... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Chociaż nie byłem bez broni, znalazłem się w drażliwym położeniu. Wiedziałem, że w okolicy włóczyło się kilku zabijaków, niebezpiecznych valentaonów. By jakoś wybrnąć z tarapatów, zagadnąłem go, wskazując na jego strzelbę: — Czy senhor dobrze strzela? Żebrak, zdziwiony, odrzekł ze skromną miną, chociaż z ironią w głosie: — Na sto kroków trafię w oko senhora. Na to ucieszyłem się bardzo i zapytałem go, co w ogóle porabia, czy ma wolny czas. — Jestem wolny jak ptak — odrzekł — niezależny, jak spod prawa wyjęty... — To znakomicie się składa! — zawołałem. — Szukam właśnie takiego kawalera. Czułbym się zaszczycony, gdyby senhor zechciał przystąpić do mej wyprawy jako szlachetny przyjaciel, opiekun i chlubny myśliwy na ptaki. Drapichrust był tak zaskoczony i rozbawiony propozycją, że zapomniał o jałmużnie i zgodził się; odtąd Octavio — tak mu było na imię — stale u mnie pracował. Miał swój własny, bezprzykładny kodeks honorowy. W okresach, w których uważał mnie za swego przyjaciela, był pilny, uczciwy i przynosił mi moc ptaków jako podarki, mimo że chcia- 173 łem mu za nie płacić. Gdy natomiast uświadomił sobie, że jest właściwie tylko najemnikiem wyprawy, wtedy był nieznośny, mało polował, wiele się targował i oszukiwał na każdym kroku. Wyznaczyliśmy ceny w ten sposób, że za pospolite ptaki płaciłem mu mniej, za nowe, nieznane okazy — znacznie więcej. W owe czasy zdobyliśmy kilka tangarów, ślicznych ptaków 0 czerwonej głowie i czerwonym dziobie. Octavio przyniósł mi raz nowego tangara i oświadczył, że to niebywały okaz. — Niebywały! — powtórzył z naciskiem i triumfem na zbójeckiej gębie. Spojrzałem: nasz stary tangar czy nie tangar? Miał czerwoną głowę, ale dziób czarny, a nie czerwony. Badając przez lupę wpadłem na ślad oszustwa Octavia. Gałgan po mistrzowsku pomalował dziób aaa czarny kolor i stworzył nowy gatunek, ażebym mu więcej za niego zapłacił. — Oszust! — zawyrokowałem na pół wesoło, żeby go nie zrazić, o co było łatwo. — Nie, seńhor! — wyprostował się Octavio niezmiernie uroczyście. — To opinia krzywdząca i pozbawiona wszelkiego przebłysku sprawiedliwości. Czy nie mówiłem wyraźnie, że to „niebywały" okaz? — Ale cel tego wszystkiego był gałgański, Octavio, przyznajmy się! — O święty Józefie! Cel był najszlachetniejszy, nacechowany najgłębszą dla ludzkości przyjaźnią! Żywiłem szczytną intencję, by przyjemność sprawić obydwom równocześnie, senhorowi 1 sobie. Ale — jak nie, to nie! Mimo to byłem rozżalony i wygarnąłem mu kazanie o pojęciu przyjaźni. Na to skruszony grzesznik przyrzekając solennie poprawę oświadczył wspaniałomyślnie, że daruje mi tangara, i potem skromnie poprosił, żebym jeszcze coś zrobił: mianowicie, żebym wyciągnął z ptasiego ogona pióra, bo i tam hultaj poprawił przyrodę i wsadził tangarowi obce piórka do ogona. Przeciętny śmiertelnik nie mógł sobie wyobrazić, do jakiego stopnia w Ameryce Południowej panowało przekupstwo i łapownictwo, i to przekupstwo zupełnie jawne. Tam nie pytano się urzędnika państwowego, jaką pensję pobiera, tylko: jaki dochód 174 przynosi mu urząd, dochód uboczny. Częste „rewolucje" w tej części świata zazwyczaj nie były walką o ideę, lecz bójką o dorwanie się do żłobów. W czasie mej bytności w Brazylii opowiadano sobie powszechnie kawał na tle stosunków w wojsku, nie będący, jak mnie zapewniano, wymysłem. W mieście Kurytybie stacjonował pułk piechoty, w Ponta Grossie stał inny pułk. Oficerowie i żołnierze obydwóch jednostek byli zdemoralizowani, gdyż zbyt długo siedzieli na jednym miejscu. Przełożone władze poleciły więc obydwom pułkom zamienić wzajemnie miejsca stacjonowania i przekazały na ten cel odpowiednie sumy. A jak dowódcy pułków wywiązali się z zadania? Po prostu pozostawiając pułki na starych miejscach, zamienili jedynie ich numery i nazwy i tylko sami osobiście się przeprowadzili, po czym władzom zdali piękne raporty, że rozkaz wykonano. Oczywiście, sumą przeznaczoną na transport pułków podzielili się między sobą. W tych czasach spotkała mnie taka przygoda: z Kurytyby wiozłem koleją do Ponta Grossy znaczny bagaż, który nadałem do wagonu bagażowego