... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Jeśli nie jest głupi, to powinien jeszcze coś chować w zanadrzu. Tylko co? - Nie mam pojęcia. - Nie obraź się, ale muszę o to spytać. Miałaś kiedyś skrobankę? Ostro hamując, skręciła gwałtownie kierownicę, wjechała na chodnik i zatrzymała samochód. - No wiesz? Tym razem przesadziłeś. Trudno było nie zauważyć, że jest cała rozdygotana. - Przepraszam. To nic osobistego. Jeśli jestem twoim doradcą, to muszę znać twoje słabe punkty. - Nie mam słabych punktów. Przynajmniej takich. - Owszem, masz. Sam wiem o jednym - powiedział spokojnie. Długo milczała, przygryzając wargi. - Dobra, pogadajmy - zdecydowała się wreszcie. - Ale chodź, przejdziemy się. Muszę się trochę uspokoić. Wysiedli z samochodu. Stali akurat na wysokości Parku Lotników. Przeszli kawałek aleją Pokoju i zagłębili się między drzewa. W parku o tej porze dnia było upalnie i prawie pusto. Na nie-wykoszonych kawałkach rozległych polan kwitły żółto wrotycze i nawłocie. Znaleźli zacienioną alejkę, szli nią powoli, z dala od siebie. - Nie odpowiedziałaś mi na pytanie - upomniał się Ładny cicho, ale stanowczo. - Pieprzone kandydowanie - powiedziała ze złością. - Trochę za późno na takie refleksje. - No więc nie. Nie miałam skrobanki. Zadowolony? - Jako kto? - Jako mój doradca. A niby kto inny? 275 - Jako twój doradca nie muszę być zadowolony, tylko poinformowany. Oczywiście, że tak jest lepiej. W takim razie szukajmy dalej. Nie deklarowałaś nigdy publicznie, że nie chcesz mieć dzieci? - W życiu! - Może wyśmiewałaś dzieciorobów, którzy, jak prezydent Psota, dali krajowi piątkę nowych obywateli? - W odróżnieniu od niego, nie jestem chamką. - To na co on, do diabła, liczy? - Nie wiem. Nie mógłbyś wziąć pod uwagę, że facet jest po prostu głupi? - Biorę. Ale głupiemu też można dać się złapać. - Jacek, przecież to, co on głosi, to są dziewiętnastowieczne zabobony. Dziś małżeństwa nie śpieszą się tak z dziećmi. Wiele kobiet rodzi pierwsze dopiero po trzydziestce i wszystko jest w porządku. - No właśnie! - Co właśnie? - Właśnie dałaś się złapać. Jeśli on liczy, że zaczniesz gadać coś takiego, to wcale nie jest taki głupi. - Przecież to prawda. - Ale prawda, która w naszym bogobojnym kraju robi złe wrażenie. Wiesz, jak ludzie to odbiorą? Patrzcie, co to za zimna, nieczuła, wyrachowana suka. - Dziękuję. - Nie ma za co, to mój obowiązek. Więc odbiorą to tak: Patrzcie, na pierwszym miejscu jest dla niej kariera, biznes męża, domy, samochody, podróże, psy, a dopiero na szarym końcu dziecko, osoba ludzka, przyszłość narodu. - Nie mamy psa. - Ale wyborcy o tym nie wiedzą. - To co mam mówić? - Że właśnie planujecie dziecko. - Co takiego? Może mam jeszcze złożyć obietnicę wyborczą, że w trakcie kadencji zajdę w ciążę? - Wystarczy zasugerować, że taka radosna nowina nie jest wykluczona. Możesz dać do zrozumienia, że przeszłaś kurację hormonalną. Kobiety się wzruszą. - A to co znowu ma znaczyć? Że do tej pory testosteron walił mi do głowy? Bez sensu! 276 - Może nie tak bardzo, skoro aspirujesz do władzy. - Miły jesteś. Męski szowinista! - Nie mam być miły, tylko skuteczny. - Posłanka w ciąży? To idiotyzm. - Myślę, że wprost przeciwnie. Przyrost naturalny w Polsce spada, niedługo będzie ujemny. Narodowi grozi wymarcie. W tej sytuacji posłanka w ciąży będzie symbolem odradzania się sił witalnych Polaków. - W życiu nie słyszałam większej bzdury. Nie poznaję cię, Jacek, wiesz? Nie przypuszczałam, że możesz być taki cyniczny. - Nie jestem taki. Gram rolę, która tego wymaga. - Grasz ją podejrzanie dobrze. Zatrzymał się nagle, spojrzał jej w oczy. - Nie lubisz mnie już? - spytał. - Przeciwnie, Jacku, lubię cię. Ujęła go pojednawczo pod ramię, pociągnęła na niedaleką ławkę pod rozłożystym klonem. Szeroka polana opadała stąd ku alei Pokoju, a dalej było widać dymiące kominy elektrociepłowni w Łęgu. - Muszę cię lubić, bo w przeciwnym razie z kim mogłabym szczerze porozmawiać? - przyznała. - Nie mogę w nieskończoność dusić tego wszystkiego w sobie. A już nawet Gabi boję się ufać. - Czego nie możesz dusić w sobie? Masz kłopoty? - A jak myślisz? - Myślę, że byłoby dziwne, gdybyś nie miała. Ale przecież do tej pory Gabi zawsze była idealną powiernicą. Jeszcze za studenckich czasów. Mylę się? - Była. Ale już nie jest. - Co się zmieniło? - Zazdrości mi. - Zazdrości ci? - zdziwił się Ładny. - Czego? Że będziesz panią posłanką? - Głupi. Kuby mi zazdrości. Ładny chrząknął z powątpiewaniem. - Jesteś pewna? - Jasne. Sama by chciała, ale nie ma dość odwagi. Więc krew ją zalewa, że ja się odważyłam. Kręcił głową, wciąż nie dowierzając. 277 - Skąd wiesz? - Stąd, że też jestem babą. Nie widać? Wprawdzie właśnie się dowiedziałam, że podejrzewasz mnie o męskie hormony, ale zapewniam cię, że mam też wystarczająco dużo babskich, żeby takie rzeczy wyczuwać. - A nie przyszło ci czasem do głowy, że ja z kolei mogę zazdrościć Kubie Mazurkowi? - Owszem, przyszło. Ale mam nadzieję, że ty jesteś za dumny, żeby się do tego przyznać. - Dzięki za uznanie. Więc słucham cię, moja córko. I z góry rozgrzeszam, bo wszystko, coś uczyniła, z miłości uczyniłaś. - Nie wygłupiaj się. Naprawdę mam kłopot - powiedziała poważnie. - Z Kubą. - Oczywiście. Wydaje mi się, że zaczyna się za bardzo przywiązywać. - I to cię dziwi? - Trochę. Wydawało mi się, że taki młody chłopak powinien się szybko znudzić taką starą babą. A tymczasem on mi robi sceny zazdrości