... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Pilar była ostatnią osobą, którą mógł posądzać o chęć posiadania dziecka. - Mówisz poważnie? Naprawdę cię to martwi? - dopytywał się z niedowierzaniem. - Myślę, że tak. A najgorsze by było, gdybym nagle postanowiła, że chcę mieć dzieci. - Wtedy musiałabyś zadzwonić po straż pożarną, żeby mnie otrzeźwili zimną wodą z sikawki! Pilar, czy ty naprawdę poważnie myślisz o dzieciach? Dopiero teraz? Przez ponad dwadzieścia lat Brad nawet nie myślał o płodzeniu potomstwa, a Pilar dawała mu jednoznacznie do zrozumienia, czego chciała. - A co, uważasz, że jestem za stara? - spytała ze skwaszoną miną, ale on tylko się roześmiał. - Nie ty, tylko ja. Przecież mam już sześćdziesiąt dwa lata i za kilka tygodni zostanę dziadkiem. Czy to nie śmieszne, żebym niedługo potem został młodym tatusiem? - A niby dlaczego? W dzisiejszych czasach wielu mężczyzn w twoim wieku, a nawet starszych, po raz drugi zakłada rodzinę. - Ależ ja się starzeję z minuty na minutę! - Próbował żartować, ale po oczach Pilar poznał, że przechodzi teraz poważny kryzys. - Od jak dawna o tym myślisz? - Sama dobrze nie wiem - wyznała szczerze. - Chyba przyszło mi to na myśl po raz pierwszy od dnia naszego ślubu. Najpierw namieszali mi w głowie ci klienci, którzy wynajęli matkę zastępczą. Z jednej strony dziwiłam się, jak można z taką determinacją walczyć o dziecko, którego w życiu nie widzieli, a z drugiej strony częściowo ich rozumiałam. Nie wiem, może na stare lata zaczynam dziwaczyć? A już ciąża Nancy była dla mnie prawdziwym wstrząsem. Przywykłam uważać ją za dziecko, a teraz wydała mi się taka pogodna i zadowolona z siebie, jakby wresz cie odnalazła sens życia. Może więc to ja zgubiłam po drodze coś ważnego? Może nie wystarczy być dobrym prawnikiem, porządnym człowiekiem, kochającą żoną i macochą, ale do szczęścia potrzeba własnych dzieci? - O rany! - westchnął, bo w jej obecnym stanie ducha nie od ważyłby się nawet powiedzieć, że nie ma racji. Uważał jednak, że jest już za późno na dzieci. - Nie mogłaś pomyśleć o tym wcześniej? Spojrzała na niego z powagą, wkładając w to spojrzenie całą duszę. - A gdybym doszła do wniosku, że nie mogę żyć bez dziecka, chciałbyś je mieć? Zadanie tego pytania dużo ją kosztowało, ale musiała wiedzieć, na czym stoi i czy ma jakąś alternatywę. Nawet gdyby od powiedział odmownie, musiałaby się z tym pogodzić, bo kochała go nade wszystko, ale już zaczynała poważnie myśleć, że mogłaby urodzić jego dziecko. - Nie wiem - wyznał szczerze. - Nie myślałem o tym od dawna. Musiałbym się nad tym poważnie zastanowić. Uśmiechnęła się z ulgą, zadowolona, że nie odmówił od razu. Dawało to jej jakąś szansę, a tak czy owak, oboje musieli się po ważnie zastanowić nad wynikającą stąd odpowiedzialnością i nieuniknionymi utrudnieniami w życiu. Pilar zaczynała coraz bardziej wierzyć, że gra jest warta świeczki. - No to myśl szybko. - Roześmiała się na widok jego żałosnej miny. - A dlaczego? - Bo ja się starzeję z minuty na minutę. - Och, ty łotrzyco! - Pocałował ją namiętnie w usta, a potem jeszcze raz, z większą czułością. Stopniowo oboje zaczęli odczuwać podniecenie, siedząc na tarasie w promieniach słońca. - Wiedziałem, że stanie się coś strasznego, kiedy zmusiłem cię, że byś za mnie wyszła. Szkoda, że nie wiedziałem tego trzynaście lat temu. Zmusiłbym cię do ślubu znacznie wcześniej i od tego czasu urodziłabyś mi tuzin dzieci! - Zobaczymy! - Wyprostowała się na jego kolanach, patrząc mu w oczy rozmarzonym wzrokiem. - Mam dopiero czterdzieści trzy lata... Może wycisnęłoby się jeszcze ze sześcioro albo siedmioro... - Będzie cud, jeśli przeżyję jedno! - zaprotestował żartobliwie. - Ale pamiętaj, że jeszcze się nie zgodziłem. Muszę to przemyśleć... Udając, że mu ustępuje, wstała i wzięła go za rękę. - Wiesz co, Brad? Mam świetny pomysł, co możemy zrobić, zanim to przemyślisz. Chodź... Śmiał się, gdy powoli prowadziła go do sypialni. Zawsze jej ulegał, podobnie jak ona jemu. Rozdział piąty Po badaniu Diana usiadła na fotelu ginekologicznym. Odwiedziła tego lekarza w celu wykonania corocznych badań kontrolnych. Polecił go jej szwagier. Jack uważał jednak Arthura Jonesa za świetnego specjalistę mimo jego młodego wieku. - Wygląda mi to wszystko bardzo ładnie - orzekł ginekolog z uśmiechem. - Czy ma pani jakieś dolegliwości, na przykład guzki, wypryski, nietypowe bóle lub krwawienia? Za każdym razem Diana przecząco potrząsała głową