... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Układała włosy w coraz to inny sposób, żałując, że nie była u fryzjera, i zastanawiając się nad wyborem perfum. Gdy Kirby przyjechał po nią, była jeszcze tym wszystkim zajęta. Kazała mu czekać całą godzinę. Będąc młodą dziewczyną zawsze kazała chłopcom czekać. Pug ostro oduczył ją tego przyzwyczajenia, bo życie towarzyskie w marynarce wojennej toczyło się ściśle według zegarka, a komandor nie tolerował jakichkolwiek kłopotów w tym zakresie z winy Rhody. Trzymanie Palmera Kirby'ego w oczekiwaniu, podczas gdy ona usilnie pracowała nad swym wyglądem, Rhoda przeżywała jak maleńkie, cudowne, nostalgiczne szaleństwo, jak przyjemne, dziecinne popuszczenie sobie cugli, podobne do jedzenia kremu bananowego. Poczuła się prawie tak, jakby miała dziewiętnaście lat. Lustro powiedziało jej wprawdzie coś innego, ale tego wieczoru nawet ono zdawało się jej sprzyjać: ukazało błyszczące oczy, ładną twarz, jędrne ciało w cieniutkich majteczkach. Nawet ramiona były okrągłe i szczupłe, gładkie i bez zwiotczałej, pomarszczonej skóry nad łokciami, jak u wielu kobiet w jej wieku. Wpłynęła do living-roomu w różowej sukni ze złotymi guzikami, którą kupiła, żeby spodobać się Hitlerowi. Kirby siedział, czytając jedno z technicznych czasopism Henry'ego. Zdjął ogromne okulary w czarnej oprawce i wstał z okrzykiem: - Ależ pani wygląda wspaniale! - Jestem okropna - powiedziała, biorąc go pod rękę - każąc panu tak długo czekać, ale pan sam jest sobie winien, zapraszając starszą panią do miasta po tak ciężkim dniu. W operze dawali "Traviatę" i ucieszyli się odkrywając, że oboje ją uwielbiają. Po przedstawieniu Kirby zaproponował, by rzucili okiem na sławetne nocne życie Berlina. Powiedział, że nigdy by nie zrobił tego na własną rękę; niemniej jednak berlińskie nocne życie jest nadal tematem rozmów na całym świecie, a jeśli pani Henry nie poczuje się dotknięta, to zapewne takie zerknięcie może sprawić jej przyjemność. Rhoda zachichotała. - No cóż, wydaje się, że to moja szalona noc, prawda? Dziękuję panu bardzo za nieprzyzwoitą propozycję, którą pośpiesznie przyjmuję. Miejmy nadzieję, że nie natkniemy się na nikogo z moich przyjaciół. Właśnie z takich powodów o drugiej nad ranem w domu państwa Henry nie było nikogo, kto mógłby odebrać telefon - międzynarodowe połączenie z Nowego Jorku za pośrednictwem U.S.S. Marblehead w Lizbonie. W tym bowiem momencie Rhoda popijała szampana, przyglądając się dobrze zbudowanej niemieckiej blondynce, kołyszącej nagim biustem w niebieskim od dymu lokalu. Rhoda co chwila spoglądała na długą, poważną twarz Kirby'ego w okularach o grubej oprawie, palącego długą fajkę i z lekkim niesmakiem obserwującego ciężko pracującą, spoconą tancerkę. To Rhodę podnieciło i rozkosznie zgorszyło. Nagie tancerki widziała dotychczas jedynie na obrazach. Po tym wieczorze aż do powrotu męża spędzała masę czasu z Kirbym. Chodzili do mniej uczęszczanych restauracji. Według osobistej terminologii Rhody, przez cały czas "niczego takiego" nie zrobiła. Gdy Pug wrócił, flirt został przerwany. Pożegnalny lunch dla Palmera Kirby w Wannsee był pomysłem Rhody, lecz udało jej się namówić Sally Forrest, by to zorganizowała, tłumacząc, że ona sama ma już dość zabawiania tego gościa z cywila. Jeśli nawet Sally dostrzegła w tej propozycji coś dziwnego, nie zdradziła się z tym ani słowem. Ponieważ wydawało się, że wojna w Polsce dobiega końca, bo tylko Warszawa stawiała jeszcze opór, obaj attaches uznali, że mogą poświęcić na taką uroczystość kilka południowych godzin. Nastroje w Berlinie przypominały czas pokoju, mówiono nawet, że wkrótce skończy się racjonowanie żywności. Do kąpieliska pojechali wszyscy samochodem ambasady, który prowadził Byron. Na szerokiej piaszczystej plaży nad Hawelą ludzie spacerowali w słońcu lub siedzieli pod wielkimi, kolorowymi parasolami. Grupa gimnastyków, nie bacząc na chłodny jesienny wiatr, ćwiczyła w skąpych kostiumach. Menu lunchu zamówionego przez Forrestów świadczyło o tym, że racjonowanie żywności nie jest męczącą uciążliwością. Mazista margaryna smakowała jak zwykle smarem maszynowym, ale zjedli doskonałego turbota i dobry udziec jagnięcy. W połowie posiłku zatrzeszczał i ryknął głośnik, po czym odezwał się wyraźny niemiecki głos: "Uwaga! Za kilka minut usłyszą państwo komunikat o najwyższym znaczeniu dla ojczyzny." Te same słowa rozległy się nad całą położoną nad rzeką miejscowością. Ludzie na deptaku zatrzymali się, by posłuchać. Na plaży małe figurki gimnastyków zamarły w bezruchu. W eleganckiej restauracji "Kaiserpavillon" rozległy się podniecone szepty. - Co to może być? - spytała Sally Forrest, gdy z głośników znów popłynęła muzyka, cichy i łagodny utwór skrzypcowy Schuberta. - Sądzę, że Warszawa - odrzekł jej mąż. - Pewnie już po wszystkim. - Kto wie, może chodzi o zawieszenie broni? - odezwał się doktor Kirby. - Mówiono o tym przez cały tydzień. - Ach, to by było wspaniale - powiedziała Rhoda. - I skończyłoby tę głupią wojnę, zanim się naprawdę zaczęła. - Ona przecież wciąż trwa - rzekł Byron