... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Durant jest początkującym, ale ambitnym próbującym się wybić marszandem. Gra dramatyczną rolę przed ławą przysięgłych. Wpływowy businessman, Olney, wytoczył mu sprawę bez uprzedzenia i możliwości wyjaśnień. Jak grom z jasnego nieba spada na niego wiadomość, że prasa nazwała go oszustem, który podważył autentyczność obrazu. W rzeczy samej - twierdzi - nigdy czegoś takiego nie powiedział i gdyby - zamiast forować się na czołówki gazet - Otto Olney zadał sobie trud zbadania sprawy, dowiedziałby się, że jest to tylko niefrasobliwość kobiety, którą wziął na świadka. - Czy myślisz, że Maxine prowadzi podwójną grę? - zastanawiała się Delia. - Nie mam pojęcia, ale myślę, że się dowiem... Wiesz, to jest właśnie ciemna strona tych wszystkich przypadków z jubilerami oskarżonymi o przetrzymywanie człowieka w areszcie. Nie starczyło im odwagi do walki, do przekopania jego przeszłości, do rozpracowania dziewczyny. Do dzieła, Delio: idziemy sprawdzić, czy Drakę dobrze spał. Jutro o tej porze będziemy już wiedzieli wszystko o Maxine Lindsay i Collinie M. Durancie. - I to wszystko tylko dlatego, że Durant ci się nie podobał? - nastawała Delia. - Tylko dlatego, że Durant robi wrażenie cwaniaka - zdecydował Mason. - Jeśli Otto Olney razem ze swoją forsą wkopał się w tę aferę, to ja nikomu nie popuszczę. Muszę zebrać cały arsenał broni, żeby mieć z czego strzelać. - A jeśli to fałszywy alarm? - To przynajmniej daliśmy Drakeowi coś do roboty zażartował Mason. - A ja się wreszcie wyśpię. Mówię ci, Delio, przesłuchałem zbyt wielu świadków, żeby dać się nabrać na takiego aktora jak Durant, bo Durant przede mną grał - daję za to głowę. Jedziemy do biura Drake’a i podnosimy kurtynę. ROZDZIAŁ SZÓSTY Mason i Delia Street wychodzili właśnie z windy, gdy otworzyły się drzwi poczekalni w Agencji Detektywistycznej Drake’a i pojawił się w nich sam szef. - Witam, witam - odezwał się Drakę. - Idziecie do biura zarwać trochę nockę? Nie spodziewałem się was tutaj. - Idziemy do ciebie - sprostował Mason - i zarwiemy ci całą nockę. - O nie - jęknął Drakę. - Akurat wybieram się dzisiaj na spektakl, na który już od dawna poluje. Mam coś o twojej dziewczynie, Maxine. Dostałem właśnie bilet i... - To go zwrócisz - odparł stanowczo Mason. - Chodźmy, Paul. - O co chodzi, kolejne morderstwo? - marudził Drake. - Daj spokój, to nie byłoby najgorsze. Morderstwo to prosta rzecz. Chodzi o coś, w co sam wdepnąłem. Drakę spojrzał pytająco na Delię. - Dostał klucz i dorobił do niego zamek - wzruszyła ramionami Delia - ale myślę, że musisz wrócić do pracy. - No dobra - ustąpił Drakę - wchodźcie. Tak się. składa, że zostawiłem dla was wiadomość. Jak wspomniałem Delii przez telefon, dzwoniła ta twoja Maxine. Zostawiła numer. Powiedziałem jej, że dziś wieczorem jesteś raczej nieosiągalny. Oto numer. Zadzwonisz? Dałem jej numer Delii. Jeśli zadzwonisz teraz. Delia będzie miała spokój. Mason potrząsnął głową. - Później, nie teraz. Muszę przemyśleć parę rzeczy, przedyskutować je. Drakę przepuścił ich w drzwiach i zwrócił się do telefonistki: - Oto bilet do teatru, daj to komuś z biura, niech zwróci do kasy, sprzeda albo wykorzysta. Otworzył podwójne drzwi wychodzące na długi korytarz z małymi pomieszczeniami biurowymi po obu stronach i Delia Street poprowadziła ich prosto, znaną drogą. Drake posadził Delię w fotelu, wskazał krzesło Masonowi, po czym usadowił się za biurkiem, na którym stało kilka telefonów. Mason rozejrzał się. - Cholera. Że też nie masz większego biura, Paul. Nie ma tu miejsca, żeby pochodzić, a ja nie mogę inaczej myśleć. Drake roześmiał się. - Mów, o co chodzi, Perry, a potem idź do siebie i zacznij chodzić, myśląc jak wycisnąć pieniądze ze swojego klienta na moje honorarium i nie zapomnij doliczyć do rachunku ceny biletu od konika na dzisiejsze przedstawienie. - Sęk w tym - zaczął Mason - że Delia ma rację. Dostałem klucz i dorobiłem do niego zamek. Ale mój zamek pasuje do tego klucza. - I co dalej? - Ten klucz istnieje naprawdę, ale za żadne pieniądze nie mogę ustalić, co on otwiera, dopóki nie przekręci się w zamku. - Dobra, opowiedz mi o tym zamku. - To tak jak w tej aferze z jubilerami: oszust szantażuje jubilera za przetrzymywanie w areszcie. - Kto jest ofiarą? - Otto Olney. - Nie chodzi chyba o ten obraz? - wtrącił Drake. - Czytałem o tym w popołudniówce. - Właśnie, że o obraz. - W czym rzecz, Perry, czy to falsyfikat? - Nie. Obraz jest w stu procentach autentyczny. - Więc czym tu się martwić? - Nie wiem, jak Olney udowodni, że Durant sugerował fałszerstwo. - Zlituj się, Perry, czy Olney nie poskładał wszystkiego do kupy, zanim wystosował pozew? - wykrzyknął Drake. - Ma cały tłum błyskotliwych adwokatów. Akurat ich znam, Warton, Warton, Cosgrove & Hollister. - Oczywiście, nie są źli - zgodził się Mason - a ja podsunąłem im ten orzech do zgryzienia