... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

10 Gdyby panna Rittberg nie mijała się z prawdą, opowieść jej wypadłaby trochę inaczej. Opisywała siebie jako prześladowaną niewin- ność, co wystarczyło, aby wywrzeć wrażenie na czułym z natury Henryku. Był on ogromnie wzruszony i chętnie pocieszyłby piękną dziewczynę. Patrzył na Robertę. I ona wysłuchała ze współczuciem opowiadania Lindy, lecz doznawała przy tym dziwnego wrażenia. Zawsze współczująca i chętna do niesienia pomocy innym, tym razem czuła jakby chłód w sercu. Instynktownie wyczuwała, że w sposobie zachowania się młodej panny, było coś sztucznego i kłamliwego- Mimo, że Berti okazywała jej spokojną rezerwę, Linda Rittberg stała się odtąd nierozłączoną towarzyszką ojca i córki. Nie należała ona do osób, które przeoczyłyby korzyści, mogące wyniknąć z podobnej znajomości. Wiedziała od dawna, że Warteg jest bardzo bogaty i posiada wspaniałą willę. Podczas rozmowy usłyszała także, iż ojciec z córką powracają ze swej posiadłości wiejskiej w Brazylii. O jednym tylko nie miała pojęcia, a mianowicie, że to Roberta jest właścicielką tych wszystkich bogactw, nie zaś Warteg. Linda zdawała sobie dokładnie sprawę, że istnieje dla niej jedna tylko możliwość, aby wydostać się ze swego ubogiego środowiska — małżeństwo z bogatym człowiekiem. Wiedziała doskonale, że mało jest bogatych mężczyzn, którzy żenią się z biednymi dziewczętami, zwłaszcza mało jest takich młodych ludzi. Łatwiej było już usidlać starszych panów. Należało tylko okazywać im wiele łagodności i słody- czy , a przy tym pochlebiać ich próżności. Dlatego więc dążyła wszelkimi siłami do celu, który wytknęła sobie, poznawszy na pokładzie Henryka Wartega i jego córkę. Berti zauważyła z uczuciem lęku i przykrości, że ta obca istota wdziera się coraz bardziej między nią a ukochanego ojca. Do uczucia, jakie dotąd żywiła dla niego, dołączył się lęk i niepewność. Dotychczas potrafił po mistrzowsku utwierdzić córkę w mniemaniu, że niezmiennie dochował wiary pamięci swej żony. Teraz Berti po raz pierwszy spostrzegła, że inna kobieta wywiera na niego wpływ. Doznawała wrażenie, że powinna starać się usilnie, by ojciec nigdy nie zapomniał matki. Najchętniej, podczas całej podróży, nie odstępowałaby ojca ani na krok. Marzyła, aby statek jak najprędzej zawinął do portu, aby 11 skończyło się wreszcie to ciągłe przebywanie w towarzystwie Lmdy Rittberg. * * * Ojciec i córka przechadzali się przez jakiś czas w milczeniu; nagle Henryk Warteg zaczerpnął tchu i wyprostował się energicznym ruchem. — Pragnę z tobą pomówić, droga Berti. — Słucham cię, ojcze. Starał się unikać jej wzroku. — Mówiliśmy przecież o tym, że po powrocie zostaniesz nareszcie wprowadzona oficjalnie w świat. Już wielki czas, masz przecież dwadzie ścia lat. — Tak, ojcze wiem o tym i przyznaję ci rację. — Doskonale! Chodzi o to, że będziemy musieli wystarać się dla ciebie o jakąś odpowiednią damę do towarzystwa. Berti westchnęła. — Tak, niestety, choć ja osobiście uważam to za zupełnie zbyteczne. — Nie da się jednak uniknąć tego. — Wiem o tym i oswoiłam się z tą myślą. Będzie jednak bardzo trudno znaleźć odpowiednią osobę. Przede wszystkim musiałaby prze- cież wzbudzać w nas sympatię. — Bezwarunkowo, ponieważ będzie z nami mieszkała. Dlatego też wdzięczny jestem przypadkowi, który sprowadził na naszą drogę odpowiednią osobę. Berti spojrzała ze zdumieniem na ojca. — Sprowadził na naszą drogę? O kim mówisz, ojcze? Henryk starał się opanować zmieszanie. — O kim? Naturalnie, o pannie Rittberg. Ona byłaby przecież idealną towarzyszką dla ciebie. Berti zlękła się. Poczuła, że serce się jej ściska. Zbladła, oczy jej pociemniały; drżała z tłumionego wzruszenia. Wreszcie odezwała się stłumionym głosem. — Drogi ojcze, panna Rittberg nie nadaje się zupełnie do tego, to stanowisko nie dla niej. 12 — Ja uważam, że nadaje się doskonale. Przemilczał jednak, że to panna Rittberg kunsztem swej wymowy wzbudziła w nim to przekonanie. Dała mu do zrozumienia, że pragnęła- by bardzo objąć u niego taką posadę, że czułaby się niezmiernie szczęśliwą, przebywając wciąż w pobliżu „uwielbianego mistrza". — Nie, ojcze, o tym nie może być mowy. Panna Rittberg jest przede wszystkim za młoda, aby objąć to stanowisko. Opór córki podsycił jednak pragnienie Henryka, który marzył o tym, aby mieć stale kolo siebie śliczną, czarującą blondynkę. Ani się spostrzegł, jak Linda uwikłała go w swoje sidła. Nie myślał wprawdzie o tym, aby poświęcić jej swobodę i ożenić się z nią, lecz myśl, że miałby w przyszłości żyć bez niej, wydawała mu się nie do zniesienia. Mimo to, nie mógł się zdecydować na oświadczyny, choć Linda jawnie dawała mu do zrozumienia, że go kocha. Berti nie domyślała się, jak dalece ojciec był już związany z Lindą Rittberg; w jej obecności, Linda zachowywała się bardzo powściągliwie, stawała się dopiero wtedy zalotna, gdy pozostawała sam na sam z malarzem, a wciąż szukała do tego sposobności. Toteż Henryk Warteg od dawna padł ofiarą jej wdzięków, choć dotąd nie zdawał sobie z tego sprawy. Zdawało mu się ciągle, że to on góruje nad Lindą, a od dawna zaplątał się w jej sieci. Dlatego też odpowiedział córce, niespokojny i zdenerwowany: — Ależ, Berti, czy musimy koniecznie przyjąć starszą osobę? Chyba i tobie będzie o wiele przyjemniej mieć młodą towarzyszkę. Panna Rittberg jest światową, czarującą osobą, która pod każdym względem może być dla ciebie odpowiednia. Berty przecząco potrząsnęła głową. — Nie, drogi ojcze, wyrzeknij się tej myśli