... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Zdając sobie w pełni sprawę z bezcelowości swoich poczynań, udaje, że nic nie zauważyła i doprowadza program do końca, ponieważ wcale jej się nie uśmiecha stawanie przed dziewięcioma instancjami Komitetu Odnowy Gatunku... Wyobraźcie sobie, Fiodor, piękną, prostą szosę od horyzontu po horyzont. Jakiś eksperymentator stawia w poprzek drogi tablicę z napisem OBJAZD. Widoczność jest świetna, kierowca dobrze widzi, że za tablicą absolutnie nic mu nie grozi. Nawet domyśla się, że to czyjś głupi dowcip, ale zgodnie z zasadami dobrego automobilisty skręca w boczną drogę, trzęsie się na wybojach, grzęźnie w błocie, dławi się kurzem, traci masę czasu i nerwów, żeby znów wyjechać na tę samą szosę dwieście metrów dalej. Dlaczego? Wszystko z tego samego powodu: jest posłuszny przepisom i nie chce wydeptywać korytarzy Inspektoratu Ruchu Drogowego, zwłaszcza że może przypuszczać, iż to pułapka i gdzieś tam w krzakach siedzi inspektor z motocyklem. A teraz wyobraźmy sobie, że nieznany eksperymentator pragnie zgłębić problem poziomu ludzkiego intelektu, i że ten eksperymentator jest takim samym zakochanym w sobie głupkiem jak ten, który rozbił gniazdo osy... Cha - cha - cha! Z jakimiż wnioskami by wyskoczył! - Pełen entuzjazmu Gadacz zastukał wszystkimi łapkami po stole. - Nie - odrzekł Fiedia. - Zbytnio upraszczacie problem. To jasne, że człowiek prowadzący samochód nie ma okazji błysnąć intelektem. - Zupełnie tak samo - przerwał bystry Pluskwa - jak nie błyszczy intelektem osa składająca jajka. - Czekajcie - powiedział Fiedia - bez przerwy mi przerywacie. Chciałem powiedzieć... No masz, i zapomniałem, co chciałem powiedzieć... Tak! Żeby móc się upajać potęgą ludzkiego rozumu, trzeba objąć zmysłami cały gmach tego rozumu, wszystkie zdobycze nauki, zdobycze literatury i sztuki. Przed chwilą wypowiedzieliście się pogardliwie o kosmosie, a przecież sputniki, rakiety to wielki krok naprzód. Zgodzicie się, że ani jeden stawonóg nie jest w stanie rozwiązać takich problemów. Pluskwa ruszył pogardliwie wąsami. - Mogę na to odpowiedzieć, że kosmos stawonogom jest zupełnie zbyteczny, dlatego też nie będziemy o tym mówić. Nie rozumiecie prostych spraw, Fiodor. Każdy gatunek posiada swoje historycznie umotywowane, przekazywane z pokolenia na pokolenie, marzenia. Urzeczywistnienie takich marzeń nazywa się zazwyczaj spełnieniem. Ludzie mieli dwa główne marzenia: marzenie o lataniu, wynikające z zazdrości wobec owadów, oraz marzenie, by dolecieć do Słońca, wynikające z ignorancji, gdyż ludziom zdawało się, że Słońce jest na wyciągnięcie ręki. Nie można się jednak spodziewać, by różne gatunki, a tym bardziej całe typy żywych stworzeń posiadały jedno i to samo Wielkie Marzenie. Śmieszną rzeczą byłoby przypuszczać, że u much z pokolenia na pokolenie przekazywane jest marzenie latania, u ośmiornic - marzenie o morskich głębinach, a u nas, cimex lectularia - o Słońcu, którego nie znosimy. Każdy marzy o tym, co nieosiągalne, ale obiecuje zadowolenie. Rodowym marzeniem ośmiornic, jak wiemy, jest swobodne poruszanie się po lądzie, i ośmiornice w swoich morskich otchłaniach wiele i skutecznie myślą na ten temat. Odwiecznym i złowieszczym marzeniem wirusów jest absolutna władza nad światem i niezależnie od tego, jak przerażające są metody, którymi się posługują, nie można odmówić im wytrwałości, wynalazczości i zdolności do samopoświęcenia w imię wielkiego celu. A potężne marzenie błonkoskrzydłych? Wiele milionów lat temu nierozważnie wyszły na ląd i do tej chwili marzą, by znów powrócić w ojczysty żywioł. Gdybyście mogli usłyszeć ich pieśni i ballady o morzu! Serce pęka z żałości i współczucia. W porównaniu z tymi balladami bohaterski mit o Ikarze i Dedalu to po prostu śmieszna bajeczka. I cóż? Coś niecoś już osiągnęły, przy czym w wyjątkowo sprytny sposób, bowiem dla owadów pomysłowe rozwiązania są typowe. Wychodzą na swoje, tworząc nowe gatunki. Z początku stworzyły ważkę biegającą po wodzie, potem ważki wodołazy, a teraz całą parą idzie praca nad wytworzeniem ważki oddychającej w wodzie. Nie mówię już o nas - pluskwach. Osiągnęliśmy już swoje dawno: kiedy pojawiły się na świecie te bukłaki z mieszanką pokarmową... Rozumiecie mnie, Fiodor? Każde plemię ma swoje marzenia. Nie należy się chwalić osiągnięciami przed swoimi sąsiadami na planecie. Ryzykujecie wpadnięcie w dość głupie położenie. Uznają was za głupców ci, którym wasze marzenia są obce, a za żałosne gaduły ci, którzy swoje marzenia już dawno zrealizowali. - Nic wam na to nie mogę odpowiedzieć, Gadaczu - odrzekł Fiedia - ale muszę przyznać, że nie jest mi przyjemnie was słuchać. Po pierwsze, nie lubię, gdy chytrą kazuistyką obala się oczywiste fakty, a po drugie, jestem mimo wszystko człowiekiem. - Człowiekiem śniegu. Brakującym ogniwem. Nic na to nie poradzicie. Jesteście nawet, jeśli chcecie wiedzieć, niejadalni. A czemuż to nie zaprzeczą mi przedstawiciele tak zwanego gatunku homo sapiens? Czemu nie bronią honoru swego gatunku, swojej klasy, swojego rodzaju? Wyjaśnię: bo nie mają nic do powiedzenia. Uważny zazwyczaj Edik puścił mimo uszu to wyzwanie. Sam też miałbym coś do powiedzenia, bo ten gaduła doprowadzał mnie do białej gorączki, ale powstrzymałem się. Wiedziałem, że Fiodor Simeonowicz patrzy w tej chwili w magiczny kryształ i widzi wszystko. - Pozwólcie mnie - powiedział Fiedia. - Tak, jestem człowiekiem śniegu. Owszem, przyjęte jest, że można nas obrażać. Obrażają nas nawet ludzie, nasi najbliżsi krewni, nasza nadzieja, symbol naszej wiary w przyszłość... Nie, nie, pozwólcie Ediku, że powiem, co myślę