... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

– Co robię źle? – zapytał. Jego ubranie było poplamione krwią, trząsł się w oczach miał obłęd i ledwie nad sobą panował – zaciskał szczęki, szurał nogami, szybko oddychał. – Przeszkadza ci rana – wyjaśniła dziewczynka. – Niczego nie robisz źle. Masz dobre zamiary, lecz ręka nie pozwala ci się skupić na zadaniu. Nie znam łatwego sposobu ucieczki od bólu, ale... może spróbujesz się od niego odgrodzić... – Co chcesz przez to powiedzieć? – Hm, usiłujesz się koncentrować na dwóch sprawach jednocześnie. Chcesz zignorować ból i zamknąć okienko w powietrzu. Pamiętam, że podczas pierwszych prób z aletheiometrem też byłam zdenerwowana. Nie wiem, może już przywykłam do tego uczucia, ale na początku bałam się przez cały czas... Musisz się po prostu odprężyć, wyciszyć umysł i powiedzieć sobie: Wiem, że to boli. Nie walcz z bólem, tylko postaraj się od niego odgrodzić. Chłopiec zamknął na chwilę oczy. Oddychał teraz nieco spokojniej. – W porządku – stwierdził. – Spróbuję. Od tej chwili Willowi szło znacznie lepiej. Odszukał krawędzie okienka i tak, jak mu kazał Giacomo Paradisi, połączył brzegi. Zadanie okazało się niezwykle proste. Chłopiec poczuł krótkie, przyjemne ożywienie i okienko zniknęło. Wejście do sąsiedniego świata zostało zamknięte. Stary człowiek wręczył Willowi usztywnioną skórzaną pochewkę wyposażoną w klamerki utrzymujące nóż w jednej pozycji, ponieważ przy najlżejszym przesunięciu w bok ostrze bez trudu przecinało nawet najgrubszą skórę. Chłopiec wsunął nóż do pochwy i zapiął ją na tyle dokładnie, na ile mógł tego dokonać ranną, niezdarną ręką. – To powinno odbywać się uroczyście – oświadczył Giacomo Paradisi. – Gdybyśmy mieli kilka dni albo tygodni, mógłbym zacząć od opowiedzenia wam o zaczarowanym nożu i o Gildii z Torre degli Angeli. Przedstawiłbym wam całą smutną historię naszego zepsutego i zaniedbanego świata. Za pojawienie się upiorów ponosimy odpowiedzialność my, i tylko my. Przybyły tu, ponieważ nasi przodkowie: alchemicy, filozofowie, ogólnie mówiąc: ludzie nauki, usiłowali poznać najgłębszą naturę rzeczy. Zainteresowały ich wiązania, które spajają najmniejsze cząsteczki materii. Rozumiecie, co mam na myśli, gdy używam słowa „wiązania”? Coś, co łączy ze sobą cząsteczki... Hm... No cóż, Cittagazze było kiedyś miastem kupieckim, siedzibą handlarzy i bankierów. Naszym uczonym zaczęło się w pewnym momencie wydawać, że wiedzą wszystko o wiązaniach. Sądzili, że mają one wartość obiegową, że można je kupić, sprzedać, wymienić, przerobić... Niestety, pomylili się. Gdy rozluźnili wiązania, wpuścili do naszego świata upiory. – Skąd one pochodzą? – spytał Will. – I dlaczego pod grabami okienko było otwarte... To, którym tu weszliśmy. Czy istnieją inne takie przejścia w tym świecie? – Nie wiemy, skąd pochodzą upiory. Zapewne z któregoś ze światów. A może z mroku przestrzeni? Któż to może wiedzieć? Wtargnęły tu i niszczą nasz świat. A czy są inne okienka? Tak, kilka, ponieważ czasami strażnik noża bywał nieuważny, zapominał zamknąć okno, nie miał na to czasu albo niedostatecznie szczelnie połączył krawędzie. A tamto, przez które przeszliście, pod grabami.... Sam je zostawiłem w chwili niewybaczalnej głupoty. Pragnąłem skusić człowieka, którego się obawiałem, by wszedł do tego świata. Gdyby dotarł do miasta, zaatakowałyby go upiory. Niestety, mój przeciwnik okazał się zbyt sprytny i nie dał się wciągnąć w pułapkę. Ale z całych sił pragnie mieć nóż. Błagam was, nigdy nie pozwólcie, by stał się jego właścicielem. Dzieci wymieniły spojrzenia. – Hmm... – mruknął starzec, rozkładając ręce. –Wręczyłem ci nóż, chłopcze, i pokazałem, jak go używać. Na koniec mogę ci jeszcze przekazać kilka zasad Gildii, które obowiązywały, zanim wszystko wokół podupadło. Po pierwsze, zawsze zamknij otwarte okno. Po drugie nie pozwól nikomu innemu używać noża. Jest tylko twój. Po trzecie, nigdy go nie używaj w niegodziwym celu. Po czwarte, trzymaj w tajemnicy, że go masz. Jeśli istnieją inne zasady, zapomniałem je, a jeśli tak się stało, nie miały pewnie znaczenia. Liczy się to, że otrzymałeś nóż. Jesteś jego strażnikiem. Strażnik powinien być człowiekiem dorosłym, ale cóż, nasz świat się rozpada, a strażnika noża łatwo rozpoznać po jego lewej ręce. Nie znam nawet twojego imienia. Teraz idź. Wkrótce umrę, ponieważ wiem, gdzie się znajdują pewne trujące zioła. Nie zamierzam czekać, aż przyjdą po mnie upiory. Nie obroniłbym się przed nimi bez noża. Idź już i żegnaj. – Ależ, panie Paradisi... – zaczęła Lyra, starzec jednak tylko potrząsnął głową, po czym powiedział: – Nie ma już czasu na rozmowy. Przyszliście tutaj z jakiegoś powodu. Może sami go nie znacie, ale znają go anioły, które was tu przyprowadziły. Idźcie, dzieci. Jesteś odważna, panienko, a twój przyjaciel mądry. No i macie nóż. Idźcie zatem. – Nie otruje się pan, prawda? – spytała strapiona Lyra. – Chodź – ponaglił ją Will. – A o co chodziło z tymi aniołami? – nalegała. Chłopiec szarpnął ją za ramię. – Chodź – powtórzył. – Musimy iść. Dziękuję, panie Paradisi. Wyciągnął do starca zdrową poplamioną krwią rękę i mężczyzna uścisnął ją delikatnie