... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

59 Józef ucieka do Tarychei Nie uszedłem jeszcze daleko, gdy omal nie natknąłem się na Jana nadcho- dzącego ze swoim zastępem. Z obawy przed nim zboczyłem z drogi i pewnym wąskim przejściem dostałem się zdrów i cały do jeziora. Tam zabrałem łódź, wsiadłem do niej i popłynąłem do Tarychei. W ten sposób wbrew oczekiwaniu uniknąłem niebezpieczeństwa. Natychmiast przyzwałem do siebie przedniej- szych mężów galilejskich i opowiedziałem, jak Jonates z towarzyszami oraz mieszkańcy Tyberiady, łamiąc własne zapewnienia, omal mnie nie zamordo- wali. Oburzony takim postępowaniem lud galilejski nalegał na mnie, abym już dłużej nie zwlekał z wydaniem tym ludziom wojny i pozwolił im ruszyć na Ja- na, aby bezwzględnie zniszczyć jego samego oraz Jonatesa i towarzyszy. Uda- ło mi się jednak ich pohamować, choć pałali wielkim gniewem, każąc im po- czekać, aż dowiemy się, z jaką wiadomością przybędą delegaci wysłani przez nich do Jerozolimy. "Dopiero mając ich zgodę - mówiłem - będą mogli swoje zamierzenia w czyn wprowadzić". Słowa moje trafiły im do przekona- nia. Natomiast Jan, którego zasadzka chybiła celu, powrócił do Gischali. 60 Powrót poselstwa Józefa - potwierdzenie sprawowania przez niego władzy w Galilei W kilka dni później powrócili nasi wysłańcy i donieśli, że lud jest ogromnie oburzony na stronników Ananosa i Szymona194, syna Gamaliela, z tego powodu, że bez upoważnienia ze strony zgromadzenia wyprawili do Galilei komisję, aby podstępnie spowodować usunięcie mnie stamtąd. Wy- słannicy ci dodali jeszcze, że lud nawet ruszył ku ich domom, pragnąc je spalić. Przynieśli także pisma, w których przywódcy jerozolimscy potwier- dzili, na usilną prośbę ludu, sprawowanie przeze mnie dowództwa w Gali- lei, a Jonatesowi i towarzyszom nakazali jak najrychlej powrócić do domu. Po zapoznaniu się więc z treścią tych listów udałem się do wsi Arbeli195, gdzie zwołałem zebranie Galilejczyków i poleciłem wysłannikom opowie- dzieć z jakim oburzeniem i pogardą spotkało się w Jerozolimie postępowa- nie Jonatesa i towarzyszy, dalej - o tym, że zatwierdzono mnie jako sprawującego władzę w ich kraju i o pismach skierowanych do Jonatesa i towarzyszy w sprawie ich odwołania. Przeto natychmiast wysłałem je do nich, polecając doręczycielowi, aby starał się wybadać, co oni zamierzają uczynić. 61 Reakcja delegacji jerozolimskiej - odesłanie dwóch jej członków do Jerozolimy Ci zaś po otrzymaniu listu niezmiernie zaniepokojeni wezwali do siebie Jana, członków rady tyberiadzkiej i przedniejszych mężów z Gabary i zwoła- li zebranie w celu naradzenia się nad tym, jak mają postąpić. Otóż przedsta- wiciele Tyberiady byli zdania, by raczej nie wypuszczać z rąk władzy, bo - jak twierdzili - nie należy zostawiać na pastwę losu ich miasta, które prze- cież opowiedziało się już po ich stronie, tym więcej, że jakobym ja nie za- mierzał zostawić jego mieszkańców w spokoju (rozpuścili fałszywą pogło- skę, że rzekomo tak się wygrażałem). Jan nie tylko zgodził się na to, ale jeszcze doradził, żeby dwóch z nich udało się w drogę (do Jerozolimy) w ce- lu oskarżenia mnie przed ludem, że źle sprawuję rządy w Galilei. Znajdą tam - dodał - z łatwością wiarę ze względu na swoją godność i właściwą tłu- mowi zmienność. Skoro więc uznano zdanie Jana za najlepsze, postanowio- no, aby dwóch z nich, Jonates i Ananiasz, udało się do Jerozolimy, a dwóch innych pozostało w Tyberiadzie. Ze względu na bezpieczeństwo zabrali z so- bą eskortę liczącą stu żołnierzy. 62 Dwaj członkowie delegacji jerozolimskiej dostają się w ręce strażników Józefa Natomiast Tyberiadczycy powzięli środki ostrożności, umacniając mury i wydając mieszkańcom rozkaz chwycenia za broń. Także od Jana zażądali przysłania znacznej liczby żołnierzy w celu wsparcia ich przeciw mnie w ra- zie potrzeby. Jan przebywał wówczas w Gischali, natomiast Jonates i towa- rzysze po opuszczeniu Tyberiady przybyli do wsi Dabaritty położonej na po- graniczu Galilei na Wielkiej Równinie196 i koło północy wpadli w ręce moich strażników. Ci kazali im odłożyć broń i trzymali ich uwięzionych na miejscu zgodnie z moim poleceniem. Wiadomość o tym przekazał mi listow- nie Lewi, któremu powierzyłem dowództwo nad strażą. Ja tedy przeczekałem dwa dni, udając, że nic o tym nie wiem, i przez posłańca poradziłem Tybe- riadczykom, aby złożyli broń i ludzi rozpuścili do domów. Ci jednak przypu- szczając, że Jonates i towarzysze dotarli już do Jerozolimy, odpowiedzieli obelgami. Ale ja, nie dając się zbić z tropu, przemyśliwałem, jak by ich wy- wieść w pole. Ponieważ wszczęcie wojny ze swoimi współobywatelami197 uważałem za rzecz bezbożną, chciałem ich odciąć od samej Tyberiady. Prze- to wybrałem dziesięć tysięcy najlepszych żołnierzy, podzieliłem ich na trzy oddziały i nakazałem im, aby pozostali ukryci w zasadzce w Adama198