... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
I akurat teraz się rozchorowała. - Ona wcale nie jest chora - odezwał się z wyrzutem cieniutkim, dziecięcym głosem, jej młodszy brat Cornelius. - Była kłótnia, ponieważ Rebekka nie chciała przyjąć chrztu i tatuś ją uderzył... Siostra Ines, szybko się odwróciwszy, wymierzyła synowi lekki, ostrzegawczy policzek. - Bzdura - syknęła rozgniewana, po czym uśmiechnęła się do mnie. - Małemu wszystko się dzisiaj pomieszało, tyle ludzi, podniecenie, rozumiesz...? -Cornelius rozpłakał się obrażony, a ona, pospiesznie powycie-rawszy mu łzy z policzków, wzięła go na ręce. - Rebekka ma tylko zapalenie gardła, nic więcej - kontynuowała, wzdychając. Ja także głęboko nabrałam powietrza w płuca. Po chwili zaczął się chrzest. Przystępowało do niego prawie pięćdziesiąt osób, jedna za drugą wchodziliśmy na dużą scenę Sali Królestwa, w której podłodze umieszczono niewielką, napełnioną wodą chrzcielnicę, podczas zwyczajnych spotkań przykrytą szarym dywanem. Serce waliło mi młotem i czułam te uderzenia nawet w gardle, bałam się żeby nie zrobić nic niezgodnego z cere- 30 moniałem. Wszystko jednak poszło dobrze. Brata, który udzielał mi chrztu co prawda nie znałam, ale nasz starszy zboru Jochen stał obok chrzcielnicy i uśmiechał się do mnie. Widziałam w jego jasnych, łagodnych oczach dumę i błogosławieństwo. Nareszcie przyszła moja kolej, w sali panowała zupełna cisza. Celebrans ujął mnie za rękę i wprowadził do zimnej, sięgającej bioder wody, do której niełatwo było wejść. Następnie położył rękę na moich ramionach i zdecydowanym ruchem pociągnął w dół. W ułamku chwili znalazłam się cała pod wodą. Piekły mnie oczy, musiałam odkaszlnąć i wtedy spora ilość zimnej wody dostała mi się do gardła, uszu i nosa. Trwało to zaledwie kilka sekund, pełnych wrażeń, strach zaś, że się utopię, czułam długo. Przerażona chwyciłam dłoń celebransa, a potem było już po wszystkim. Raptownym szarpnięciem wynurzył mnie z wody, a ja stałam, trzęsąc się cała, przed gminą. Szczęśliwe twarze patrzyły na moje mokre oblicze, a mnie ociekającą wodą powoli wypełniło radosne uczucie, jakiego jeszcze nigdy nie doznałam. I to wszystko zawdzięczałam Roswicie, gdyż to ona była tą, która przyprowadziła mnie przed oblicze Jehowy! Była tą, która uczyniła mojego ojca i mnie szczęśliwymi. Bez niej na zawsze zgubiłabym nieświadomie swoją duszę. Wyobraziłam sobie: Jezusa zmuszonego do zgładzenia mnie, niekochającego mnie Jehowę, i to, jak ginęłabym w Armagedonie, na świętej, ostatecznej wojnie, zamiast trafić do ziemskiego raju. - Jehowa! - wrzasnęłam pod wpływem impulsu. Patrzyłam w kierunku Roswithy i ojca, czując się wolna jak ptak. - No, wychodź, Hannah - odezwał się brat Jochen, wyciągając mnie ze świętej chrzcielnicy i wyciskając przez chwilę wodę z moich mokrych włosów. - Zimno ci? - zapytał. Przytaknęłam i cała drżąc, poszłam się przebrać. Moja piękna", nowa sukienka, mokra i zimna przykleiła się do ciepłego ciała. Przez chwilę musiałam pomyśleć o mojej zmarłej Matce i odczułam dziwną ulgę, że umarła. - Przecież inaczej Roswitha nie stałaby się moją mamą -wyjaśniłam Brigitte, siostrze w wierze, która podała mi ręcz- 31 ?? ? suche ubranie. Po prostu musiałam z kimś porozmawiać w tej ważnej chwili. Siostra przytaknęła i objęła mnie. - Moja Mama była ateistką - zwierzyłam się cicho i poczułam nagle, że jest mi bardzo bliską osobą. - Wiem - powiedziała ku mojemu zdziwieniu. - Twój ojciec opowiadał o tym bratu Jochenowi. Popatrzyłyśmy na siebie. - Pozwalając sobie na bycie coraz szczęśliwszą, Hannah, na pewno nie spowodujesz, że Jehowa cię opuści. Przytaknęłam. Mogłabym uściskać cały świat. Rebekka, moja przyjaciółka, nie została ochrzczona i stopniowo dochodziły do mnie nowe, niepokojące szczegóły tamtej sprawy. Podobno na dobre pokłóciła się z rodzicami. - Gdzie jest Rebekka? - zapytałam ojca, gdy przez tydzień nie pojawiała się na naszych zgromadzeniach w Sali Królestwa. - Rebekka sprawia swoim rodzicom ogromny kłopot - wyjaśnił, patrząc na mnie zatroskany. - Jej młodszy brat powiedział, że nie chciała przyjąć chrztu... - przypomniałam zakłopotana. Ojciec spoglądał niepewnie na obecną przy naszej rozmowie Roswithę, przewijającą Benjamina, która po chwili skinęła głową. - Johannes jest bardzo nieszczęśliwy z powodu córki, dlatego wywiózł ją na pewien czas do Monachium, do swojego brata. Wiedziałam, że wujek Rebekki przewodniczy w stolicy Bawarii zborowi świadków Jehowy, i że jest surowym przełożonym i mądrym człowiekiem. Postanowiłam napisać do niej list i zdać relację z mojego cudownego chrztu. Może zrozumie, co straciła. - Mogę dostać jej adres? - poprosiłam ojca, który miał minę, jakby się wahał, i znowu spojrzał na macochę. Odruchowo i ja odwróciłam głowę w jej kierunku. Właśnie bardzo ostrożnie i delikatnie zakładała Benjaminowi śpioszki. A jednocześnie kręciła głową z wyraźną dezaprobatą. - Nie, Hannah, to niedobry pomysł - wtrąciła się uprzejmie. - Chciałabym go jednak... - zaczęłam ostrożnie. 32 - Hannah, słyszałaś przecież, co powiedziała Roswitha -natychmiast przerwał mi zniecierpliwiony ojciec. - Nie chcemy. - Ale dlaczego? - Jeszcze tego nie rozumiesz. - Roswitha położyła Benjamina do łóżeczka. - To wyjaśnij mi - poprosiłam stanowczo. - W końcu Rebekka jest moją jedyną przyjaciółką. - Niedługo będzie z nią znowu wszystko w porządku - obiecała mi Roswitha i musiałam się tym zadowolić. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że upłynie wiele czasu, zanim ją znowu zobaczę. Tej jesieni skończyłam czternaście lat i jak zwykle nie obchodziliśmy moich urodzin. Nie świętowaliśmy zresztą niczyich urodzin, tak samo ignorowaliśmy Boże Narodzenie i Wielkanoc