... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

Usiadł na zydlu do dojenia krów i zaczął robić notatki, podczas gdy więzień, potrząsając łańcuchami, krzyczał, że jest niewinny. 432 — Porucznik Gooding przedstawi zarzuty — ciągnął Hardcastle. Spojrzał na ????'?, który najwyraźniej wiedział, czego się spodziewać, bo jego opalona twarz pobladła z niepokoju. — Czy to według pana jest do przyjęcia, kapitanie? Bobby Cope z rezygnacją kiwnął głową, jakby poruszała się za pomocą bloku. To niewykluczone, pomyślał Cosmo ssąc ołówek. Słuchał jak w transie, podczas gdy Gooding odczytywał straszliwe oskarżenie. Krok po kroku, szczegół po szczególe przedstawiono poczynania czterech członków Tubylczej Policji Konnej. Spalenie domu Jocka McCanna, jazda do Oberonu, napaść na Clarę. — Skąd to wiecie? — krzyknął przerażony Blackie, nieświadom, że właśnie się zdradził. Gooding uniósł wzrok znad papierów. — Zerwałeś z Clary ubranie — powiedział. — To nie byłem ja! — wrzasnął Blackie. — Zrobili to inni! Ja byłem na dworze. Gooding czytał o gwałcie i wreszcie zamordowaniu kobiet. Cosmo poczuł nudności. Nic dziwnego, że MacNamara nie chciał tego słuchać. Kto jednak doniósł? Który? Pytanie to zadał kapitan Cope. — Kto wysunął te oskarżenia? Kto twierdzi, że to prawda? — Stan Hatbox. — Gooding popatrzył na Blackiego Boba. — Twój kumpel Stan. — Więc on też musi wisieć! — ryknął Blackie. — Nie może mu to ujść na sucho tylko dlatego, że był wtedy ranny, bo dostał dzidą! On też był z białymi kobietami. Jego przerażające słowa odbiły się echem w niewielkiej powozowni. Po raz kolejny kapitan Cope na głos wyraził to, o czym myślał Cosmo. — Ale sprawcy tej zbrodni zostali powieszeni. — Spojrzał na pochlipującego Blackiego i podjął próbę przywrócenia honoru swoim podwładnym. — Ilu jeszcze chcecie powiesić za to samo przestępstwo? Jim Hardcastle kiwał mechanicznie głową, pochylając się ku Cope'owi, jakby potrzebował jego pomocy w odzyskaniu równowagi. Jednakże porucznik Gooding przyjął wyzwanie. 28 Nad wielką rzeką 433 — To zupełnie inna kwestia — oznajmił stanowczo. — Celem tego przesłuchania jest wyjaśnienie okoliczności zbrodni. Jestem przekonany, że bez cienia wątpliwości poznaliśmy prawdę. Proponuję, by przyprowadzić teraz pana MacNamarę. Cosmo poczuł, jak ogarnia go napięcie. Eskorta więźnia zrobiła krok do przodu. Gooding nie zamierzał ryzykować. Sprawdzono, czy MacNamara ma broń, po czym pozwolono mu wejść z zalanego jaskrawym słońcem podwórza do mrocznej powozowni. Był świeżo ogolony, w czystym ubraniu. Nie patrząc na Blackiego, wkroczył chwiejnie do sali rozpraw tego prowizorycznego sądu. — Paul — łagodnie zwrócił się do niego Gooding — odczytałem więźniowi oświadczenie szeregowego Staną Hatboksa, które od ciebie otrzymałem. Czy bez składania przysięgi, na tym etapie niepotrzebnej, potwierdzasz, że zawiera ono prawdę? — Tak. — Gdzie jest Stan Hatbox? — Nie żyje. — Więc nie może dożyć zeznań! — krzyknął Cope. — MacNamara mści się na czarnych, jakichkolwiek czarnych! — Jak umarł Stan?—zapytał Blackie. —Powiedzcie mi. Paul wciąż nie był w stanie na niego spojrzeć. — Harrabura odebrał mu życie — odparł głucho, zwracając się tylko do Blackiego. — Harrabura z ludu Kutabura, który także przemówił do Charliego Penny'ego. Zostałeś tylko ty. Po tych słowach z wysiłkiem popatrzył na Blackiego, który siedział zgarbiony na ławce, z czapką zsuniętą na bakier. Paul podszedł i wyciągnął rękę do tej biednej istoty ludzkiej, zrodzonej z ignorancji i rzuconej w okrutny świat. — Czy tak to było? — zapytał. — Tak jak mówił Stan? — Tak — szepnął Blackie. — Tak to się odbyło. My naprawdę nie mieliśmy takiego zamiaru, jakoś tak to się wariacko potoczyło. — To było szaleństwo. — Paul czuł odrętwienie, nie wiedział, co jeszcze mógłby dodać. Blackiemu nic nie mogło pomóc. Z wysiłkiem wyszedł na dwór, by przyłączyć się do 434 Williama Wexforda w bujnym tropikalnym ogrodzie.—Jestem chory od patrzenia na śmierć — mruknął. Cosmo był rozczarowany takim obrotem spraw. Ale czego właściwie się spodziewał? Że MacNamara będzie krzyczał i szalał? Że gołymi rękoma będzie chciał zabić więźnia? Pozostali mężczyźni podzielali jego uczucia. Zapadła cisza, jakby zaraz miał się rozpocząć drugi akt dramatu, jakby MacNamara miał się pojawić na scenie w roli szukającego zemsty męża. — Czy to wszystko? — zapytał policjant. — Na to wygląda — odparł Cosmo. Patrzył, jak wyprowadzają więźnia, i dziennikarz w nim przyznawał, że Paul pokazał im, iż istnieje jeszcze przyzwoitość w tej wojnie ras. Miał ochotę natychmiast z nim porozmawiać, lecz kroiła się ciekawsza historia, a Cosmo nie zamierzał jej stracić. Stał w milczeniu, podczas gdy decydowano, że Blackie Bob umieszczony zostanie w koszarach, a nie w areszcie. Tam mogliby go zaatakować inni więźniowie albo co gorsza, swą obecnością w środku miasta sprowokowałby rozruchy, kiedy prawda wyjdzie na jaw. Jim Hardcastle w pojedynkę nie dałby rady zapanować nad tłumem gotowym do linczu. — Poruczniku, czy miałby pan ochotę zjeść ze mną lunch? — zaproponował Cosmo. — U mnie w domu. Mam świetną kucharkę. Gooding spojrzał na niego z namysłem, jakby zastanawiając się nad powodem zaproszenia, po czym zapytał: — Jako osoba urzędowa? — Niech pan to nazwie lunchem w interesach. — Rozumiem. Skoro teraz jest jasne, kto zabił kobiety z Oberonu, wnoszę, iż interesuje pana powieszenie dwóch niewinnych Aborygenów? — Tak. W historii Boyda Robertsa powstała wielka dziura. — Nie wie pan nawet połowy — odparł Gooding bez ogródek. — Mam parę spraw do załatwienia. Może spotkamy się o pierwszej? — Doskonale. W żadnym razie nie jest to warunek zaproszenia, poruczniku, ale czy to, co ma mi pan do powiedzenia, będę mógł opublikować? 435 Gooding wygładził nieskazitelny mundur i poprawił szable, ruszając w swoją drogę. — Ależ oczywiście! — zawołał przez ramię. — Bezwarunkowo tak. — Zapomniałem panu powiedzieć — rzekł Cosmo, wprowadzając porucznika do jadalni — że główny posiłek jadam w południe, wieczorem tylko coś przekąszam. Jestem za stary, żeby kłaść się z pełnym żołądkiem. — A ja się cieszę, że mogę odpocząć od wojskowej kuchni, więc proszę nie przepraszać. Przy wyśmienitym posiłku złożonym z zupy z curry, befsztyka, puddingu z nerek oraz słodkiego sosu Gooding przedstawił dziennikarzowi przyczyny, dla których jego oddział został zaatakowany przez czarnych