... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Że nie jeden, ale co najmniej trzy operacje mi potrzebne, żebym zrozumiał. Głupi. Jak człowiek miał operację w mózgu, to zaraz nim można pomiatać. Myślałby kto, że on to taki uniwersal. Koło wyjścia dogonił mnie i przeprosił. Powiedział, że jeszcze wpadnie i wytłumaczy. Kurczę, nie taki zły ten Stef, każdemu zdarzy się gębę rozewrzeć, no nie? W ogóle to cudeńka, kurczę. Może lepiej, że Hendryk se leży i tego wszystkiego razem do kupy nie ogląda, boby mu się jeszcze pogorszyło. Trza by wpaść do niego. Chłopisko ma raka przełyku, mówią, że od papierosów. 11 czerwca Od starej niczego się nie dowiedziałem, cięgiem krzyczy, że jest w ciąży i nie wolno jej działać na nerwy. Niby to ma rację, więc dałem spokój. W ogóle to najchętniej zacząłbym normalnie robić, ale nie dają, wszyscy czegoś latają jak wariaci, wrzeszczą, dyspozytorzy też się gdzieś porozłazili. Więc siedzę i przekładam pasjanse, bo niby co mam robić? Na to zajrzał Stef i mówi, żebym szedł, coś mi pokaże. No to poszliśmy. Zaprowadził mnie na miejsce aż za składem, do samego balonu. Ten balon to przykrywa całą bazę, a napompowany jest dobrym powietrzem, takim do oddychania. No więc tam przy samej ścianie patrzę, że jest dziura, taki kwadratowy basenik, no nie, cztery kroki na cztery, a w środku coś czarnego jak smoła. O rany, nigdy żem czegoś takiego nie widział. Stef podszedł ostrożnie, wziął garść piachu i sypnął na to, a ten piach odbił się jak od szyby i tak śmiesznie podskakiwał, aż zsypał się na boki. Stef wziął kamień i rzucił, a kamień też odbił się i spadł z drugiej strony. Do licha, jak żyję nie widziałem takich cudeńków. Wtedy wyrwałem do przodu i chciałem sam na to wskoczyć, bo cosik mi się widziało, że to będzie gładkie i śliskie. A czy to co złego, że człowiek się trochę poślizga? Ale Stef tak mnie szarpnął, że prawie ściągnął mi kapotę, i zwymyślał od idiotów. Wrzeszczał, gdzie to ja się pakuję i czy wiem, co mi grozi. Więc siedziałem już cicho i czekałem, aż się wygada, bo to jak dosyć długo poczekać, to każden jeden się w końcu wygada. Potem Stef zaczął cudować. Ostrożnie przyklęknął z brzegu tego kwadratu i wsadził do niego palce, a potem rękę aż za łokieć. Ręka, kurczę, znikła, jakby wpakował ją w czarną wodę. Zrobiło mi się zimno ze strachu, aż kłapnąłem zębami - ja chciałem tam wskoczyć, w taką studnię! Ale Stef wyciągnął rękę, na oko nic jej nie brakowało. Pytam Stefcia, dlaczego kamienie tam nie wpadają, a ręka wchodzi? A on, że to jest taka studzienka translokacyjna. Kurczę, naprawdę, nie wiedziałem, do czego pije. Na to on zaczął nawijać o tych swoich kosmoludkach. Mówił normalnie, jak człowiek, ale i tak głowy bym nie dał, że wszystko ładniutko tak samo napiszę. Bo diabelnie to wszystko zawiłe, kurczę. Z grubsza było tak. Przylecieli jacyś inni, niby te kosmoludki czy jak im tam. Właśnie wtedy, co to był ten błysk. Nikt ich na oczy nie widział, ale nasz komendant, Al, mówił za nich, licho wie, jak w niego wleźli. Pewnie niekiepsko mu posmarowali. Powiedzieli, że mogą nam dać nieśmiertelność, to znaczy, że każdy z nas niby nie wyciągnie kopyt tak długo, dopóki świeci nasza czerwona gwiazdka, albo i jeszcze dłużej. A to wszystko pod warunkiem, że damy z sobą robić takie tam, no, jakieś... procesy. Ciutek to dla mnie za mądre, psiakość. Ci, co nie zechcą, muszą odejść właśnie przez te dziurę, przy której siedzieliśmy, czyli studzienkę translokacyjną, czy jak jej tam. Inaczej się nie da, bo w ogóle to grozi nam wielkie niebezpieczeństwo, i to wszystko dla naszego dobra. Tere fere. Rząd jak robi podwyżkę to też zawsze dla naszego dobra, już my się na tym znamy, kurczę. No i dalej Stef nawijał, że nasi jajogłowi powiedzieli, że to pewnikiem jakiś eksperyment, no nie, ale że nie wierzą w tamtą translokację. Że oni sami by tam te sztuki nieprzydatne do swoich eksperymentów, takie białe myszki, skasowali, czyli w łęb i do kanału. Jeden z naszych, co wlazł, tak na próbę, do tej studni aż do pasa, to zwyczajnie zniknął i tyle go widzieli. Nó więc co nasi mieli robić - zgodzili się. A te kosmity straszyły, że wszyscy muszą się zgodzić, Stef mówi - zaakceptować, albo też odejść, bo inaczej zginiemy przy tych, jak im tam... procesach. Jakeśmy już wracali, to pytam Stefa, co z Mossem i jego ręką, co to za sztuczki. A on mi na to, że tamci chcieli pokazać, co potrafią. I że robili jeszcze różne rzeczy, ale o nich kiedy indziej opowie. No, no - pomyślałem sobie - nieźle będzie, stary, pożyć dłużej od naszej gwiazdki. Takiego czegoś nigdy w życiu bym się nie spodziewał, jasny gwint. 13 czerwca Wszystko znowu idzie normalnie, nie wiem, po co była cała ta kołomyja. Pracujemy: uszczelniamy, przepychamy, remontujemy. Nawet czyściliśmy sedymentator w chłodnicy reaktora, mało brakowało, a drań zakitowałby się na amen. Paskudna robota, trochę rentgenów się podłapało, no i do tego jeszcze ta awantura. A to wszystko było tak: przyszedłem do domu, zmęczony i głodny, a tam gorąc nie do wytrzymania. O co chodzi? A stara tylko tak dziwnie wzrusza ramionami i dalej wyciera podłogę w samej tylko koszulce. Może trąciłam regulator, mówi. Zobacz. Rzeczywiście, nastawiony na całego, grzeje jak licho. Wyłączyłem, psia, i do niej, żem głodny. Taka była zdziwiona, że aż i mnie zatkało. Powiada, że zapomniała, ale zrobi, jak tylko skończy. Wtedy mną trochę trząchnęło, bo normalnie jestem spokojnym człowiekiem, ale jak ktoś przesadzi... No, ale przemogłem się, gębę stuliłem i grzecznie siadam. Ja tam z prostych ludzi jestem, nieuczony, więc nie wiem, czy o tym przystoi pisać. Ale piszą po gazetach nie takie rzeczy, sam czytałem, a co to się w kinach wyprawia! Jeden Przewodniczący mógłby zakazać tych świństw, bo przecież od nas jest, z galaktycznych astrobociarzy ma swój wywód. Bo po mojemu takie sprawy należy załatwiać pod kołdrą, i do tego przy całkiem zgaszonym świetle. Ale trochę napiszę, bo przecież artyści będą mi dawać stopień za ten pamiętnik, a oni to są nie od tego. Jak na filmach „to - to” robią, to co za hece muszą odstawiać po pracy! Żona z powodu gorąca była w takiej krótkiej koszuli, co to ją się normalnie wpuszcza w spodnie. I więcej nic nie miała, tylko tą przepaskę na włosach