... masz przeżywać życie, a nie je opisywać.

.. Świecznik złoty, siedmioramienny wagi pudów jeden i ćwierć, kamieniami sadzony z zieloną perłą kształtu gruszki w podstawie, odkupiony przed trzystu laty od rodu niejakich Ożynów, zdobyty w czasie wypraw krzyżowych, sztuk jeden... Z zieloną perłą, proszę pań, takie świeczniki istnieją, ale akurat z zieloną perłą nie ma... Pucharów srebrnych na zamówienie hrabiów Lepieżyńskich sporządzonych za życia króla Batorego z jeleniami na nóżce kształtu rogów sztuk trzy... Serwis srebrny, z pięćdziesięciu ośmiu sztuk zastawy złożony, przez złotnika krakowskiego wykonany w roku pańskim 1398, sceny z polowania wyobrażający... Puzdro na klejnoty z czystego złota, włoską modą misternie rzeźbione... — Czy on zwariował? — spytała ze śmiertelnym zdumieniem Lucyna. — Synku, co ty czytasz? — Dla króla Zygmunta Augusta sporządzone — ciągnął w rozpędzie Michał — koralem sadzone, odkupione od rodu książąt Radziwiłłów. Starodawny strój głowy z trzystu sztuk pereł wykonany... — Co pan czyta? — przerwała podejrzliwie Teresa. — To mają być te przedmioty ze skrzyni? — To jest pewnie opis jakiegoś skarbca z dawnych czasów — podsunęła niepewnie ciocia Jadzia. — Nic podobnego! — zaprotestował energicznie Michał, unosząc głowę znad dokumentu. — To jest właśnie ten spadek, który panie dziedziczą! Przedmioty zostawione dla wnuczki przez panią Zofię Bolnicką! Zawartość tej skrzyni! — Nonsens — oznajmiła pogardliwie Lucyna. — Kompletna bzdura! Strój 89 głowy z trzystu pereł! Idiotyzm. Nigdy w tej rodzinie nic takiego nie było. — Skąd pani wie? To leżało schowane! — E tam — powiedziała sceptycznie moja mamusia. — Nasza rodzina nigdy w życiu nie była taka bogata. Cała sprawa zaczęła mi się nagle podobać. Do tej pory słuchałam w niejakim otępieniu, usiłując tylko odgadnąć przyczyny, dla których ten obcy facet tak się dziko gorączkuje. Teraz mi to przeszło, pojęłam zapał Michała Olszewskiego, bądź co bądź historyka sztuki. — Cicho bądźcie! — wtrąciłam się stanowczo. — Co prawda osobiście mnie ta impreza nie dotyczy, musiałabym je wszystkie trzy zamordować, żeby dziedziczyć, ale interesują mnie przedmioty zabytkowe. Niech no pan pokaże jeszcze raz te papiery! — No, nareszcie! — westchnął z ulgą Michał. — W ogóle w te brednie nie wierzę — zakomunikowała zimno Teresa. Obejrzawszy przy pomocy Michała wszystkie dokumenty jeszcze raz, nabrałam pewnych nadziei. Wynikało z nich dość wyraźnie, że nie tyle rodzina, ile praprababcia wzbogaciła się jakoś nagle i bez widocznych skutków. Spadek po hrabinie, spadek po krewniaku, posag prababci... Wszystko, co miała, upchnęła w skrzyni, dzięki czemu nie zostało roztrwonione... — Frajerki jesteście — powiedziałam bez żadnego szacunku. — Pewnie, że rodzina wcale nie była bogata. Proszę, po samej praprababci zostało jakieś bara- chło... — Bacciarelli! — wykrzyknął Michał z oburzeniem. — Co to jest jeden Bacciarelli w porównaniu z resztą! Parę sztuk byle czego, a wszystko inne to te spadki uboczne, których praprababcia w ogóle nie używała. Poza tym, folwarki i młyny były prawdziwe, Franek je pamięta. Nie dziwiło was nigdy, że prababcia nic nie miała po przodkach? — Nic nie miała, bo i przodkowie nic nie mieli — odparła godnie moja mamusia. — Znaczy co, folwarki Franek sobie wymyślił? Zawsze się zastanawiałam, co za kant kryje się w tej karecie... — W jakiej karecie? — przerwała nieufnie Teresa. — Wszyscy wiedzą, że prababcia nawiała od pradziadka i została potem odwieziona do Tończy karetą w cztery konie. To skąd ta kareta? Z tej nędzy? Niby co w tym jest, że mamusia prababci dysponowała karetą i czterema końmi, a prababcia tą chałupą w Tończy... — Babcia została wydziedziczona — wyjaśniła niepewnie moja mamusia. — No owszem, to widać. A z majątkiem przodków co się stało? I z jej posagiem? Kareta była, a posagu nie było? — Ona bardzo mądrze mówi — pochwaliła mnie ciocia Jadzia. 90 — Wydaje się, że tego jest tak dużo naraz tylko dlatego, że praprababcia wszystko elegancko zapakowała. Myślcie logicznie, gdyby prababcia odziedziczyła swoje we właściwym czasie, co by z tego zostało? Pradziadek dokupiłby ziemi, wybudował porządną chałupę, może by też się postarał o karetę, a potem całość rozlazłaby się po tych dziewięciorgu dzieciach. Już przed pierwszą wojną światową zaczęłaby się rozłazić... Agitacja wychodziła mi nieźle, Michał Olszewski z aprobatą kiwał głową, moja mamusia i Teresa zaczynały się łamać. Lucyna była nieprzejednana. — Trzysta pereł! — prychnęła wzgardliwie. — liiii tam! — Co cię tak gryzie akurat te trzysta pereł! — zirytowała się na nią Teresa. — Trzysta pereł i trzysta pereł! Nic tam więcej nie zauważyłaś? — Puzdro ze złota, włoską modą rzeźbione! — wypomniała Lucyna z jeszcze większą wzgardą. — Bizantyjski świecznik! Phi! — Kielich ze szkła weneckiego, bogato rżnięty, w złoto oprawny — podsunął zuchwale Michał. — Taki jak ten, co go sobie Lubomirski rozbił na głowie — dołożyłam. — Ja bym chciała coś takiego zobaczyć... — Zobaczysz! — prychnęła urągliwie Lucyna. — Ucho od śledzia! Ciocia Jadzia znów spróbowała się wtrącić. — Ale czekajcie, niech ten pan powie do końca. Dlaczego pan uważa, że tego jeszcze nikt nie ukradł? Skąd pan to wie? Michał spojrzał na nią z wyraźną wdzięcznością i odczekał chwilę, aż pozostałe osoby przestały się kłócić. — Ja to zaraz wyjaśnię — rzekł pośpiesznie. — Mówiłem, że jestem historykiem sztuki. Od dziesięciu... Co ja mówię, od piętnastu lat interesują mnie zabytki. Już od szkolnych czasów szperałem, oglądałem... Później wszystkie wakacje spędzałem za granicą, narobiłem się jak dziki wół, ale nie o to chodzi... Obejrzałem wszystkie muzea, wszystkie dostępne zbiory prywatne, zbierałem wszystkie wiadomości o aukcjach, sprzedażach, spadkach, mogę paniom w tej chwili wyliczyć, co się gdzie znajduje prawie na całym świecie, Z największą dokładnością wiem, co było w Polsce, co ukradli i wywieźli, wiem, co jeden Potocki w 1909 roku przegrał w Monte Carlo... — Co przegrał? — zaciekawiła się znienacka moja mamusia. — Barokowy rząd na konia ze srebra, wysadzany turkusami i perłami. Uprząż i siodło. Zastawił to