... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

PrzypomniaBo mi si wtedy, jak odmawiajc wieczorem z Ojcem pacierz modliBam si za zesBaDców. Dlaczego Ojciec kazaB mi si za nich modli? To znaczy odmawiaBam  wieczne odpoczywanie". Potem pracowaBam jako  zawchoz"12. Wiadomo byBo, |e przychodzc do pracy ze zbo|em baby miaBy dBugie, zawizywane w kostkach gacie, sypaBy wic do nogawek pszenic, albo miaBy specjalne kieszenie. Do mojej  kieszonki" wchodziBo wiadro pszenicy. A potem |arna - bardzo ci|ka praca. A nie daj Bo|e narazi si wBadzy. Niemka naraziBa si i za 1 kg pszenicy poszBa na rok do wizienia zostawiajc na Basce ssiadów dwoje maBych dzieci - 5 i 3 lata. Jestem wic  zawchozem" i oszukuj na wadze. Musz, bo ten, który mi wrczyB klucze, przyznaB si, |e na pewno brakuje 1000 kg. A przecie| i u mnie uprawlajuszczyj13 pobraB noc 3 worki pszenicy do zmielenia w mBynie. Na pewno dostaB on i na pewno ten, który wiózB. Ja nie. Który mnie oszukaB? Do dzisiaj nie wiem. Pewnie Adam. UkradB kiedy[ prosiaki i miso ukryB w piecu. WBa[cicielka chodziBa od chaBupy do chaBupy i znalazBa! A w domu jednej Kazaszki znaleziono worek pszenicy. Szukali jej m|a-dezertera. Jego nie byBo. - Skd pszenica? - pyta enkawudzista14. Bukwa (ros.) - litera; ucziotczik (ros.) - rachmistrz. Zawchoz - zawiedujuszczij choziajstwom (ros.) - administrator. Uprawlajuszczij (ros.) - przewodniczcy. Enkawudzista - pracownik NKWD; NKWD - Narodnyj Komissariat Wnutrien- nich DieB (ros.) - Komisariat Ludowy Spraw Wewntrznych. 112 - Zawchoz daBa za masBo i za [mietan. WoBaj mnie i pytaj. WyparBam si i mówi, |e musiaBa ukra[. Na szcz[cie byBo to koBo ich chaBupy, w której mieszkaBo pewnie ze sze[ rodzin. I ci Kazachowie stanli w mojej obronie. Pyszczyli na ni, nie wiem, co mówili, ale wida byBo, |e na ni krzycz. Enkawudzista byB Kazachem, wic rozumiaB. SkoDczyBo si na niczym. Wicej do pracy jej nie braBam. A wic kradn ci, którzy s w skBadzie, kradn ci, którzy wioz na step do siania, kradn ci, co siej. Powrót zbo|a po |niwach jest ten sam: kradn ci, co kosz, ci, którzy wioz do skBadu, ci, którzy pracuj w skBadzie. Nic wic dziwnego, |e ci, którzy siej, wiedzc o tym siej naokoBo, a w [rodku nic nie ma. Mo|na to tylko zobaczy z lotu ptaka. Stojc na brzegu, nie byBo mowy, |eby nawet z konia zobaczy. Zim 1941 roku byBy wybory. Kto oddaB gBos, dostawaB póB le-pioszki, 5 pielmieni15 i kieliszek wódki. PrzygotowywaBy to baby w domu ówczesnego sprzedawcy. W kontorze byB stóB nakryty szmat, zrobiono kotary i za nimi urna. Dy|urowali m|czyzni. Byli[my gBodni, bo ju| 2 dni oprócz kawaBeczka chleba i wody nie byBo nic. Mamasza16 (u której do [mierci Mamy mieszkali[my), poszBa te| razem z babami  striapat"' - gotowa