... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
..] oraz na uczuciach i interesach ludzi, które są różne i zmienne"6. Ponad sto lat później, w epoce Oświecenia, lady te niemal — choć nie całkiem — zanikły, a tam gdzie starożytny antagonizm wciąż trwał, inaczej były już rozłożone akcenty. W kategoriach filozofii przednowożytnej wspaniałe powiedzenie Lessinga: Sage jeder, was im Warheit dunkt, und die Warheit selbst sei Gott empfoblen („Niech każdy mówi, to, co Tiważa za prawdę, a sama prawda nich należy do Boga") znaczyłoby po prostu, że człowiek nie jest w stanie poznać prawdy, że wszystkie jego prawdy to niestety ?????, zwykłe opinie; tymczasem Lessingowi chodziło o rzecz przeciwną: dziękujmy Bogu, że nie znamy Prawdy. Otóż od osiemnastego wieku, nawet tam gdzie brak było tonu uniesienia — wynikłego z odkrycia, że dla ludzi żyjących pospołu niewyczerpalne bogactwo dyskursu ludzkiego jest nieskończenie ważniejsze i kryje więcej sensu niż jakakolwiek Jedna Prawda — dominowała świadomość kruchości rozumu ludzkiego, choć nie wywoływało to skarg i narzekań. Świadectwa możemy znaleźć we wspaniałym dziele Kanta Krytyka czystego rozumu, gdzie rozum zmuszony został do uznania własnych ograniczeń, a także u Madisona, który nieraz podkreślał, że „rozum człowieka, tak jak i sam człowiek. jest nieśmiały i ostrożny gdy jest sam, natomiast nabiera pewności 1 wiary w siebie proporcjonalnie Lewiatan, dz. cyt., s. 625. 276 do rozmiarów zbiorowości, z jaką się łączy"7. Względy tego rodzaju odegrały o wiele bardziej decydującą rolę w zakończonej mniejszym lub większym powodzeniem walce o wolność myśli w mowie i druku, aniżeli przekonania o prawie jednostki do autoekspresji. Spinoza, który wierzył jeszcze w nieomylność rozumu ludzkiego i często niesłusznie uchodzi za orędownika wolnej myśli i słowa, twierdził że „każdy jest panem swych myśli dzięki najwyższemu prawu naturalnemu", że „każdy myśli po swojemu, a umysły różnią się niczym gusta", z czego wnioskuje: „czego nie można zabronić, na to trzeba z konieczności pozwolić" i że prawa zakazujące wolnej myśli przynieść mogą jedynie to, że „rozwinęłaby się najwstrętniejsza obłuda i wiarołomność". Nigdzie jednak nie domaga się wolności słowa, i wyraźnie brak tu argumentu, że rozum ludzki potrzebuje komunikacji z innymi. Ludzką potrzebę porozumiewania się zalicza Spinoza nawet do „powszechnych przywar", które nie cechują filozofa8. Kant przeciwnie, stwierdził, że „Władza, która pozbawia człowieka swobody przekazywania swych myśli publicznie, pozbawia go jego swobody myślenia (podkr. moje) jedyna gwarancja „poprawności" naszego myślenia tkwi w tym, że „myślimy we wspólnocie z innymi, którym przekazujemy nasze myśli, tak jak oni przekazują nam swoje". Rozum ludzki, będąc ułomnym, może funkcjonować tylko wtedy, gdy człowiek może zeń zrobić „użytek publiczny", i odnosi się to również do tych, którzy będąc jeszcze w stanie „niepełnoletniości", nie potrafią posługiwać się własnym rozumem „bez obcego kierownictwa" oraz do „uczonego", który potrzebuje „całej publiczności czytającego świata", by móc sprawdzić wyniki swoich badań9. Szczególne znaczenie ma w tym kontekście kwestia rozmiarów zbiorowości, wspomniana przez Madisona. Przeniesie- 7 (The Federalist. nr 49? 8 Traktat teologic^no-polityc^ny, w: Dzieła, T. z, dz. cyt., s. 317 i 321· 9 Patrz Co to jest Oświecenie?, przeł. A. Landman, w: T. Kroński, Kant, Warszawa 1966, s. 164 i 166; oraz Was heisst sich im Denken orientieren? w: I. Kant, Von der Traumen der Vernunft, Leipzig i979> s. 304 i 303. nie nacisku z prawdy racjonalnej na opinię oznacza, że przenosi się także akcent z człowieka w liczbie pojedynczej na ludzi w liczbie mnogiej; dokonuje się zatem przesunięcie z dziedziny, w której, jak mówi Madison, nie liczy się nic prócz „solidnego rozumowania" pojedynczego umysłu, w obszar, gdzie „siła opinii" zależy od „liczby osób mających, zdaniem jednostki, takie same poglądy". (Zbiorowość ta nie musi zresztą ograniczać się tylko do żyjących). Madison wciąż jeszcze odróżnia życie wśród wielu ludzi — które jest życiem obywatela — od życia filozofa, który „powinien lekceważyć" takie okoliczności; wyróżnienie to nie ma jednak żadnych konsekwencji praktycznych, bowiem „równie trudno spodziewać się narodu i filozofów, jak upragnionego przez Platona rodu filozofów-władców"10. Możemy zauważyć przy okazji, że samo pojęcie „narodu filozofów" byłoby dla Platona czymś wewnętrznie sprzecznym, bowiem cała jego filozofia polityczna, włącznie z jej wyraźnym despotyzmem, opiera się na przekonaniu, że wśród wielu ludzi prawdy nie da się ani osiągnąć, ani przekazać. W świecie współczesnym zanikły ostatnie ślady starożytnego antagonizmu pomiędzy prawdą filozofa a opiniami z rynku. Do spraw tego świata nie miesza się już ani prawda religii objawionej, którą myśliciele polityczni siedemnastego wieku wciąż uważali za główne utrapienie, ani prawda filozofa odsłaniana przez człowieka w samotności. Jeśli chodzi o prawdę objawioną, rozdział kościoła i państwa przyniósł nam pokój, zaś jeśli chodzi o prawdę filozofa, to już dawno temu przestała ona rościć sobie pretensje do zwierzchnictwa — chyba że nowożytne ideologie potraktuje się poważnie jako filozofie, o co zaiste trudno, skoro sami ich zwolennicy otwarcie głoszą, że są one bronią polityczną i całą kwestię prawdy i prawdziwości uważają za nieistotną. Myśląc w kategoriach tradycji, można by się poczuć upoważnionym do wywnioskowania stąd, że stary konflikt został wreszcie rozstrzygnięty, a zwłaszcza że zniknęła jego pierwotna przyczyna, to znaczy rozbieżność między prawdą racjonalną i opinią. The Federalist, nr 49. 179 Choć to dziwne, tak jednak nie jest, bowiem zderzenie prawdy o faktach i polityki, dokonujące się dziś na naszych oczach na tak wielką skalę, ma — przynajmniej pod pewnymi względami — bardzo podobne cechy. O ile przypuszczalnie nigdy dotąd nie tolerowano tak wielu rozmaitych opinii w kwestiach religijnych bądź filozoficznych, o tyle prawda dotycząca faktów, jeśli akurat przeciwstawna jest korzyści lub przyjemności danej grupy, spotyka się z o wiele większą wrogością niż kiedykolwiek przedtem. Oczywiście, zawsze istniały tajemnice państwowe; każdy rząd musi zatajać pewne informacje, nie podawać ich do publicznej wiadomości; tego, kto wyjawiał prawdziwe tajemnice, zawsze traktowano jak zdrajcę