... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.
Było przerażające. Miało na sobie rodzaj płaszcza, miało olbrzymią głowę i maleńkie oblicze. Taką maleńką, ma-lusieńką twarzyczkę, jak dziecko. To coś pochyliło się nade mną, prawie mnie spowiło, i wtedy usta w tej twarzy się rozwarły. To coś miało również nóż. Ba, raczej miecz. Wyciągnęło go i... Boże, sama nie wiem, co ten stwór zamierzał mi zrobić... Wtedy się obudziłam. — Płaszcz? — zapytał Rej. — Jakiego koloru? — Nie jestem pewna. Wydawało mi się, że czarny. Ale równie dobrze mógł być granatowy. — Czy miał guziki? — Guziki? Nie wiem. Nie pamiętam. Byłam przerażona. — Przypomnij sobie. Czy przy tym płaszczu były guziki? — Może tak, może nie. Czy to aż tak istotne? — Posłuchaj — zaczął wyjaśniać Rej. — Jeśli był to wyłącznie sen, to rzeczywiście jest nieistotne. Jeśli jednak urok naprawdę poskutkował, jeśli naprawdę ujrzałaś twarz, która za tobą podąża, to w takim przypadku każdy najdrobniejszy szczegół, jaki zapamiętałaś, jest równie ważny, jakbyś na jawie ujrzała tę osobę z krwi i kości. — Nie jestem pewna, czy była to osoba. W każdym razie nie w takim sensie, w jakim zazwyczaj mówimy o osobie. — Więc co to było? Jakiś... stwór? — Nie wiem — odparła Sarah. — Twarz była śliczna, lecz na 252 swój zimny, martwy sposób. Oczy nie miały żadnego wyrazu. Ale głowa... sklepienie czaszki... Coś przerażającego: czubata, łysiejąca i zniszczona, jakby toczył ją jakiś straszliwy liszaj lub coś w tym rodzaju. — Mogłabyś opisać to stworzenie? — zapytał Rej. — Obawiam się, że nie chcę. Śmiertelnie mnie przeraziło. Rej pochylił się i pocałował Sarah najpierw w czoło, a potem w usta. Ona dotknęła jego policzka. — Przepraszam, naprawdę — powiedziała. — Nie chciałam nazywać cię aparatczykiem. — E tam — burknął Rej, wzruszając ramionami. — Może kiedyś nim naprawdę byłem. Może ideologiczny sposób myślenia ma twardy żywot. — Dotknął jej ramienia, jakby nie dowierzał, że jest prawdziwe. — Ty jesteś przyzwyczajona do wolności — dodał. — Czuję to w tobie. I to właśnie jest najbardziej ekscytujące. Sarah nagle zdała sobie sprawę, że jej związek z Rejem jest przelotny. Ta noc w Czerwińsku, może jeszcze jedna lub dwie po powrocie do Warszawy. Ale to wszystko. Nie będzie to nic trwałego. Rej był silny, Rej był miły, a ona prawie się w nim zakochała. Ale, niestety, miał do odrobienia zaległości ze zbyt wielu lat. — Ta istota — odezwała się — cokolwiek to było, ścigała mnie przez pole. Była tak przerażająca, że nie miałam nawet siły uciekać. Odnosiłam wrażenie, że wydrenowała ze mnie wszystkie siły. Wydrenowała nawet blask słońca. — Kiedy byłem w kanałach i zostałem zaatakowany, moja latarka zgasła. Jakby ktoś wypompował z niej całą energię. — Stwór posuwał się niesłychanie szybko — kontynuowała Sarah. — Biegłam ile sił w nogach, ale on doścignął mnie w mgnieniu oka. — Stwór w kanałach również był bardzo szybki. Zdołałem umknąć tylko dzięki temu, że wyciągnięto mnie na linie. Sarah zamknęła oczy i próbowała sobie dokładnie przypomnieć wygląd ścigającej ją postaci. Subtelną, drobną twarzyczkę. Zdeformowaną, najwyraźniej toczoną jakąś chorobą czaszkę. Ciężką, wzdymaną wiatrem opończę. Widziała to stworzenie tak wyraźnie, jakby w tej właśnie chwili pochylało się nad nią jak w tamtym śnie. I dostrzegła dwa guziki spinające kapotę: dwa guziki połączone łańcuchem. A na każdym z nich widniał wizerunek wyszczerzonej paszczy warczącej bestii. — Tak — powiedziała. — W opończy były dwa guziki. Mogę ci je narysować. 253 Rej przysiadł się do niej, a Sarah na marginesie „Super Expres-su" z poprzedniego dnia rysowała guzik, jaki zapamiętała ze snu. Policjant nerwowo bębnił palcami i Sarah bardzo chciała mu powiedzieć, że może zapalić. Ale nie zrobiła tego. Gdy skończyła rysować, odsunęła się, a potem obserwowała, jak Rej studiuje jej dzieło. — Nie ma wątpliwości — stwierdził po dwóch czy trzech minutach. — To jest dokładnie to samo. — Dokładnie to samo co? — Ten sam guzik, jaki znaleźliśmy w kanałach po tym, jak zabity został Jan Kamiński. Taki właśnie guzik przyszyty był do strzępu bardzo starej tkaniny. — Chcesz powiedzieć...? — Tak, twój sen, twój koszmar, czy co to tam było... był realny. Nie ma możliwości, żebyś mogła odrysować ten guzik, wcześniej go nie oglądając. — Och, Boże! — Sarah zakryła usta dłonią. — Czym się przejmujesz? — zbagatelizował sprawę Rej. — To tylko kolejny etap na drodze prowadzącej do odkrycia, kim naprawdę jest Oprawca