... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Z przekazów historycznych wynika, że w Wilnie działała rewolucyjna konspiracja studencka Braci Uciemiężonych, związana prawdopodobnie z wywiadem polskim i francuskim. Jej przywódca, architekt Michał Szulc, na pięć dni przed wkroczeniem Napoleona próbował dokonać zamachu na życie cara, ale zamach się nie udał i zrozpaczony Szulc utopił się w Wilii. Wkraczającego Napoleona akademicy wileńscy powitali z najwyższym entuzjazmem. Wprawdzie wiedziano już, że sze- rzenie przez Francuzów wolności nad hiszpańskim Tagiem wy- glądało zupełnie inaczej, niż wyobrażał to sobie Jakub Jasiński, ale Hiszpania była daleko, a cesarz blisko, więc młodzież z ca- łym zapałem pośpieszyła dopomóc mu w obaleniu despoty rosyjskiego i w zaniesieniu wolności—jeśli nie nad Newę, to w każdym razie nad Dźwinę i nad Dniepr. Do spotęgowania entuzjazmu patriotycznego akademików przyczyniał się jeszcze 67 wzgląd niezwykle ważny dla młodych oczu', widok Wspaniałych mundurów ułańskich i szwoleżerskich w barwach narodowych, którymi zakwitły wileńskie ulice. Bezpośrednio po przyjeździe cesarza z inicjatywy młodzieży uniwersyteckiej zwołano tłumne zebranie ludowe, na którym uchwalono adres do Napoleona, „uznający za nieprawe wszyst- kie podziały Polski i wyrażający gorące życzenie Litwinów od- nowienia aktu unii z Koroną". Opatrzony tysiącami podpisów adres przedłożył cesarzowi szambelan Aleksander Sapieha. Po- ; nieważ cesarz nie sprzeciwił się patriotycznej demonstracji, ! l lipca w katedrze wileńskiej — przy akompaniamencie chóral- : nego Te Deum — odbył się uroczysty obrzęd potwierdzenia ; unii polsko-litewskiej. Oczekiwano powszechnie, że zaraz potem cesarz ogłosi połączenie Litwy z Księstwem w jedno królestwo. Ale nastąpiło pierwsze rozczarowanie. Napoleon, nie chcąc palić ostatnich mostów do porozumienia z Aleksandrem, unikał tworzenia faktów dokonanych. Dekret cesarski z 3 lipca 1812 r. powołał dla Litwy osobny Rząd Tymczasowy, złożony z przed- stawicieli litewskich rodów magnackich. Spoza arystokracji do- puszczono do rządu jedynie rektora Jana Śniadeckiego. (Ów Rząd Tymczasowy niewiele miał do powiedzenia; pracami jego kierował w zasadzie komisarz cesarski, dawny rezydent fran- cuski w Warszawie, baron Bignon. Drugą, obok Bignona, fak- tyczną władzą w Wilnie był świeżo mianowany gubernator ge- neralny, holenderski generał hr. Hogendorp, dawny gubernator Jawy, który rządził się na Litwie jak w kraju kolonialnym. W kilka miesięcy później prezes Rządu Tymczasowego Adam Sołtan, czując się całkowicie niepotrzebny, zrezygnował ze sta- nowiska i wycofał się do swych dóbr). Ale niezrażeni akademicy nadal rwali się do samodzielnego działania. „Zebrała się znowu młodzież w całym swym komple- cie w podwórzu uniwersytetu — pisze Falkowski — aby ura- dzić, w jaki sposób służyć może najskuteczniej Ojczyźnie. Po- dano wniosek, ażeby uformowała oddzielny legion, którego część jedna wystąpiłaby natychmiast do boju, a część druga 68 rozsypała się w charakterze emisaryuszów po Litwie, Wołyniu, Ukrainie, Podolu, pracowała nad szlachtą i ludem we wszystkich powiatach i wszystkich pobudzała do powstania. Cała młodzież zgodziła się na to jednomyślnie, poczerń wybrała komitet z czte- rech tak zwanych deputatów... Deputaci osądzili, że najprzód odnieść się im należy do swoich powszechnie szanowanych przełożonych, rektora uniwersytetu Jana Śniadeckiego i dzie- kana Mickiewicza*. Ci mężowie rozważni pochwalili ich zapał patriotyczny, lecz jako starzy konserwatyści radzili im zdać się zupełnie na świeżo ustanowiony rząd litewski, który najwłaści- wiej potrafi zużytkować ich dobre chęci na korzyść sprawy na- rodowej. Niezadowoleni z tej odpowiedzi, a zapaleni do swojej myśli, postanowili udać się do Davouta, znanego im jako przy- jaciela Polaków. Kobyliński, adiutant marszałka, wprowadził ich do niego. Zamysł ich podobał się Dayoutowi; obiecał mówić o nim cesarzowi i kazał im przyjść nazajutrz po odpowiedź. Odpowiedź była niepomyślna. — Cesarz — rzekł im marsza- łek — kazał wam powiedzieć, że nie chce żadnych ruchów re- wolucyjnych, że nie polega na powstaniach tłumnych, tylko na siłach regularnie uorganizowanych, że niezwłocznie formowane będą nowe pułki, do których ochotnicy będą mogli i powinni wstępować, że na koniec na czele Litwy jest już rząd narodowy, złożony z ludzi dojrzałych i doświadczonego patriotyzmu, przeto usługa ofiarowana przez młodzież uniwersytecką jest ze wszech miar zbyteczną". Napoleon odrzucił spontaniczną ofertę akademików, nato- miast przychylnie odniósł się do aktów powstańczych innego rodzaju. W tym samym czasie, kiedy na placach Wilna odby- wały się z inicjatywy młodzieży tłumne manifestacje ludowe, w wileńskich pałacach arystokratycznych oficerowie szwole- żerów i ułanów, pochodzący z wielkich rodów magnackich — działając w ścisłym porozumieniu z komisarzem cesarskim Bignonem — podpisywali akcesy do konfederacji warszawskiej. Jedno z takich zebrań szlacheckiej „junty powstańczej" opi- * Józef Mickiewicz, fizyk — stryj Adama. 69 suje kolega i wileński wspóllokator Kozietulskiegp, Józef Za- łuski: „Jenerał Krasiński zaledwie przybył do Wilna, zajął się pod- pisaniem konfederacyi litewskiej na wzór tej, co się odbywała w Warszawie. Zgromadziliśmy się w pałacu rodziców naszego kapitana adiutanta-majora Gedrojcia, u jego ojca, dostojnego jenerała lejtnanta dawnych wojsk polskich... Tam wobec poważnej księżnej i córek jednej Kunegundy, damy pałacu tuileryjskiego, drugiej Łucyi (później jenerałowej Rauten- sztrauchowej), podpisywaliśmy akt przystąpienia do konfede- racyi całej dawnej Polski... Jenerał Wincenty Krasiński pod- pisał się z województwa podolskiego za Dunajowce — ja z Inflant, z majętności pod Dorpatem, których mi przypadało dziedzictwo... A przy tej okazji spełnialiśmy toasty na cześć i pamięć króla Stefana, fundatora akademii w Dorpacie..." Co za kapitalna scena, jakby wycięta z dawnych dziejów szlacheckiej Rzeczypospolitej! Załuski wymienia tylko dwa nazwiska sygnatariuszów konfederacji, ale było ich znacznie więcej