... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Powoli, jakby odzyskał siły, Giordino zaczął prostować nadgarstki. Boudicca wykrzywiła się z wściekłości, potem na jej twarz wypłynął wyraz niewiary. Jej ciało zwinęło się, by wydobyć z siebie każdą resztkę oporu, mogącą powstrzymać bezlitosny nacisk. Nagle nie była w stanie utrzymać jego nadgarstków i musiała puścić chwyt. Natychmiast wyciągnęła ręce ku oczom Giordina, ale przewidział to i odtrącił jej dłonie na bok. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, sfrunął z biurka i leżał na niej obejmując nogami i przyciskając jej ramiona do tułowia. Trzymana przez siłę, której nigdy by się niespodziewała, próbowała się wyrwać szaleńczymi szarpnięciami. Rozpaczliwie sięgnęła do szuflady, w której był rewolwer, ale kolana Giordina skutecznie paraliżowały jej ręce. Giordino napiął mięśnie ramion i złapał Boudiccę za gardło. - Jaki ojciec, taka córka - warknął. - Idź za nim do piekła. 402 Boudicca zrozumiała, że nie będzie litości. Była uwięziona, jej ciało, z którego Giordino wyciskał życie, szarpało się konwulsyjnie, lecz nic to nie dawało. Próbowała krzyczeć, ale jedynie cicho charkotała. Choć jej twarz się wykrzywiła, oczy wytrzeszczyły, a skóra zaczęła przebarwiać na fioletowo, uchwyt Giordina nie słabł. Zwykle przyjacielska twarz Włocha pozostawała bez wyrazu. Dramat trwał, aż ciało Boudiki kilka razy gwałtownie drgnęło i sflaczało. Nie puszczając jej gardła, Giordino przerzucił olbrzymkę przez biurko. Maeve patrzyła z chorobliwą fascynacją, jak ściąga z trupa tunikę. Kiedy skończył, zaczęła krzyczeć i musiała się odwrócić, nie mogąc dłużej patrzeć. - Tak jak powiedziałeś, przyjacielu - stwierdził Pitt. Giordino skinął nieznacznie głową. Jego oczy były w dalszym ciągu zimne i puste. - Wiedziałem to w momencie, kiedy dała mi w zęby na jachcie. - Musimy uciekać. Wyspa lada chwila wyleci w powietrze. - Wrócimy tu? - tępo spytał Giordino. - Później ci wszystko opowiem. - Zwracając się do Maeve zapytał: - Jest niedaleko domu jakiś samochód? - W garażu z boku jest kilka łazików, którymi ojciec jeździł po terenie. Pitt wziął jednego z chłopców na ręce. - Który jesteś? Przestraszony widokiem krwi spływającej Pittowi z twarzy, mały wymamrotał: - Michael. - Wskazując na brata, powiedział: - On jest Sean. - Latałeś kiedyś helikopterem, Michael? - Nie, ale zawsze chciałem. - Twoje życzenie zostanie spełnione. Maeve przed wybiegnięciem z gabinetu ostatni raz spojrzała na ojca i Boudiccę, którą zawsze traktowała jak siostrę, starszą siostrę, zawsze daleką i rzadko okazującą jej coś innego niż wrogość, ale jednak siostrę. Ojciec dobrze ukrył tajemnicę, wytrzymując wstyd i ukrywając prawdę przed światem. Było straszne odkryć po tylu latach, że Boudicca była mężczyzną. 55 W przytykającym do rezydencji garażu znaleźli łaziki, nieco przerobione australijskie holdeny. Z samochodów pousuwano drzwi, by łatwiej było wsiadać i wysiadać, i pomalowano je na jaskrawożółto. Pitt był niezmiernie wdzięczny świętej pamięci Arthurowi Dorsettowi za pozostawienie kluczyków w stacyjce pierwszego z brzegu samochodzika. Szybko wskoczyli do środka - Pitt i Giordino z przodu, Maeve z chłopcami z tyłu. Silnik natychmiast zapalił, Pitt wrzucił jedynkę. Wcisnął gaz i wyprysnęli z garażu. Przy bramie Giordino wysiadł i otworzył ją. Ledwie wyjechali na główną drogę, z naprzeciwka nadjechała ciężarówka strażników pod bronią. "Nie mogło być inaczej - pomyślał Pitt. - Ktoś musiał narobić rabanu". Natychmiast jednak się otrząsnął, zdając sobie sprawę, że była pora zmiany wart. Związani w stróżówce w bramie strażnicy zaraz zostaną uwolnieni. - Machać i uśmiechać się - nakazał. - Zachowujcie się jak szczęśliwa rodzina. Umundurowany kierowca ciężarówki zwolnił, popatrzył ze zdziwieniem na pasażerów holdena, potem jednak skinął głową i zasalutował. Choć nikogo sobie nie przypominał, musiał uznać, że są gośćmi Dorsettów. Ciężarówka dojeżdżała do bramy, Pitt przyspieszył i pognali do laguny. - Kupili - powiedział Giordino. Pitt uśmiechnął się. - Tylko na minutę, po której będą wiedzieć, że koledzy z nocnej zmiany nie zasnęli z nudów. Zjechał z okrążającej kopalnie głównej drogi. Widzieli przed sobą port. Nic nie zasłaniało im widoku na jacht