... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Przygotowywa� aktor�w do wyst�pu. R�wnocze�nie s�ucha� z przyjemno�ci� tego_ typowego gwaru pozakulisowego, gdy aktorzy i aktorki, podnieceni, prze�ywaj� chwile jakiego� niepokoju, kr�c� si�, nie mog� usiedzie� w miejscu, wyczekuj� z przyjemnym dr�eniem chwili, gdy trzeci dzwonek obwie�ci, �e oto kurtyna si� podniesie, a oni wyst�pi� w �wietle przed tylu zgromadzonymi, jacy� inni, odmienni, przeniesieni w zabawny �wiat z bajki. I wszyscy wtedy b�d� w onej bajce. I ci graj�cy na scenie, i ci s�uchaj�cy w zaciemnionej sali. Kaleta poszed� przywita� proboszcza i wikarego. Uczyni� to niech�tnie, gdy� nie cierpia� wikarego. Mierzi�a go jego �mieszna, m�odzie�cza pysza�kowato�� i przesadne wyobra�enie o w�asnej warto�ci. Ksi�dz wikary by� cz�owiekiem, o kt�rym mawia� Wiesner, �e mu woda sodowa uderza do g�owy. Gdy w pewnym okresie wypad�o mu decydowa�, jak� drog� wybra�, by zapewni� sobie jak� tak� karier� i dobry k�s chleba z mas�em, zdecydowa� si� p�j�� do seminarium duchownego. Zaoszcz�dzi�o mu to borykania si� z g�odem i n�dz�, jakie by go czeka�y na uniwersytecie, zw�aszcza �e ojciec jego nie mia� pieni�dzy, by syna kszta�ci�. Wszak ch�opak z bied� przepcha� si� przez gimnazjum, by� bowiem dosy� t�py i ograniczony. Z chwil� gdy tanim kosztem sta� si� ksi�dzem i obj�� posad� na probostwie w Osadzie, zacz�� swoje powo�anie kap�a�skie traktowa� bez wielkiego wzruszenia. Uwa�a� je za dobr� posad�, kt�ra opr�cz zabezpieczenia 153 /^ niezwyk�o�ci i dostoje�stwa. Z lubo�ci� owo dostoje�stwo obnosi� po malutkim �wiecie osadzkim. Ludzi segregowa� wed�ug ich wyznania i przynale�no�ci partyjnej. Socjalistom przepowiada� wieczne pot�pienie, a na samo s�owo �komunista" z�yma� si�, jak z�yma�by si� na widok diab�a, gdyby wierzy� w jego istnienie. Bezrobocie uwa�a� za kar� bosk� za winy i grzechy przez ludzko�� pope�niane i jedynym wed�ug jego kazania �rodkiem na ul�enie w n�dzy by�o bierne poddanie si� woli bo�ej. S�owami bo�ymi �onglowa� z tak� zr�czno�ci�, z jak� kuglarz w cyrku �ongluje t�czowymi kulami szklanymi. Czyni� to pod�wiadomie przekonany, �e w ten spos�b zabezpiecza samego siebie przed skutkami jakich� rozruch�w, rewolucji czy chocia�by zamieszek ulicznych, podczas kt�rych �acno m�g�by mu kto� okno w mieszkaniu wyt�uc lub zgo�a go ukrzywdzi�. Jak m�wiono, wsp�ycie wikarego z ksi�dzem proboszczem nie by�o najlepsze. Dochodzi�o mi�dzy nimi cz�stokro� do powa�nych nieporozumie�. Proboszcz beszta� go za pysza�kowato�� i zarozumia�o��, nazywa� m�odzikiem, wikary za� stawa� okoniem i �wym�drza�" si� w spos�b zbyt pewny siebie. � Ksi�dz jest jak ta p�yta gramofonowa, kt�ra, raz nagrana w seminarium duchownym, teraz powtarza przej�te m�dro�ci ksi��kowe. A przecie� jest jeszcze m�dro�� �yciowa! � strofowa� go ksi�dz proboszcz. Wikary s�ucha� z udan� pokor�, jak nakazywa�y przepisy, lecz w duchu nazywa� ksi�dza proboszcza starym mamutem i mia� w pogardzie jego mora�y. Chwilami z�yma� si� i oburza�, gdy spostrzega�, �e proboszcz nie umie dostrzec r�nicy mi�dzy zwolennikiem Korfantego a zwolennikiem Gra�y�skiego lub zgo�a socjalist�, nie m�wi�c ju� o zakonspirowanym komuni�cie. Zastanawia� si� nieraz, czy nie donie�� Kurii Biskupiej o dziw- 154 nosi�, bo lubi� spok�j i wygod�. W chwilach b�ogiego zamy�lenia, po obiedzie, kiedy k�ad� si� na otomanie w swoim pokoju, widzia� siebie vv roli skrzydlatego Micha�a Archanio�a, z ognistym mieczem w d�oni. Oto musi strzec Ko�cio�a, t�pi� wszelkie kacerstwo i nieprawomy�lno�� religijn�, musi doprowadzi� do tego, by ca�a parafia osadzka stanowi�a jedn� wielk� gromad�, pobo�n�, zorganizowan� w religijnych zwi�zkach i wyznaj�c� jeden i ten sam program polityczny. Niechby to nawet by� program polityczny takiego Korfantego w razie braku lepszego! Dzia�a� trzeba jednak bardzo ostro�nie, by nie zadziera� z Gra-�y�skim... Ko�czy�o si� jednak na tych wielkich zamiarach, bo onie�miela�a go perspektywa walki. A on lubi� spok�j. Za to ch�tnie s�ucha� doniesie� r�nych dewotek i na tej podstawie wydawa� s�dy o warto�ci moralnej poszczeg�lnych parafian, wnosz�c w �ycie parafii ferment nieporozumienia i niezgody. Kaleta zszed� ze sceny, przywita� ksi�dza proboszcza i wikarego i przeprosi� ich, �e nie uczyni� tego kierownik, kt�ry w�a�nie w tej chwili jest bardzo zaj�ty przygotowywaniem aktor�w do wyst�pu. ��No, ale korona z g�owy by mu nie spad�a, gdyby to j�dnak uczyni�! � zauwa�y� cierpko ksi�dz iwikary wydymaj�c �miesznie usta. Ksi�dz proboszcz nie s�ysza� tej uwagi, bo rozmawia� z jakim� robotnikiem. � Przecie� t�umacz� ksi�dzu, �e nie mo�e odej�� od pracy. A zreszt� pan kierownik jest starszy od ksi�dza i nie ma wcale obowi�zku wita� byle kogo m�odszego! � doda� podra�nionym g�osem. Irytowa�o go puszenie si� m�odzika w sutannie i jego komiczna zarozumia�o��. � Co anacizy byle kogo m�odszego? � obu- 155 kierownikiem! Kaleta zagryz� usta, potem jednak parskn�� kr�tkim �miechem, bo spojrza� na zaperzon�, ch�opi�c� twarz wikarego, kt�ry wygl�da� jak czupurny kogucik o nastroszonych pi�rach. � W og�le ten wasz kierownik... � zacz�� znowu ksi�dz. � Przepraszam! Pan kierownik! � poprawi� go Kaleta. � Niech b�dzie pan kierownik! W og�le mi si� nie podoba! � Niech si� ksi�dz pocieszy! Ksi�dz te� si� nie podoba panu kierownikowi, a mnie tym bardziej! � Wiem o tym, wiem! Wywrotowcom nie mog� si� podoba�! � To�my wobec tego skwitowani! � Nie! Jeszcze nie! Powiem! Oto dzisiaj w ko�ciele na sumie... Przez ca�� sum� sta� jak dr�g, ani razu nie ukl�kn��. To jest katolik? To jest wychowawca dzieci? Kaleta, kt�ry ju� zamierza� odej��, odwr�ci� si� z pasj�. � Przepraszam! Tu zachodzi �mieszne nieporozumienie. Przecie� pan kierownik siedzia� przede mn� w ostatniej �awie podczas sumy i nie zauwa�y�em, �eby nie ukl�k�