... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Ale to się do końca nie udało. I sku-tekjest taki, że trudno jest znaleźć w tym wszystkim równowagę, porządek czy jasność. Pisząc o wspólczesnej koncepcji Boga czy klopotach z nią związanych, używa Ksiądz terminu "kryzys ojcostwa" i w nim widzi początek problemów, które dzisiaj mamy z obrazem Boga, z przyporządkowaniem Go do świata. Na czym ten kryzys polega? Ta sprawa ma kilka wymiarów. Można spojrzeć na współczesny kryzys ojcostwa od strony, powiedzmy, socjologiczno-rodzin-nej, od strony zmiany roli ojca i osłabienia jego autorytetu i pozycji w życiu rodzinnym, ale to wszystko jest raczej skutkiem 209 ks. Tomasz Wędawski o Bogu niż przyczyną. Prawdziwy powód tkwi, moim zdaniem, w sposobie myślenia o Bogu, odwołującym się do wzoru autorytarnej rodziny, w której ojciec, na wzór rzymskiej rodziny, jest wszystkim. Sposobu, który był w teologii nowożytnej krytykowany, ale który się jednak tak utrwalił, że nawet zewnętrzny porządek życia chrześcijańskiego, i to włącznie z porządkiem kościelnym i jego hierarchizacją, przejął bardzo dużo cech obrazu ojca--władcy. Czy to się zaczyna zmieniać w XVIII wieku wraz z falą sekularyzacji? Historia europejskiej emancypacji zaczyna się w wieku XIII i trwa aż do dzisiejszych czasów. Wystarczy prześledzić w cywilizacji europejskiej równoległy przebieg procesów dotyczących zarówno pojęcia Boga, struktury życia religijnego, ekonomii, kultury, sztuki, nauki, jak i organizacji życia społecznego, aby wyznaczyć linię emancypacji. Ona dojrzewała od XIII wieku w ciągu 200-300 lat. W okresie przełomu średniowiecza i nowożytności mamy już do czynienia z bardzo wyraźnym buntem czy pewnym przestawieniem porządków, a jeszcze wyraźniej mamy do czynienia z takim przestawieniem porządku na przełomie XVIII i XIX wieku. Wydaje mi się, że zbyt dużym uproszczeniem jest przerzucanie odpowiedzialności za ten stan rzeczy jedynie na oświecenie, na oświeceniowy obraz człowieka, społeczeństwa. Korzenie tkwią o wiele głębiej, w samej zasadzie średniowiecznego i nowożytnego chrześcijaństwa. Tam trzeba szukać odpowiedzi na pytanie, czy to musiało w takim kierunku pójść, czy to był błąd, z którego należy umieć się wycofać... Czy można w ogóle się wycofać? Pewnie z historii się nie da wycofać. Można się jedynie zastanowić, co teraz, skoro sprawy przybrały taki obrót. Czy wyzwalanie się od obrazu Boga Ojca, wyrzucanie go poza nawias życia spolecznego bylo blędem? ks. Tomasz Węcławski o Bogu 210 ks. Tomasz Węciawski o Bogu 211 Do pewnego stopnia tak. Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało jako sąd, bo nie mam do tego prawa ani dostatecznej wiedzy, aby oceniać w ten sposób ludzi, którzy w tym kierunku poszli. Ale jestem przekonany, że jest to związane z niezrozumieniem obrazu Boga, który tkwi w samym korzeniu chrześcijaństwa, o czym mówiliśmy na początku. Nie jest to może herezja, ale w każdym razie coś, co bardzo łatwo może doprowadzić do herezji, w jakimś też sensie doprowadziło do rozejścia się cywilizacji chrześcijańskiej z właściwym centrum cywilizacji współczesnej. Spowodowalo wypchnięcie Boga z naszego codziennego życia? Z porządku cywilizacyjnego, w którym się znajdujemy. Wspólczesny czlowiek żyje w dosyć intymnym związku z Chrystusem. Ale z Chrystusem-czlowiekiem. Utożsamia się z Jego cierpieniem i Jego śmiercią, zapomniawszy o rzeczy najbardziej tajemniczej w tym wszystkim, czyli o zmartwychwstaniu. Zmartwychwstanie jest dla nas czymś najbardziej zagadkowym dzisiaj? Mamy z tym trudność, to prawda. Od strony dyskusji teologicznej to jest również jeden z najtrudniejszych problemów. Co my właściwie mamy na myśli, kiedy mówimy "Chrystus zmartwychwstał"? Ale równocześnie jestem bardzo głęboko przekonany, że jesteśmy dzisiaj bliżej niż kiedykolwiek teologicznego określenia, co to naprawdę znaczy. I będzie to zrozumiale dla wspólczesności? Spróbujmy to w takim razie powiedzieć. Nie wiem, czy jestem już gotowy, ale powiem tak: jeżeli stało się to, co się stało, mianowicie Jezus został zabity za bluźnierstwo, a Bóg się za Nim ujął i powiedział, że to On mówił dobrze, że On się właściwie do Niego zwracał, On był umiłowanym Synem, to tym samym Bóg objawia swoje ojcostwo. Ale równocześnie jesteśmy bezradni wobec tego, co tu zostało powiedziane, sami się jeszcze nie odnaleźliśmy do końca w tej sytuacji. Chociaż, jeszcze raz powtórzę, mam przekonanie, że najpoważniejsza część współczesnej teologii jest bliżej, niż kiedykolwiek była myśl chrześcijańska, powiedzenia tego tak, jak to powinno zostać powiedziane. A dlaczego Ksiądz uważa, że akurat dzisiaj jesteśmy blisko zrozumienia tajemnicy? Czy aura wspólczesnego świata temu sprzyja? Myślę, że tak, a do tego dochodzi jeszcze jedna okoliczność hi-storyczno-teologiczna, mianowicie tak naprawdę odczytaliśmy dobrze świadectwo ewangeliczne o zmartwychwstaniu Jezusa dopiero w ciągu ostatnich 70 lat. To nie znaczy, że Kościół nie rozumiał, bo rozumiał "czynnie", co to się w istocie stało. Natomiast teologia już starożytna, z całą pewnością teologia średniowieczna i również teologia nowożytna nie bardzo sobie radziły z tym świadectwem