... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Nie odezwał się więcej i w zupełnym milczeniu wróciliśmy na statek. Gdy wreszcie znaleźliśmy się w domu, ojciec rozpoczął ze mną wieczorem bardzo poważną rozmowę. - Twój Francuz odjeżdża za kilka dni... - rzekł w zamyśleniu. Skinąłem głową. Rzeczywiście, Francuz przyjechał do Bogoru jedynie po swoje zbiory i rzeczy, a 30 marca miał się udać do Djakarty, stamtąd zaś odpłynąć do Europy. - Mijun pracuje u tuana Borskiego tylko do końca tego miesiąca - ojciec ocknął się z zadumy i wpatrzył się we mnie uważnie. - Teraz ty u niego obejmiesz służbę. Zdrętwiałem, naraz bowiem wszystkie krzyki i wymyślania, których niegdyś byłem świadkiem, zmroziły mnie strasznym wspomnieniem. Zdawało mi się, że jeszcze teraz je słyszę i widzę gniewny wzrok doktora, spoczywający na nieszczęsnym Mijunie. Czyżby mnie miało oczekiwać to samo?... Zwiesiłem głowę w rozpaczy, lecz, oczywiście, nie przeciwstawiłem się, bo wola ojca jest święta. On zaś już nie wracał do tej rozmowy. Dopiero gdy pożegnałem się z Francuzem, zaprowadził mnie do tuana Borskiego. - O panie - przemówił kłaniając się z całym szacunkiem, a i ja uczyniłem to samo - przyprowadziłem ci mego syna! To dobry chłopak. I sprytny. Doktor objął mnie znowu tym badawczym spojrzeniem, jak to niegdyś uczynił na wyspie, ja zaś próbowałem się do niego uśmiechnąć. Nic z tego nie wyszło. Zauważyłem porozrzucane wszędzie książki i znowu biedny Mijun stanął przede mną jak żywy. - Sądzisz, że będzie można na nim polegać? - doszły do mnie jak przez sen słowa tuana. - Nie da się opanować Demonowi Głupoty? Otworzyłem szeroko oczy. Wiecie przecież, że biali ludzie nie wierzą w demony, a ten przemawiał teraz z taką powagą, że nawet nie przyszło mi na myśl, aby go posądzić o żart. - Może pan być całkowicie spokojny - upewnił go natychmiast mój ojciec. - To pojętny chłopak. Potrafi milczeć i uczy się szybko. Wtedy zaś, o bracia, stało się to, o czym nie myślałem nigdy i co przeczyło wszelkim przyjętym u nas zwyczajom. Ojciec pokłonił się nisko, a wiecie, co zrobił doktor? Oto wyciągnął do niego rękę i serdecznie uścisnął mu dłoń. Wy, młodzi, którzy mnie teraz słuchacie, nie rozumiecie znaczenia tego gestu przyjaźni. Były to jednak inne czasy niż dziś. Europejczyk, który by ośmielił się podać rękę Jawajczykowi, byłby wyklęty przez innych. Co zaś najważniejsze, wielu z nas sądziło, że takie postępowanie jest słuszne. Niegdyś przecież, gdy rządzili nami nasi książęta, też uważano taką poufałość za wielką zniewagę. Toteż wstrząsały mną najprzedziwniejsze uczucia. Gdy zaś doktor z kolei i mnie podał rękę, aż poczerwieniałem z wrażenia. Przyjąłem ją jak umiałem najgrzeczniej i w wielkim pomieszaniu skłoniłem się prawie do ziemi. Kiedy znaleźliśmy się poza hotelem, ojciec nie udał się od razu do domu. Poprowadził mnie przez Ogród i przystanął dopiero w alei, w tym właśnie miejscu, gdzie dwa święte waringiny tworzą nad nią przepiękną kopułę. - Nong_nong - odezwał się tak uroczyście, jak gdyby drzewo, pod którym odpoczywał niegdyś Budda, pragnął przywołać na świadka - pamiętaj, że tuan Borski to zupełnie inny człowiek niż ci, których dotychczas widziałeś. Patrz uważnie, ucz się i milcz. Cokolwiek będzie robił - nie dziw się i nie wspominaj o tym nikomu. Jego zawsze dobre oczy spoglądały teraz surowo. - Ty będziesz dobierał mu ludzi na wszystkie wyprawy - ciągnął dalej po chwili. - Muszą być oni tak samo milczący jak ty. Słuchałem w głębokim skupieniu. Coś mi się zaczęło rozjaśniać w głowie. - Więcej nic ci nie powiiem - ojciec pochylił głowę, jakby w obawie, że ktoś go może podsłuchać. - Powtarzam raz jeszcze: miej oczy szeroko otwarte, ucz się i milcz. Chciałem o coś zapytać, ale naraz zabrakło mi słów. Byłem wstrząśnięty tą tajemnicą, która miała odtąd kierować moimi krokami. Ojciec zaś obserwował mnie nadal czujnie, starając się widocznie upewnić, czy moje zdolności odpowiadają jego nadziejom. Chociaż zawsze odnosiłem się do niego z wielkim szacunkiem, to jednak ukłon, który teraz przed nim złożyłem, był bardziej korny niż zwykle. Nie rozumiałem jeszcze dokładnie, o co tu idzie, lecz czułem, że jego słowa wypływają z głębokiej mądrości