X


... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

- To po�ywka dla kur domowych i innych kretyn�w. Ca�y �wiat si� podnieca, gdy jaki� s�awny dupek staje przed s�dem, a nie dostrzega naprawd� istotnych proces�w, prawdziwych winnych i prawdziwych ofiar. S�owa m�czyzny zupe�nie zbi�y z tropu adwokata. O co mu chodzi, u diab�a? Jaki� terrorysta, kt�ry chce zwr�ci� uwag� na swoich kumpli, kt�rzy maj� stan�� przed s�dem, czy co? Spojrza� ukradkiem na m�czyzn�. Mia� rozbiegane, rozpalone wewn�trzn� gor�czk� oczy maniaka. Ale czego innego mo�na si� spodziewa�? Kto� przy zdrowych zmys�ach nie wysy�a do obcej osoby dziwacznych list�w i kaset wideo, a potem nie stara si� go wysadzi� w powietrze. Czu�, jak mimo strachu wzbiera w nim wzburzenie. - Do�� mam tych zagadek, niech�e pan powie, o co tu chodzi - powiedzia� z rozdra�nieniem. -Zatrzymaj siei wy�a� z wozu -rozkaza� m�czyzna, ignoruj�c pytanie Bena Znajdowali si� tu� przy River Parks, jednej z najbardziej malowniczych cz�ci Tulsy, raju dla biegaczy i spacerowicz�w - ale tylko w ci�gu dnia - Ben rozejrza� si� niepostrze�enie na boki. �ywej duszy. Jedynie do�� daleko, na parkingu, sta�o kilka aut, przypuszczalnie z kochankami szukaj�cymi odosobnienia Poza 388 tym park by� wymar�y, jak wszystkie s�abo o�wietlone miejsca wielkich miast w nocy. Ben wysiad�. W pobli�u ros�a g�sta k�pa drzew, gdyby rzuci� si� w jej stron�, by�by uratowany. Ale nie mia� szans: zanim przebieg�by kilka krok�w, m�czyzna by wystrzeli�. Z drugiej strony, czy wiele by ryzykowa�, skoro szaleniec i tak pewnie ma zamiar go zabi�? Tylko dlaczego nie zrobi� tego od razu? Co kombinowa�? Jak Ben mia� zgadn��, co si� roi w umy�le szale�ca? Je�li mimo wszystko b�dzie musia� umrze�, to przynajmniej niech wie, za co. Odchrz�kn�� staraj�c si� wydoby� w miar� normalny g�os ze �ci�ni�tego gard�a. - Naprawd� nie wiem, z jakich przyczyn zas�uguj� na to wszystko. Musia� mnie pan pomyli� z kim� innym. Nie jestem �wi�ty, ale nie jestem te� cz�owiekiem, kt�ry robi �wi�stwa. Prosz�, niech�e pan przynajmniej powie, o co w tym wszystkim chodzi. M�czyzna odgarn�� w�osy z czo�a. - Naprawd� mnie nie poznajesz? - spyta�. Ben przyjrza� si� uwa�nie twarzy m�czyzny. Mo�e to by�a sugestia, ale chyba rzeczywi�cie zobaczy� w jego rysach co� znajomego. Ale gdzie go m�g� spotka�? W jakich okoliczno�ciach? Widz�c, �e Ben kr�ci g�ow�, m�czyzna podpowiedzia�: - Si�gnij pami�ci� osiem lat wstecz. Przypomnij sobie podobnie kontrowersyjny proces, jak ten dzisiejszy, kiedy to sprawiedliwo�� tak�e zosta�a zeszmacona. - Osiem lat temu? Przecie� w�wczas by�em dopiero na sta�u i nie mog�em bra� udzia�u w �adnym procesie! Od razi� m�wi�em, �e mnie pan z kim� pomyli�! - zawo�a� Ben. - Osiem lat, kt�re by�y dla mnie pasmem niewyobra�alnego cierpienia, a ty nawet nie pami�tasz, co si� wtedy sta�o. Ben wr�ci� pami�ci� do tamtych lat i nagle drgn��. - Ale� pan m�wi o procesie mojego ojca, Kincaida seniora! - No chyba! To wtedy si� spotkali�my. - Zaraz... To pan... To ty...? - Dopiero teraz Bena ol�ni�o, sk�d zna rysy nieznajomego. Tylko �e osiem lat temu by� on nastolatkiem. Ch�opcem, kt�ry plun�� mu w twarz przed drzwiami do sali, w kt�rej mia�a si� odby� rozprawa przeciwko doktorowi Kincaidowi. - Jeste� synem pacjenta, pana... Ackermana, prawda? Tego, kt�ry zmar� po operacji? - Kt�ry zosta� zamordowany! - D�o� ch�opaka zacisn�a si� na r�koje�ci pistoletu w paroksyzmie gniewu. - Zabity przez wadliw� zastawk� serca, zabity, bo tw�j ojciec wsadzi� mu w pier� zatrute serce! A wi�c dlatego tak si� podpisywa� jego prze�ladowca! Ben w�cieka� si� z powodu swojej t�poty. Dlaczego od razu nie zgad�? - S�uchaj, jest mi naprawd� przykro, aleja nie mia�em z tym nic wsp�lnego, wierz mi - powiedzia� spokojnie. Teraz, gdy wiedzia�, o co chodzi, m�g� przynajmniej podj�� dyskusj�. -Pomy�l, �e ja te� straci�em w�wczas ojca... - Nawet ich nie por�wnuj! - wrzasn�� Ackerman. - M�j ojciec by� cudowny, nigdy nikomu nie zrobi� krzywdy, dba� o mnie jak nikt. Dlaczego trafi� na takiego bezdusznego rze�nika, jak Kincaid? Czym mu si� narazi�, �e go zabi�?! M�j oj- 389 ciec nie �yje, bo da� si� zwie�� mira�om roztaczanym przed oszust�w. Tw�j ojciec wcale nie mia� zamiaru go leczy�, tylko oskuba� z ostatniego centa! Gdyby nie to, mia�bym do dzi� swojego tatusia! - �zy potoczy�y si� po policzkach m�odego Ackermana

 

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

 Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.