakby miał atak niestrawności. - Jego brat, owszem. Lord Gareth. Maurice Chen pomachał znajomemu stojącemu po drugiej stronie holu. - Ten człowiek ma okropny akcent - stwierdził. - Obaj bracia. Siostry mówią delikatniej, ale bardziej natarczywie. - Żeni pan P.J. z jedną z tych sióstr, prawda, lordzie? Lord Pierre wzruszył ramionami. - P.J. musi się kiedyś ożenić. Martinezowie to najwięcej, na co może liczyć. Lord Chen poprowadził Pierre’a do klubu w holu, gdzie prawodawcy spotykali się z klientami lub rodziną, stłoczeni na miękkim dywanie przed barem. Przechwycił wzrokiem spojrzenie jednego z kelnerów i zamówił dwa razy to co zwykle. - Przypuszczam, że rodzina Martinezów jest bardzo bogata - powiedział. - I będąc tutaj, robią wszystko, żeby to okazać - odparł lord Pierre kwaśno. - Nie zauważyłem, żeby byli przy tym prostaccy. Nie popełniają raczej błędów typowych dla nuworyszy. Po chwili wahania lord Pierre przyznał mu rację. - Rzeczywiście żadnych faux pas - stwierdził. - Tylko ten akcent! - Lord Roland mówił mi, że nosi się z zamiarem otwarcia Chee i Pankhursta. Lord Pierre spojrzał ze zdziwieniem na swego rozmówcę. - Powiedział mi o tym zaledwie parę dni temu. Nie miałem czasu przyjrzeć się projektowi. - Mam wrażenie, że jest kompletny. - Powinien mi pozwolić na zaprezentowanie go ludziom, gdy go tylko przeanalizuję. Ci Martinezowie zawsze się śpieszą. - Lord Pierre pokręcił głową. - Nie mają cierpliwości, wyczucia okazji. W gorącej wodzie kąpani. Ojciec mi mówił, że tak samo było z ich ojcem, obecnym lordem Martinezem. - Lord Roland ma ograniczony czas na Zanshaa. Jestem pewien, że przed wyjazdem chce nadać bieg tej sprawie. I naprawdę dobrze się przygotował. Przyniesiono drinki. Lord Pierre uniósł kieliszek do ust, upił trochę, po czym spytał z wahaniem: - Lordzie Chen, dlaczego cię interesuje Roland Martinez? Lord Chen rozłożył ręce. - Po prostu wydaje mi się on bardzo... wnikliwym młodzieńcem. Rozpatrzył kilka projektów, które się z jakichś powodów zatkały, na przykład z powodu niepewnej sytuacji, bezwładności czy śmierci Wielkiego Pana. Uwzględnił stację na Choyon, która całe wieki temu powinna być rozbudowana do pełnego pierścienia antymaterii. Wypukłe oczy lorda Pierre’a patrzyły nieruchomo na Maurice’a Chena. - Masz interesy frachtowe na Choyon - powiedział. - Mam też statki, które mógłbym wynająć na dłuższy czas do pomocy w zasiedlaniu Chee i Pankhursta. - Aha. - Lord Pierre, zamyślony, pociągnął długi łyk z kieliszka i wydawało się, że przełykając, żuje drinka. - Skoro już nabrałeś takiego zainteresowania klanem Martinezów - powiedział - to może byś jakoś pomógł lordowi Garethowi. - Lordowi Garethowi potrzebna jest pomoc? - Lordowi Garethowi potrzebny jest awans. Od kiedy moja stryjeczna babka przeszła na emeryturę, nie mam w rodzinie nikogo, kto byłby w stanie mu pomóc. - Zaciśnięte usta miały jakoby wyrażać uśmiech. - Ale ty, o ile pamiętam, masz w rodzinie dowódcę eskadry. - Siostrę Michi. - O ile pamiętam, twoja córka wychodzi za mąż za kapitana. - Ale lord Richard nie może nikogo awansować na szczebel dowódczy. Sam obecnie nie zajmuje żadnego stanowiska dowódczego. - Twoja siostra może to zrobić i robi takie rzeczy. - Niewykluczone, że może. - Lord Chen nie przedstawił kategorycznej deklaracji. - Zapytam ją, co jest w stanie zrobić. - Będę ci winien wdzięczność. - A ty już masz moją za pozwolenie, bym cię zanudzał tymi sprawami. - O, to nic takiego. Opuściwszy później salę klubu, Maurice Chen wspominał całą rozmowę i doszedł do wniosku, że sprawy poszły bardzo dobrze. Żeby teraz tylko opuścić tę Oceanografię i Zalesianie i dostać się do czegoś bardziej użytecznego! *** Sula wzniosła toast na cześć nowo mianowanego podporucznika lorda Jeremy’ego Foote’a i życzyła mu powodzenia. Mimo jej protestów Foote nalegał, by dała sobie napełnić kieliszek szampanem, więc teraz tylko zwilżyła usta i odstawiła naczynie. - Dziękuję - powiedział Foote. - Jestem wdzięczny, że wszyscy przybyliście na tę pożegnalną kolację. - Posłał promienny biały uśmiech. - Ciekawe, ilu by przyszło, gdyby nie była na mój koszt. Sula pozwoliła sobie na uśmiech, gdy goście - zgodnie z oczekiwaniami - wydali odgłosy rozbawienia. Byłoby nieuprzejmie odmówić Footemu