... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Hornblower słuchał ze słabą, lecz rosnącą irytacją osoby kompletnie głuchej na tony. Poczuł ulgę, że śpiew ucichł i wszyscy powstali jeszcze raz, gdy orszak królewski wychodził przez drzwi w pobliżu szczytu stołu. Ledwie te drzwi się zamknęły, gdy panie również opuściły komnatę, podążając przez dalsze drzwi za Madame Koczubejową. — A bientót — powiedziała z uśmiechem hrabina, opuszczając go. Mężczyźni zaczęli zbierać się w grupki wzdłuż stołu, a lokaje podawali już kawę i likiery; Wychwood, wciąż z futrzaną czapą pod pachą, podszedł do Hornblowera. Twarz miał czerwieńszą niż zwykle, a oczy, o ile to było możliwe, jeszcze bardziej wytrzeszczone. — Szwedzi będą walczyć, jeśli tak uczyni Rosja — oznajmił chrapliwym szeptem. — Wiem o tym bezpośrednio od Basse'a, który przebywał z Bernadottem cały dzień. Poszedł dalej i Hornblower usłyszał, jak ćwiczy swoją okropną francuszczyznę, rozmawiając z grupą mężczyzn w mundurach wyżej przy stole. W sali zrobiło się gorąco nie do zniesienia pewnie z powodu mnóstwa palących się świec; panowie zaczęli już wychodzić przez drzwi, którymi wcześniej wyszły panie. Hornblower dopił kawę i wstał, przekładając raz jeszcze trójgraniasty kapelusz z kolan pod pachę. Komnata, do której wszedł, musiała być repliką tej, w której odbywało się królewskie przyjęcie, bo miała również kopułę i podobne proporcje; Horn- blower przypomniał sobie dwie kopuły widziane z powozu, gdy podjeżdżali pod pałac. W komnacie rozstawione były tu i ówdzie fotele, sofy i stoliki; przy jednym z nich grupka starszych pań już grała w karty, a przy innym starsza para zabawiała się z drugą w trik-traka . W przeciwległym końcu oko Hornblowera dostrzegło natychmiast hrabinę siedzącą na kanapie z rozpostartym trenem i z filiżanką kawy na spodku w rękach, gawędzącą z inną niewiastą; cała postawa hrabiny świadczyła o dziewczęcej niewinności. Z liczby zgromadzonych tu już osób wynikało, że jest to miejsce spotkań całego dworu; przypuszczalnie tych paru setek ludzi, którzy z konieczności obserwowali przyjęcie królewskie z galerii i którym pozwolono zejść i zmieszać się z osobami wyżej postawionymi po mniej wyszukanym obiedzie. Młody Mound przeciskał się w jego stronę — ze swoją szczupłą, wiotką postacią wyglądał jak wyrośnięty źrebak. — Trzymamy go w bocznym pokoju na górze, sir — zameldował. — Zemdlał z utraty krwi — musieliśmy założyć mu krępulec na ramię, żeby zatrzymać krwawienie. Obandażowaliśmy go połową koszuli Somersa; on i pan Hurst pilnują go. — Czy ktokolwiek wie o tym? — Nie, sir. Wciągnęliśmy go do tego pokoju, tak że nikt nas nie widział. Wylałem mu na mundur szklankę likieru i po tym zapachu wszyscy będą sądzić, że jest pijany. Jak się Hornblower spodziewał, Mound umiał sobie radzić w nagłej potrzebie. — Doskonale. — Im szybciej zabierzemy go stąd, sir, tym lepiej — ciągnął Mound nieśmiało, jak przystało na młodszego oficera sugerującego coś starszemu. — Ma pan całkowitą rację — zgodził się Hornblower — z tym że… Musiał szybko przemyśleć sprawę. Nie mogą w każdym razie wyjść natychmiast po obiedzie. Byłoby to nieuprzejmie. A tam czeka hrabina, przypuszczalnie obserwując ich. Jeśli wyjdą natychmiast po tej rozmowie i on nie przyjdzie na umówione miejsce, hrabina nabierze podejrzeń i zapała gniewem, jak kobieta zlekceważona. Nie mogę po prostu wyjść teraz. — Będziemy musieli zostać jeszcze co najmniej godzinę — powiedział. Wymagają tego konwenanse. Niech pan wraca i broni fortecy przez ten czas. — Tak jest, sir. Mound chciał stanąć na baczność przy wymawianiu tych słów, do czego przywykł przez lata, ale błyskawicznie się zreflektował — jeszcze jeden dowód jego bystrości. Skinął głową i oddalił się, jak gdyby rozmawiali tylko o pogodzie, a Hornblower pozwolił swoim nogom ponieść się wolno ku hrabinie. —Uśmiechnęła się, gdy podszedł. — Księżno — powiedziała — czy pani już poznała komodora Hornblowera? Księżna de Stolp. Hornblower skłonił się; księżna była starszą kobietą, ze śladami dawnej, niewątpliwie dużej urody. — Komodor — ciągnęła hrabina — wyraził chęć obejrzenia galerii obrazów. Czy zechciałaby pani, księżno, pójść z nami? — Nie, dziękuję — odparła księżna — obawiam się, że jestem za stara na galerie obrazów. Ale idźcie, moje dzieci, beze mnie. — Nie chciałabym zostawiać tu pani samej — protestowała hrabina. — Nawet w moim wieku, mogę się poszczycić, nigdy nie pozostaję długo sama, hrabino. Bardzo proszę, niech pani mnie zostawi. Bawcie się dobrze, dzieci. Hornblower skłonił się ponownie, hrabina ujęła go pod ramię i wyszli wolnym krokiem. Przycisnęła jego rękę, a lokaje rozstąpili się, dając im przejście. — Obrazy włoskiego cinquecenta są w dalszej części galerii — powiedziała hrabina, gdy weszli w szeroki korytarz. — Czy chciałby pan wpierw zobaczyć nowocześniejsze? — Jak sobie pani życzy, madame — odparł Hornblower. Po przejściu przez drzwi i wyjściu z reprezentacyjnej części pałacu szli pomieszczeniami przypominającymi królikarnię, z wąskimi przejściami, niezliczonymi schodami, wciąż mijając jakieś pokoje. Apartament, do którego wprowadziła go hrabina, był na pierwszym piętrze; senna pokojówka, oczekująca na jej przybycie, znikła w dalszym pokoju, a oni weszli do luksusowego salonu. Pięć minut później hrabina poprosiła go do dalszego pokoju. Rozdział XIII Hornblower przewrócił się z jękiem na koi; towarzyszący temu wysiłek znów wywołał ból w skroniach, chociaż poruszał się bardzo ostrożnie